Niekorzystne dla prezydenta sondaże wywierają na jego sztab coraz większą presję.
Do wyborów w Stanach Zjednoczonych pozostało jeszcze 16 tygodni. Gdyby jednak odbyły się dzisiaj, to 46. prezydentem USA zostałby z dużą przewagą w głosowaniu w Kolegium Elektorskim kandydat demokratów Joe Biden. Ogólnokrajowe sondaże dają mu 9–15 pkt proc. przewagi nad Donaldem Trumpem.

Kłamliwe sondaże

Badanie dające najlepszy wynik urzędującej głowie państwa zleciła telewizja Fox News.
I chociaż jest to medium raczej sprzyjające Białemu Domowi, Trump i tak zaczął je krytykować na Twitterze. Teoretycznie nieufność prezydenta wobec sondaży jest uzasadniona. Cztery lata temu analitycy i pracownie badania opinii publicznej dawały Hillary Clinton 99 proc. szans na zwycięstwo. Okazało się, że niedoszacowanie poparcia republikańskiego rebelianta, który szedł do wyborów z hasłami rozwalenia systemu, wynikało z tego, że ludzie wstydzili się ankieterom przyznać, że go popierają. Z tym że w tym roku startuje on już nie jako buntownik, ale człowiek posiadający władzę, który będzie z tego rozliczany.
W niedzielę prezydent chciał przełamać lody z Fox News jako gość Chrisa Wallace’a na antenie tej telewizji. Wywiad skończył się klapą, z czym zgadzają się komentatorzy z obydwu stron politycznego sporu. Poszło o pytanie, czy Trump uzna wynik wyborów, gdyby ten okazał się dla niego niekorzystny. Ten najpierw odparł, że zobaczy. Wallace naciskał dalej i chciał konkretnej odpowiedzi. Zapytał, czy jest możliwy wariant, że nie zaakceptuje on porażki w głosowaniu. Prezydent trzymał się swojego „zobaczymy”.
Tymczasem sondażownia Quinnipiac przeprowadziła dokładniejsze analizy nastrojów elektoratu. 57 proc. Amerykanów uważa, że Biden lepiej poradzi sobie z pęczniejącym kryzysem gospodarczym, podczas gdy prezydenta wskazuje 38 proc. W sprawie naprawy systemu opieki zdrowotnej proporcja ta wynosi 58 do 35 proc., a walki z pandemią koronawirusa – 59 do 35 proc. Najwięcej Trump traci, gdy zapyta się ludzi o niwelowanie nierówności rasowych i przeciwdziałanie strukturalnemu rasizmowi. W tym aspekcie przegrywa 62 do 30 proc. Amerykanie wyżej oceniają też Bidena pod takimi względami jak uczciwość, zdolności przywódcze, troska o przeciętnego człowieka. 59 proc. jest też zdania, że Trump zawiódł w polityce zagranicznej.
Amerykańskie wybory są dwustopniowe, a w ich pierwszej fazie, czyli głosowaniu powszechnym, chodzi o to, by zdobyć większość głosów obywateli w danym stanie. Dlatego w praktyce kampania wyborcza jest prowadzona tylko w 10–12 stanach, gdzie sondaże dają realną szansę na zwycięstwo obydwu kandydatom. W tym roku tak się ułożyły sympatie Amerykanów, że walka toczy się w zasadzie w całości na terytorium Trumpa. Biden ma bezpieczną przewagę w Michigan, Pensylwanii i Wis consin, które cztery lata temu rzutem na taśmę republikanin odbił Hillary Clinton. Byłemu wiceprezydentowi dobrze też idzie w Arizonie, stanie który – wyjąwszy dwupunktową wygraną Billa Clintona w 1996 r. – nie głosował na demokratów od lat 40. i czasów Harry’ego Trumana. Oba sztaby koncentrują teraz zasoby finansowe oraz ludzkie na Georgii, Karolinie Północnej i Teksasie. Wszystkie te stany jeszcze niedawno były solidnie republikańskie.
Trump pod presją sondaży postanowił wymienić szefa komitetu wyborczego. Brada Parscale’a zastąpił 42-letni Bill Stepien, dotychczas numer dwa w kampanii, doświadczony pracownik republikańskiego aparatu partyjnego. Jednak niemal od razu media przypomniały, że ma on trupy w szafie, np. tzw. aferę mostową z czasów, gdy pracował dla gubernatora New Jersey Chrisa Christiego. Ekipa tego ostatniego nakazała zamknąć kilka pasów drogi szybkiego ruchu, co spowodowało gigantycznych korek. Prokurator ustalił, że zrobili to celowo, by obarczyć odpowiedzialnością lokalnego burmistrza, przeciwnika politycznego gubernatora.

Patriotyczna maseczka

Trump zaczął zmieniać też nastawienie do zasad sanitarnych, które wymusza pandemia. Jeszcze do niedawna prezydent USA odmawiał zasłaniania ust i nosa. Ostatecznie zmienił zdanie i zaczął występować publicznie w maseczce ochronnej. Na Twitterze opublikował nowe zdjęcie, które wywołało poruszenie w sieci. „Jesteśmy zjednoczeni w wysiłkach, aby pokonać Niewidzialny Chiński Wirus, a wiele osób twierdzi, że jeśli nie można stosować dystansu społecznego, to noszenie maski na twarzy jest patriotyczne. Nie ma nikogo bardziej patriotycznego niż ja, wasz ulubiony prezydent” – napisał w komentarzu do fotografii. Prezydent najpewniej przyjrzał się sondażom. Prawie 70 proc. Amerykanów popiera noszenie maseczek w miejscach publicznych.

Walka o Senat

Z potencjalną przegraną Donalda Trumpa liczą się republikanie. I wobec tego, że Izba Reprezentantów niemal na pewno pozostanie w rękach demokratów, koncentrują wysiłki na ocaleniu większości w Senacie. Przede wszystkim dlatego, że od senatorów zależą nominacje sędziów sądów federalnych, którzy są mianowani na kadencje dożywotnie. To oni w amerykańskim systemie prawa precedensowego ustanawiają, poprzez będące punktem odniesienia wyroki, źródła prawa. Prawica chce mieć wpływ na obsadzenie prawie 100 wakujących stanowisk.
W ciągu ostatnich 20 lat pogłębiła się polityczna polaryzacja w Stanach Zjednoczonych. Kandydat na prezydenta, którego nazwisko widnieje zawsze na górze kartki wyborczej, wpływa na wyniki kandydatów danej partii do Senatu. W tym roku republikańscy senatorowie w Arizonie, Karolinie Północnej, Kolorado i Maine, czyli stanach coraz bardziej przyjaznych demokratom, mają przed sobą bardzo trudną walkę. Na pomoc pospieszył magnat branży hazardowej z Las Vegas Sheldon Adelson, który wpłacił w ostatnim tygodniu 25 mln dol. na konto senackiego komitetu wyborczego republikanów.