Strony sporu o praworządność ogłosiły już zwycięstwo, ale batalia jest daleka od rozstrzygnięcia.
Po blisko 100 godzinach rozmów wczoraj nad ranem przywódcom udało się osiągnąć porozumienie w sprawie bezprecedensowego programu ratunkowego o wartości 750 mld euro. Pomoc ta zostanie sfinansowana z europejskiego zadłużenia, ale mniejszą rolę niż zakładano będą w pakiecie odgrywać bezpośrednie dotacje (390 mld zamiast 500 mld euro). Po szczycie Polska – zgodnie z wyjściową propozycją – pozostanie jednym z największym beneficjentów planu naprawczego. W całym pakiecie ratunkowym otrzymamy 29 mld euro grantów. Wynegocjowano również budżet na kolejne siedem lat, co łącznie daje 1,8 bln euro we wspólnotowej kasie. Z tej kwoty do Polski trafi niemal 125 mld euro grantów i ponad 34 mld euro uprzywilejowanych pożyczek.
Polsce i Węgrom nie udało się uniknąć powiązania funduszy z praworządnością, ale zapis w konkluzjach jest na tyle nieprecyzyjny, że budzi rozbieżne interpretacje. Pewne jest, że taki mechanizm przygotuje Komisja Europejska, która „zaproponuje środki w przypadku naruszeń przyjmowane przez Radę większością kwalifikowaną”. Nie wiadomo jednak, co krajowi będącemu na bakier z praworządnością miałoby grozić, bo chociaż w konkluzjach podkreślono ochronę interesu finansowego, to o wstrzymywaniu wypłat z budżetu wprost nie ma mowy.
– To jest historyczny moment, bo nigdy w takich dokumentach nie mówiono o praworządności. Mechanizm warunkowości będzie wprowadzony. To jest zapisane dosłownie w konkluzjach i jeśli pan premier mówi, że go nie ma, to mija się z prawdą – podkreśla Jan Olbrycht, sprawozdawca budżetu w Parlamencie Europejskim i europoseł PO. Jak jednak dodaje, procedurę osłabiono w stosunku do pierwotnego pomysłu KE, która chciała, by ministrowie w Radzie UE odrzucali – a nie przyjmowali – jej wniosek większością kwalifikowaną. To oznacza, że trzeba będzie budować koalicję państw, by ukarać dane państwo, a nie, by je od kary uchronić. Ale w Parlamencie Europejskim, który także będzie musiał zatwierdzić porozumienie, takie rozwiązanie budzi opór. Jan Olbrycht przewiduje, że europosłowie będą starali się przywrócić poprzedni zapis mówiący o tzw. odwróconej większości kwalifikowanej i maksymalnie wzmocnić całą procedurę.
Polska pozostanie jednym z największych beneficjentów planu naprawczego
Natomiast minister spraw europejskich Konrad Szymański podkreśla, że żadne państwo nie będzie bezbronne. – KE zgłosiła już dwa lata temu projekt rozporządzenia, które kreowało arbitralny system pseudosankcji, z faktycznym pominięciem jakiejkolwiek istotnej roli Rady. Rada musiałaby zebrać większość kwalifikowaną przeciwko wnioskowi KE, co w praktyce jest niemożliwe. Blokowaliśmy to dwa lata. Dziś taki mechanizm, w którym państwa byłyby bezbronne, został całkowicie odrzucony. Zasady funkcjonowania przyszłego systemu będą dopiero ustanowione przez jednomyślną decyzję Rady Europejskiej. To jest powód narzekań na osłabienie mechanizmu względem propozycji KE oraz powód nadzwyczajnego entuzjazmu premiera (Węgier – red.) Viktora Orbána na koniec szczytu – komentuje minister, który towarzyszył w negocjacjach premierowi Mateuszowi Morawieckiemu.
Chodzi o zapis w konkluzjach mówiący, że „Rada Europejska szybko powróci do tej kwestii”. Obóz PiS interpretuje to jako możliwość zablokowania mechanizmu przez Polskę. – Jeżeli ministrowie przyjmą to większością kwalifikowaną niezgodnie z naszymi koncepcjami, to wtedy idzie to na Radę Europejską, gdzie decyzje zapadają przez konsens. Wszyscy muszą się na to zgodzić. Pan premier ma rację, że jeśli tak to będzie interpretowane, to będziemy mieć kontrolę nad tym mechanizmem – mówi europoseł PiS, b. minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski.
Inaczej widzi to jednak Jan Olbrycht. – Jeśli Rada UE zgodzi się na mechanizm większością kwalifikowaną, to moim zdaniem Rada Europejska wróci potem do sprawy w tym sensie, że zastanowi się, czy to zrobić w formie rozporządzenia, czy dyrektywy lub czy ma być procedowane szybko, czy wolno. Ale nie może być tak, że Rada Europejska podważy to, na co właśnie się zgodziła Rada UE, zwłaszcza że przewodnicząca KE Ursula von der Leyen powiedziała już, że pomysł jednomyślności w tej sprawie przepadł – zauważa europoseł PO.
Warszawie nie udało się uniknąć warunkowości klimatycznej. Przywódcy podnieśli pułap środków kierowanych na walkę ze zmianami klimatu z 20 do 30 proc. Ten poziom będzie również dotyczył pieniędzy z pakietu ratunkowego. Bez zobowiązania do neutralności klimatycznej Polska będzie miała też dostęp jedynie do połowy pieniędzy z funduszu na sprawiedliwą transformację, który został mocno okrojony – z 40 do 17,5 mld euro. – Polska jest jedynym krajem UE, który nie przyjął krajowego zobowiązania do neutralności klimatycznej w 2050 r. Z tego powodu proponowano, byśmy nie mogli korzystać z funduszu sprawiedliwej transformacji w ogóle. Stało się inaczej. Mamy kopertę 3,5 mld euro dostępną od razu w 50 proc. Drugie 50 proc. po ustaleniu własnego scenariusza transformacji klimatycznej, który być może pozwoli na jakimś etapie na przyspieszenie – zapowiada minister Szymański. Jak podkreśla, osobną kwestią jest dostęp do pożyczek w dwóch pozostałych filarach Mechanizmu Sprawiedliwej Transformacji.
To jednak nie koniec zmagań o unijną kasę. Bruksela zakłada, że na dokończenie prac nad budżetem i planem naprawczym potrzebne jest sześć miesięcy, co oznacza, że do stolic pierwsze transze wsparcia w formie pożyczek i bezpośrednich grantów popłyną najwcześniej na początku przyszłego roku. Ale mogą to być szacunki optymistyczne, biorąc pod uwagę, że porozumienie przewiduje podniesienie poziomu dochodów własnych z 1,4 do 2 proc. dochodu narodowego brutto, co wymaga ratyfikowania przez parlamenty narodowe i parlamenty krajów federalnych. Łącznie jest to 41 organów ustawodawczych. Ratyfikowanie porozumień unijnych w przeszości stawało się już przedmiotem wewnętrznych tarć, przykładem są umowa stowarzyszeniowa z Ukrainą (Holendrzy odrzucili ją w referendum) i umowa o wolnym handlu z Kanadą (sprzeciwiał jej się waloński parlament). Co więcej, plany stolic co do wydatkowania pieniędzy z funduszu odbudowy będą musiały być przyjęte przez państwa członkowskie większością kwalifikowaną. Powodów do opóźnienia może więc być sporo.
W Polsce porozumienie już stało się przedmiotem gry politycznej, bo na mechanizm praworządnościowy i warunkowość klimatyczną nie zgadzała się Solidarna Polska, koalicjant PiS. Konrad Szymański uważa jednak, że w rządzie nie ma rozbieżności. – Krytyczna ocena szybkiej, unijnej ścieżki dojścia do neutralności klimatycznej jest wspólna dla całej koalicji rządowej. W rządzie nie ma też różnic co do oceny projektów KE w zakresie ochrony praworządności – przekonuje.