Rzymem rządziło kiedyś dwóch konsulów. Miało to być republikańskie lekarstwo na jedynowładztwo wypędzonych etruskich królów. Możliwe, że PO skorzysta z tego modelu po wyborach prezydenckich.
Ugrupowanie stoi przed dwoma dylematami. Co zrobić z kapitałem uzbieranym przez Rafała Trzaskowskiego, czyli 10 mln głosów, i jak przekonać do siebie odpowiednio dużą liczbę obywateli (lub utrzymać stan posiadania z minionej elekcji) bez jednoczesnej rezygnacji z brandu „Platforma Obywatelska”. A zdaniem niektórych był on dla Trzaskowskiego obciążeniem w kampanii.
Na pewno odpada suflowana przez niektórych podmiana obecnego szefa Borysa Budki na Rafała Trzaskowskiego. Taki pomysł ma kilka wad. Po pierwsze, oznacza ponowne otwarcie wyborczej wewnętrznej procedury oraz polityczne spory i podziały w momencie, gdy także PO jest sondażowym beneficjentem wyników kandydata na prezydenta. W niedawnym sondażu Kantar PO miała 35 proc., podczas gdy PiS 39 proc. Po drugie, nawet gdyby taka zmiana się dokonała, to co dalej? Czy Trzaskowski miałby rezygnować z bycia prezydentem stolicy, by kierować partią? Bo z ratusza tego się zrobić nie da. ‒ To zakres władzy większy od wielu ministrów. Jak miałby jednego dnia zajmować się strukturą PO, np. w Rudzie Śląskiej, i równocześnie nadzorować przetarg na metro? ‒ mówi polityk Platformy. A nawet gdyby zrezygnował z szefowania stolicy, to jak miałby skutecznie kierować partią, skoro polityka dzieje się w parlamencie? Lider największej partii opozycyjnej poza główną areną politycznych sporów byłby skazany na rolę widza, a nie kreatora zdarzeń. Dlatego Platforma szuka sposobu, jak wykorzystać zwycięstwo Trzaskowskiego bez przeprowadzania zmian w statucie. ‒ Było kiedyś trzech tenorów, teraz podobny model może być kontynuowany, tyle że w tandemie Borys ‒ Rafał ‒ powiedział nam jeden z prominentnych polityków PO. Zgodnie z tą koncepcją Budka grałby pierwsze skrzypce w Sejmie, zaś Trzaskowski pozyskiwałby poparcie na zewnątrz.
Równocześnie słyszymy bowiem pomysły budowy ruchu równoległego do Platformy, dającego możliwość dołączenia osobom, które wyznają idee głoszone przez Trzaskowskiego w kampanii, a niekoniecznie mające ochotę ubiegać się o partyjną legitymację lub mające do niej awersję. Prezydent stolicy jest też mocno naciskany przez związanych z PO samorządowców, by nie trwonić potencjału. Jeden z naszych rozmówców sugeruje, że areną takiej obywatelsko-samorządowej współpracy może być stowarzyszenie, które swoją działalnością mogłoby podtrzymać choćby częściowo mobilizację z wyborów prezydenckich. Mogłaby to też być swego rodzaju kontroferta wobec ruchu, jaki chce budować Szymon Hołownia.
Na piątek zaplanowano ponoć ważne wystąpienie Rafała Trzaskowskiego w Gdyni. I ono może wiele powiedzieć odnośnie do dalszych planów i jego, i PO. Jeśli skończy się tylko na podziękowaniach za „niesamowitą energię” wykreowaną w kampanii, bliższy będzie scenariusz braku pomysłu na jej za gospodarowanie. Jeśli pojawią się konkretne propozycje co dalej, może się z tego zrodzić inicjatywa, która być może na dłuższą metę nie zagrozi PiS, ale której na pewno nie będzie można zignorować.