Liczba nowych zachorowań na COVID-19 w USA podobna jest tylko do tej w krajach rozwijających się.

Główny doradca prezydenta Donalda Trumpa ds. handlu Peter Navarro oskarżył we wtorek czołowego specjalistę od chorób zakaźnych w Ameryce Anthony’ego Fauciego o to, że jego pomysły regularnie zawodzą. To kolejny przejaw walki o to, w jaki sposób walczyć z pandemią COVID-19.
„Fauci dogaduje się z publicznością, gdy występuje w telewizji, ale myli się w zasadzie w każdej sprawie dotyczącej koronawirusa, w jakiej miałem z nim kontakt” – napisał Navarro w komentarzu opublikowanym przez dziennik „USA Today”. Stwierdził też, że naukowiec publicznie parę razy zmieniał zdanie na temat noszenia maseczek i krytykował zakaz wpuszczania podróżujących z Chin. Tymczasem obserwująca narastający w Białym Domu spór opinia publiczna i większość członków obu izb Kongresu z obydwu partii jest po stronie dr. Fauciego, którego 36-letnie doświadczenie jako szefa Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych sugeruje jego profesjonalizm i apolityczność.
Politycy ze stanów Południa i Zachodu mają za złe Trumpowi, że rząd się nimi nie interesuje i nie ma racjonalnych planów, jak poradzić sobie z coraz poważniejszym zagrożeniem epidemicznym. – Każdy gubernator jest zdany na siebie, bo stolica nie daje pieniędzy – powiedział w rozmowie z Politico Reed Schuler, doradca demokratycznego przywódcy stanu Waszyngton Jaya Inslee. Podobne głosy słychać ze wszystkich stron politycznego spektrum. Cała reprezentacja Arkansas w Kongresie (dwóch senatorów, czterech członków Izby Reprezentantów, wszyscy republikanie) napisała w poniedziałek do wiceprezydenta Mike’a Pence’a, że rząd musi dofinansować zakupy niezbędnych środków medycznych w ich stanie, jednym z pięciu najbiedniejszych w USA.
Z kolei demokratyczny gubernator Nowego Jorku Andrew Cuomo napisał we wtorek na Twitterze, że Biały Dom „dalej nic nie rozumie”. „Gospodarka będzie w stanie odżyć dopiero, kiedy uporamy się z pandemią razem jako naród. Gdzie jest zatem narodowy plan?” – dodał polityk. Z zaplecza prezydenta płyną jednak zapewnienia, że wszystko jest pod kontrolą. Jeden z urzędników Białego Domu powiedział Politico, że sytuacja jest o wiele lepsza niż na początku pandemii i że nie brakuje środków ochronnych, respiratorów i testów.
46 z 50 stanów USA odnotowuje wzrost zachorowań na COVID-19 oraz przypadków śmiertelnych. Tylko we wtorek koronawirusa zdiagnozowano u 62 tys. nowych pacjentów. Nowych zachorowań na samej tylko Florydzie było więcej niż we wszystkich krajach europejskich razem wziętych. W sumie zachorowało już 3,41 mln Amerykanów. Poza Stanami Zjednoczonymi taki rozwój pandemii widać tylko w krajach rozwijających się, które nie mają dostępu do narzędzi i medycyny, jakimi dysponuje Ameryka. Szef Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom Zakaźnym Robert Redfield powiedział, że sytuację na poziomie całego kraju da się opanować w ciągu miesiąca lub dwóch, jeżeli wszyscy będą przestrzegać zasad sanitarnych i nosić maseczki.
Tymczasem coraz więcej stanów przywraca obowiązek społecznej izolacji. 13 lipca gubernator Kalifornii, wcześniej chwalonej za szybkie reagowanie i ograniczenie rozprzestrzeniania się COVID-19, nakazał zamknięcie ze skutkiem natychmiastowym wszystkich restauracji, winiarni, teatrów, obiektów sportowych, basenów, kościołów i kaplic, centrów handlowych, zakładów fryzjerskich i kosmetycznych oraz wielu instytucji publicznych. Dodatkowe obostrzenia wprowadziły też lokalne władze najludniejszych hrabstw, m.in. obejmujących Los Angeles, San Diego i stolicę Kalifornii Sacramento. Z pierwszych obliczeń wynika, że dotknie to ok. 80 proc. wszystkich tamtejszych przedsiębiorstw.
We wtorek koronawirusa wykryto u 62 tys. nowych pacjentów