Aresztowanie zdystansowanego wobec Kremla urzędnika doprowadziło do protestów społecznych.
W 620-tys. Chabarowsku na dalekim wschodzie Rosji od piątku trwają manifestacje w obronie Siergieja Furgała, w których bierze udział ponad 35 tys. ludzi. Gubernator Kraju Chabarowskiego, który dwa lata temu pokonał w wyborach kandydata kremlowskiej Jednej Rosji (JeR), trafił do aresztu pod zarzutem zorganizowania zabójstw kilku przedsiębiorców przed 15 laty. Rosjanie spoza Moskwy rzadko wychodzą na ulice, a już zwłaszcza w obronie urzędnika. Dlatego wiece wywołały zaniepokojenie na Kremlu, a do Chabarowska przyleciał wicepremier Jurij Trutniew.
We wrześniu 2018 r. kandydat Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji Władimira Żyrinowskiego (LDPR) niespodziewanie wygrał z urzędującym gubernatorem Wiaczesławem Szportem, zdobywając aż 70 proc. głosów, choć praktycznie nie prowadził kampanii, a w jednym z wywiadów powiedział, że najchętniej zostałby wicegubernatorem w ekipie Szporta.
Na poziomie centralnym LDPR to partia koncesjonowanej, nieco operetkowej opozycji, która rzadko występuje przeciwko najważniejszym inicjatywom władzy i zna swoje miejsce w szeregu. W Chabarowsku jednak Furgał zaczął naruszać interesy elit. Niemal od razu po zaprzysiężeniu wstrzymał dużą część zamówień publicznych, wystawił na sprzedaż rządowy jacht, którego utrzymanie kosztowało 600 tys. rubli (34 tys. zł) rocznie, obniżył dodatki do emerytur dla byłych deputowanych, rozmawiał z liderami protestów o charakterze ekonomicznym, a nawet szefem lokalnego sztabu opozycjonisty Aleksieja Nawalnego, kremlowskiego wroga numer jeden.
W odpowiedzi zdominowany przez JeR parlament krajowy ograniczył mu pełnomocnictwa, a Kreml przeniósł stolicę Dalekowschodniego Okręgu Federalnego z Chabarowska do Władywostoku. Popularność, jaką Furgał zaczął się cieszyć, sprawiła, że po roku jego rządów LDPR zdobyła w wyborach we wrześniu 2019 r. aż 30 z 36 miejsc w lokalnym parlamencie, zaś Jedna Rosja z 30 dotychczasowych mandatów obroniła zaledwie dwa. Furgał bał się sukcesu i próbował ograniczać skalę zwycięstwa swojej partii, nie uczestnicząc w kampanii. Bezskutecznie.
Porażka wywołała alarm na Kremlu. Gubernator i jego bliscy, w większości także związani z LDPR, zaczęli mieć problemy z prawem. W listopadzie 2019 r. funkcjonariusze przeszukali biura firmy, w której 25 proc. udziałów miała jego żona Łarisa Starodubowa, zaś jego przyjaciel i wspólnik Nikołaj Mistriukow został aresztowany w związku ze śledztwem w sprawie zabójstw kilku przedsiębiorców w latach 2004–2005. To właśnie on złożył obciążające Furgała zeznania. Gubernator wciąż próbował okazywać demonstracyjną lojalność, aktywnie agitując na rzecz poprawek w konstytucji pozwalających Władimirowi Putinowi na pozostanie prezydentem aż do 2036 r. Nic mu to nie dało.
9 lipca Federalna Służba Bezpieczeństwa zatrzymała Furgała pod jego domem i przewiozła do Moskwy. Tego samego dnia postawiono mu zarzuty. Gubernator nie przyznał się do winy, a w międzyczasie przeżył osobisty dramat. Jego 67-letni brat Wiaczesław, również krajowy deputowany LDPR, 13 czerwca zmarł na COVID-19. Aresztowanie Furgała wywołało furię w regionie, w którym – według cytowanych przez „Kommiersanta” niejawnych sondaży – poziom zaufania do Putina wynosi 48 proc. i jest najniższy w całej Rosji.
Pierwsze protesty zaczęły się już w piątek, jednak naprawdę masowego charakteru nabrały w sobotę. Najbardziej zachowawcze szacunki mówią o 35 tys. ludzi protestujących w samym Chabarowsku, a do tego trzeba doliczyć wiece w mniejszych ośrodkach, jak Komsomolsk nad Amurem. Sytuację próbuje ratować Jurij Trutniew, jeden z organizatorów akcji dociskania Furgała. Wicepremier przyleciał do Chabarowska i choć powiedział, że „ludzie mają prawo wyrażać swoje zdanie”, to dodał, że jego ocena jakości pracy gubernatora pozostaje negatywna. – Wydzieliliśmy miliardy na budowę kliniki onkologicznej i pałacu sambo (popularnego w Rosji rodzaju zapasów – red.), ale niczego nie zbudowano – narzekał.
Władze regionalne w Chabarowsku pod presją centrali ostrożnie odcięły się od protestujących. „Rozumiemy uczucia tych, którzy wyszli na ulice. Ale po dwóch dniach widać niebezpieczną tendencję. Wśród uczestników wieców pojawiają się ludzie, którzy próbują prowokować zamieszki. Jedni po prostu czują zew krwi, inni, być może, bogacą się dzięki protestom. W efekcie punkty zyskuje opozycja pozasystemowa i blogerzy, którym dzięki sensacyjnemu kontentowi rośnie liczba obserwujących” – czytamy w oświadczeniu rządu Kraju Chabarowskiego.