W Wenezueli, która była dotąd w Ameryce Łacińskiej wyjątkiem - jednym z krajów o najniższej liczbie zachorowań na Covid-19, w ostatnich dniach wzrasta liczba zakażonych koronawirusem. Prezydent Nicolas Maduro przypisuje wzrost liczby przypadków powracającym do kraju rodakom.

Do soboty wykryto ok. 8 400 przypadków infekcji, a zmarło 80 osób. Wśród zakażonych są przewodniczący Narodowego Zgromadzenia Ustawodawczego Diosdado Cabello i minister przemysłu naftowego Tereck El Aissami.

Prezydent Maduro przypisuje wzrost zachorowań coraz większej liczbie rodaków, którzy powracają do kraju z emigracji, uciekając z pobliskich rejonów kontynentu nieporównanie silniej zaatakowanych przez Covid-19, głównie z Brazylii i Kolumbii.

Wenezuelczycy emigrowali tam masowo m.in. po to, żeby uciec przed skutkami kryzysu gospodarczego w Wenezueli, a także z powodów politycznych.

W rzeczywistości tych powrotów jest niewiele, ale działają inne mechanizmy przyczyniające się do nasilania się pandemii.

Głównym rozsadnikiem koronawirusa stała się naftowa stolica Wenezueli i drugie miasto kraju, Maracaibo w stanie Zulia, a dokładnie tak zwany pchli targ w tym mieście, gdzie tysiące ludzi przyjeżdzających tam co dzień nawet z sąsiednich wenezuelskich stanów poszukiwało wszelkiego rodzaju towarów na ogół niedostępnych w sklepach.

Rynek ten został w ubiegłym tygodniu zamknięty, w Maracaibo wprowadzono kwarantannę.

Na podstawie zawartego w 2013 roku porozumienia handlowego zwanego umową „lekarze za ropę naftową” ponad 20 tys. lekarzy z Kuby wspiera wenezuelski personel medyczny. Na początku 2019 roku został on wzmocniony przez grupę ok. 2 tys. kubańskich lekarzy spośród ponad 8 tys., którzy opuścili Brazylię po wyborach prezydenckich wygranych przez obecnego prezydenta Jaira Bolsonaro. (Pozostałych kilkuset lekarzy z Kuby, którzy postanowili nie wracać na wyspę, zatrudniło w szczycie pandemii koronawirusa brazylijskie Ministerstwo Zdrowia).

Według władz w Caracas koronawirus dociera do Wenezueli m.in. ścieżkami przemytniczymi, przez liczącą 2 119 km granicę z Kolumbią. Według wenezuelskich służb granicznych praktycznie nie da się skontrolować 30 do 50 tys. osób trudniących się zawodowo przemytem i przenoszących towary, których brak w kraju, setkami ścieżek biegnących przez tropikalne lasy nadgraniczne.

Wenezuelskie władze rozpoczęły zakładanie „obozów przymusowej kwarantanny” dla osób legalnie lub nielegalnie przekraczających granice kraju.

Kilka wenezuelskich niezależnych od rządu ośrodków naukowych, wśród nich prywatny Uniwersytet Katolicki i Uniwersytet im. Simona Bolivara, w wyniku swych najnowszych badań określiły dzisiejszą Wenezuelę jako „najbiedniejszy po Gwatemali kraj regionu, a zarazem kraj o największych po Brazylii nierównościach społecznych”. Podstawą ich raportu o stanie państwa były badania, którymi objęto 10 tys. gospodarstw domowych. 79 proc. badanych rodzin żyje w skrajnym ubóstwie. Wenezuelskie PKB spadło bowiem w latach 2013-2019 o 70 proc. Wyżywienie 68 proc. ludności, to mniej niż 2 tys. kalorii dziennie na osobę, a tylko 32 proc. spożywa wystarczającą ilość protein.

"Tylko w Gwatemali niedożywienie ludności jest większe niż w Wenezueli" – stwierdził socjolog z Uniwersytetu Katolickiego Luis Pedro Espana.

Głęboki kryzys społeczny wywołany spadkiem cen ropy naftowej, która stanowi podstawę wenezuelskiej gospodarki, kryzys polityczny oraz sankcje ekonomiczne zastosowane przez Stany Zjednoczone wobec rządu Maduro nieuznawanego m.in. przez państwa Unii Europejskiej oraz przez demokratycznie wybrany wenezuelski parlament sprawiły, że za rządów Maduro 4 mln osób emigrowały z kraju.

2 338 955 wenezuelskich rodzin zarabia miesięcznie mniej niż wynosi oficjalna płaca minimalna - 87 802 pesos, czyli w 44 USD.

„Wszyscy są biedni, ponieważ nie ma dóbr do podziału” – stwierdził socjolog. (PAP)