Kwestia tego, czy utrzymywać kwarantannę z powodu COVID-19, jest osią sporu politycznego. Za są demokraci, przeciw – republikanie na czele z Donaldem Trumpem.
W zeszłym tygodniu konserwatywna większość stanowego Sądu Najwyższego w Wisconsin głosami cztery do trzech obaliła wydany przez demokratycznego gubernatora Tony’ego Eversa nakaz społecznej izolacji i zamknięcia wielu biznesów z sektora usługowego. Temat stanie pewnie na agendzie federalnego Sądu Najwyższego, ale tymczasem wiele barów i restauracji w Wisconsin się pootwierało i od razu zalały je tłumy klientów.
Pozew wyszedł od lokalnych działaczy Partii Republikańskiej i wspiera go prezydent Donald Trump, na razie przynajmniej na Twitterze i na oczach kamer. Jego rząd nie kryje się z tym, że jeżeli władze poszczególnych stanów dalej będą utrzymywać lockdown, wystąpi on z szeregiem pozwów o odblokowanie gospodarki. Doradcy prezydenta twierdzą, że jeżeli Ameryka nie wróci szybko do pracy, to waszyngtońskie władze mogą sobie nie poradzić ze skalą kryzysu. Według sekretarza skarbu Steven’a Mnuchina skala bezrobocia sięga teraz 25 proc. i ciągle rośnie.
Sprawa z Wisconsin jest o tyle szczególna, że sędziowie w trakcie argumentacji oraz przy pisaniu uzasadnienia do wyroku zupełnie zlekceważyli kwestie medyczne i sanitarne, które są przecież powodem powszechnej społecznej izolacji na całym świecie, a skupili się na dość abstrakcyjnym w tym kontekście filozofowaniu o wolności. Sędzia Rebecca Bradley napisała w imieniu większości, że gubernatorski nakaz zachowywania dystansu i zakaz gromadzenia się przypomina jej niechlubne czasy II wojny światowej, kiedy rząd Franklina Roosevelta kazał internować Amerykanów japońskiego pochodzenia, za co po latach władze USA przeprosiły i zrehabilitowały pozbawionych wtedy wolności ludzi.
Sądowa batalia czeka też władze i Sąd Najwyższy stanu Michigan. Zdominowana przez republikanów legislatura stanowa pozwała decyzję demokratycznej gubernator Gretchen Whitmer, która przedłużyła stan wyjątkowy i wynikające z niego zamknięcie gospodarki. Lokalna gazeta „The Detroit News” przytacza argumentację obydwu stron sporu. Republikanie tłumaczą, że wedle stanowego prawa przedłużenie stanu wyjątkowego po 28 dniach wymaga aprobaty władzy ustawodawczej. Demokraci stoją na stanowisku, cytując inny przepis, że decyzja w tak specyficznej sytuacji jest w rękach gubernatora. O tym, co dalej, zdecydują sędziowie, ale wyrok nie zadowoli zapewne jednej ze stron, co skończy się apelacją.
W sumie, odkąd nastała pandemia koronawirusa, w sądach różnego szczebla w Ameryce złożono kilkadziesiąt pozwów o zniesienie izolacji i odblokowanie działalności gospodarczej. Oprócz czynnych polityków składali je przedsiębiorcy oraz organizacje branżowe. Zdarzały się też skargi na działanie władz od obywateli, którzy utracili pracę. Na początku kwietnia media obiegła relacja ze sprawy, jaką chciał wytoczyć władzom miasta Denver i stanu Kolorado pozbawiony zatrudnienia kucharz Michael Lawrence. Jego przedstawiciel powoływał się na to, że burmistrz i gubernator naruszyli I poprawkę do konstytucji gwarantującą wolność wypowiedzi, współcześnie interpretowaną też jako nieskrępowane prawo do prowadzenia biznesu oraz wolność wyznawania religii, kiedy wprowadzono ograniczenia w liczbie ludzi mogących wziąć udział w nabożeństwie. Sąd nie zgodził się wysłuchać Lawrence’a i orzekł, że władze postępują zgodnie z prawem, w stanie wyższej konieczności, jaką spowodował COVID-19.
Osobliwością amerykańskiego ustroju jest to, że 95 proc. stanowisk sędziowskich pochodzi z wyborów powszechnych. Kandydaci do tych urzędów prowadzą zatem normalną kampanię wyborczą, jej powodzenie zależy od wpłat ludzi i organizacji, więc tak jak politycy są zobowiązani po wyborach spłacać dług. Chociaż oficjalnie startują bez barw partyjnych, po drodze sporo mówią o poglądach i filozofii orzecznictwa. Warto dodać, że w Wisconsin piąty, decydujący głos w sprawie o odblokowanie gospodarki wydał afiliujący się jako republikanin sędzia Daniel Kelly, który kilka tygodni temu przegrał wybory i za moment odchodzi z sądu, a jego miejsce zajmie bardziej liberalna sędzia Jill Karofsky. Podobnie upolitycznieni są najważniejsi sędziowie, czyli członkowie federalnych sądów apelacyjnych i Sądu Najwyższego. Wyznacza ich prezydent, ale kandydatury muszą uzyskać zgodę Senatu. Dlatego wiele procesów, szczególnie tych wysokiego szczebla, jest walką polityczną w ścisłym znaczeniu tego słowa.
W USA złożono już kilkadziesiąt pozwów o zniesienie izolacji