Wydane w sobotę przez Donalda Trumpa i Władimira Putina oświadczenie może okazać się o wiele ważniejsze niż niedoszła parada i obchody upamiętniające upadek nazistowskich Niemiec. Przypomnienie współpracy amerykańsko-sowieckiej w okresie II wojny światowej i delikatna sugestia, że to wzór do naśladowania − w walce np. z pandemią − mogą być zapowiedzią zwrotu w polityce USA.
DGP
Po raz ostatni do „ducha Łaby” władze Rosji i USA nawiązywały w 2010 r., tuż przed rozpoczęciem przez Baracka Obamę resetu z Kremlem. Tamten plan ostatecznie został skompromitowany m.in. po tym, jak „liberalizująca” się Rosja dokonała aneksji Krymu, zbudowała republiki separatystyczne na Donbasie i przeprowadziła atak chemiczny na Skripalów na terenie państwaNATO.
Oświadczenie Trump − Putin wydano z okazji 75. rocznicy spotkania żołnierzy USA i sowieckich w trakcie marszu na Berlin. „Duch Łaby (na moście nad tą rzeką spotkali się żołnierze – red.) jest przykładem tego, jak nasze państwa mogą odłożyć na bok różnice, budować zaufanie i współpracować w obliczu większej sprawy” – czytamy w dokumencie, który zawisł na stronie Białego Domu i Kremla. „Pracujemy, aby konfrontować się z najważniejszymi wyzwaniami XXI w.” – napisano.
DGP
Tuż przed tym doszło również do programowego wystąpienia szefa rosyjskiej dyplomacji. Siergiej Ławrow miał wykład w powiązanej z rządem Fundacji Gorczakowa, po którym odpowiadał na serię pytań dziennikarzy i naukowców z Europy Zachodniej oraz państw z obszaru byłego ZSRR. Wystąpienie było mistrzostwem tego, jak czarne nazwać białym, a białe czarnym. Szef MSZ w instytucji, której patronem jest architekt zbliżenia Rosji, Francji i Prus w połowie XIX w. − mówił o konieczności bronienia ładu światowego opartego o… prawo międzynarodowe i system ONZ. Podkreślał konieczność obrony „uniwersalnych instytucji” oraz „suwerennej równości państw”. Apelował też o „pokojowe regulowanie sporów”.
W odpowiedzi na pytania Ławrow sformułował wyraźną ofertę pod adresem Zachodu. Obecnie jej głównym adresatem jest Rzym, który otwarcie deklaruje rozczarowane pozycją instytucji unijnych w walce ze skutkami COVID-19, a wcześniej podejściem do kryzysu migracyjnego. Jeden z uczestników debaty, włoski analityk z Uniwersytetu w Pizie i rosyjskim MGIMO – pytał, czy możliwe jest powołanie koalicji złożonej z Włoch, Rosji i Egiptu do uregulowania konfliktu w Libii, która jest postrzegana na Półwyspie Apenińskim jako jedno ze źródeł kryzysu migracyjnego. W odpowiedzi szef MSZ kreował się na głównego architekta porozumienia w tej sprawie. Przekonywał, że to Rosja namówiła Niemcy, by na styczniową konferencję w Berlinie zaprosić libijskiego generała ChalifęHaftara.
Polska dziennikarka tygodnika „Nie” i gwiazda propagandowego portalu Sputnik zapytała z kolei, czy po pandemii może dojść do normalizacji stosunków na linii Unia − Rosja? Gdy stwierdziła, że w Polsce są tacy, którzy cieszą się ze złych relacji na linii Bruksela − Moskwa, Ławrow odpowiedział, że również w Rosji są tacy, którzy „cieszą się ze złych relacji Polska − Unia”. W ten sposób udało mu się wprowadzić kuriozalną symetrię między tymi relacjami. Wywód Ławrowa miał dowodzić, że wina za zamrożenie stosunków Rosji z Zachodem leży m.in. po stronie Warszawy, podczas gdy UE mówi o konieczności nowego otwarcia z Moskwą i odejścia od tzw. pięciu zasad Mogherini (była szefowa unijnej dyplomacji określiła warunki, na których mogą zostać odmrożone stosunki UE − Rosja. Jest w nich m.in. mowa o konieczności wykonania porozumień mińskich).
W wydanych niedawno wspomnieniach były przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk napisał, że część dużych graczy w UE (przede wszystkim Francja, ale też Włochy) były gotowe łagodzić stanowisko wobec Rosji już na początku 2015 r. Działo się to w okresie, gdy wspierani przez Kreml separatyści i oddziały rosyjskich sił zbrojnych prowadziły ofensywę wokół Debalcewego. Od tamtego czasu jakimś cudem udawało się utrzymać sankcje. Klimat jednak się wyraźnie zmienia. Recesja w Europie, niskie ceny surowców i rywalizacja amerykańsko-chińska napędzana przez pandemię mogą przyspieszyć reset na linii Wschód − Zachód. Zarówno przedstawiciele polskiego MSZ, jak i Pałacu Prezydenckiego sugerowali w nieoficjalnych rozmowach, że są świadomi tej zmiany. Problem w tym, że jeśli odmrożenie na linii Wschód − Zachód rozpocznie się na dobre, nasze karty będą jeszcze słabsze niż w 2010 r. za prezydentury Obamy. Ławrow szydził, sugerując symetrię w relacjach Rosji i Polski z Unią. Nie zdziwię się jednak, gdy granie rolą pariasa stanie się narzędziem Kremla w pacyfikowaniu Warszawy podczas rozmów z Zachodem. Wówczas naprawdę odczujemy skutki frontów, które rząd PiS otworzył w Brukseli. I skutki dolewania paliwa polexitowego, którego nie szczędzi sobieopozycja.