Ministrowie obrony Sojuszu będą dziś zdalnie rozmawiać o tym, jak wspólnie przeciwdziałać pandemii i… dezinformacji wokół niej.
– Wszystkie państwa członkowskie są dotknięte (COVID-19 – red.) jednocześnie. Ale nie wszystkie w takim samym stopniu. Wciąż mamy możliwości przesuwania zasobów. Niektórzy mają nadwyżki w sprzęcie, które mogą przesłać innym – mówił na wczorajszej konferencji prasowej Jens Stoltenberg, sekretarz generalny Sojuszu Północnoatlantyckiego. Te przesuwanie zasobów właśnie się dokonuje.
Luksemburg przekazał Hiszpanii półtorej tony materiału TYVEK. I choć nie brzmi to imponująco, to właśnie z tego tworzywa produkuje się kombinezony ochronne, których dziś na Półwyspie Iberyjskim brakuje. Czesi najmłodszemu członkowi NATO – Macedonii Północnej przesłali z kolei milion maseczek. Władzom w Skopje pomagały również m.in. Stany Zjednoczone. Z kolei Brytyjczykom wsparcia udzieliła np. Turcja. Takich przykładów jest więcej. Kraje członkowskie (w tym Polska) korzystały z możliwości transportu lotniczego w ramach sojuszniczego programu SALIS.
O tym, jak wsparcie między sojusznikami można wzmocnić, mają dziś rozmawiać ministrowie obrony krajów Sojuszu. W spotkaniu wezmą udział także przedstawiciele Szwecji, Finlandii i organów Unii Europejskiej.
Ważnym tematem ma być też walka z dezinformacją. – Podmioty państwowe i niepaństwowe, wykorzystując kryzys, próbują nas podzielić. Musimy temu przeciwdziałać, a najlepszą obroną jest wolna prasa – tłumaczył Stoltenberg. W rosyjskich mediach pojawiały się m.in. informacje o tym, że to NATO stworzyło koronawirusa jako broń. Rosjanie snują też narracje o tym, że państwa sojusznicze nie pomagają sobie, a sam Sojusz Północnoatlantycki jest niewydolny i wkrótce się rozpadnie. Moskwa sugeruje również, że NATO lobbuje za podnoszeniem wydatków na obronność kosztem przeznaczania środków na ochronę zdrowia. To nieprawda, a trend w debacie o wydawaniu pieniędzy jest raczej odwrotny. Cel wydawania 2 proc. PKB na wojsko może być w przyszłości zagrożony.
Nieco bardziej subtelne narracje snują podmioty chińskie, które starają się pokazać, jak władze w Pekinie pomagają innym krajom, ukrywając doniesienia o skali epidemii w Chinach, za to eksponując, jak państwo wychodzi z kryzysu. W przekazie reżimu komunistycznego brakuje również doniesień o pomocy, którą wysyłano do tego azjatyckiego państwa w czasie najgorszego kryzysu w Wuhan z Europy. Brakuje również danych o tym, że pomoc, którą świadczy Pekin, to działanie komercyjne. Tak jest w przypadku relacjonowanego szeroko transportu, który wczoraj przyleciał do Polski samolotem An-225 Mrija. Państwo Środka na tych transakcjach po prostu zarabia.
Nadmiar propagandy z Rosji i Chin nie zmienia jednak faktu, że na Zachodzie pojawiło się sporo analiz na temat błędów popełnionych przez NATO w czasie kryzysu COVID-19. O tym, że Sojusz zareagował zbyt późno i w kryzysie zabrakło przywództwa Stanów Zjednoczonych, piszą Derek Chollet, Steven Keil i Michał Baranowski z German Marshall Fund w komentarzu opublikowanym w DefenseOne. – Jeśli NATO nie wykorzysta tego momentu, kryzys koronawirusowy może podważyć wiarygodność Sojuszu i ponownie doprowadzić do zadawania pytania o cel jego istnienia. Tylko że tym razem w niebezpiecznym świecie po pandemii. Jeśli Sojusz nie będzie postrzegany jako podmiot pomagający w zmniejszaniu obciążeń krajów spowodowanych pandemią, takich jak pomoc w transporcie lotniczym lub demonstrowanie solidarności sojuszniczej, dostarczy amunicję tym, którzy chcą go osłabić lub zdemontować – tłumaczą analitycy. Proponują skupienie się na trzech ważnych obszarach. Po pierwsze, Sojusz powinien używać swoich samolotów transportowych do pomocy także innym krajom, szczególnie w Afryce i na Bliskim Wschodzie, gdzie można się spodziewać wzrostu liczby zakażeń. To by pokazało, że nie tylko Chińczycy mają takie zdolności. Po drugie, NATO powinno już przygotowywać wspólne plany obrony na kolejną pandemię. Wreszcie eksperci twierdzą, że potrzebna jest dyskusja o przyspieszeniu procesu decyzyjnego.
Dzisiejsze spotkanie na szczeblu ministerialnym odbywa się z wykorzystaniem bezpiecznych wideo łączy. I jest to postrzegane jako krok do przodu i potwierdzenie tego, że organizacja – zgodnie z tym, co powtarza Stoltenberg – potrafi się adaptować do nowych warunków.