Pierwszy świadek rozpoczął w poniedziałek składanie zeznań przed stołecznym sądem w tzw. pierwszym dużym procesie dot. afery reprywatyzacyjnej. "Byłem researcherem. Szukałem osób i dokumentów związanych z nieruchomościami do odzyskana, były ich setki" - mówił przed sądem współpracownik głównego oskarżonego.

Jak mówił w poniedziałek świadek, handlarz roszczeń oskarżony o oszustwa przy reprywatyzacji Maciej M. dawał mu listy nieruchomości, którymi był zainteresowany. "Na listach otrzymywanych od pana M. były dziesiątki może setki nieruchomości. Najbardziej interesowały go nieruchomości niezabudowane, które można zabudować w przyszłości" - wskazywał świadek.

W poniedziałek przed Sądem Okręgowym w Warszawie odbyła się kolejna rozprawa w tzw. pierwszym dużym procesie dotyczącym reprywatyzacji warszawskich nieruchomości, w którym siedem osób jest oskarżonych o łącznie 24 przestępstwa. Wartość wyrządzonych przez nich szkód to prawie 300 mln zł. W procesie toczącym się od sierpnia ub.r. wyjaśnienia złożyli już wszyscy oskarżeni. Postępowanie przeszło teraz w fazę odbierania przez sąd zeznań od świadków.

Na pytania m.in. sądu odpowiadał pracownik branży nieruchomości, który przez niemal siedem lat współpracował z Maciejem M. Jak wyjaśniał, na zlecenie oskarżonego poszukiwał spadkobierców dawnych właścicieli stołecznych nieruchomości. "Pracowałem z panem M. przy roszczeniach dekretowych. Poszukiwałem spadkobierców na terenie całego kraju i dokumentów archiwalnych po to, żeby ustalić następstwo prawne tych osób. Byłem researcherem" - mówił świadek.

Jak podkreślił, nieruchomości były wskazywane przez Macieja M. Świadek szukał śladów spadkobierców w archiwach sądowych, internetowych bazach danych m.in. Instytutu Yad Vashem, amerykańskich i izraelskich książkach telefonicznych. W ten sposób ustalał spadkobierców zreprywatyzowanych później nieruchomości m.in. Twardej 6, Twardej 8, Twardej 10, Siennej 29 i Królewskiej 39. Ostatecznie pozyskane informacje o następstwie prawnym nieruchomości przekazywał innemu oskarżonemu w tym procesie mecenasowi Andrzejowi M.

Świadek zeznał też, że wykonywał zlecenia dla Macieja M. przez prawie siedem lat do 2010 r., kiedy oskarżony nagle zerwał z nim współpracę. "Przyszedłem do biura i zamki były wymienione (...) Przez te sześć, siedem lat byłem siedemnaście razy zwalniany z pracy przez pana M. w różnej formie.(...) Nie podobała mu się moja praca i byłem zwalniany z pracy, przyzwyczaiłem się do tego. (...) Pan M. po dwóch dniach się do mnie odzywał tak, jakby nic się nie stało. Wracałem do pracy i robiłem swoje" - wskazywał świadek.

Akt oskarżenia w tej sprawie został wysłany do sądu w marcu 2018 r. Objął ojca i syna, zajmujących się skupowaniem roszczeń i praw do stołecznych nieruchomości - Macieja M. i Maksymiliana M. oraz znanego warszawskiego adwokata Andrzeja M., dwoje adwokatów występujących jako kuratorzy - Grażynę K.-B. i Tomasza Ż. a także dwóch rzeczoznawców majątkowych - Michała Sz. i Jacka R.

Z informacji prokuratury wynika, że czyny zarzucane oskarżonym zostały popełnione w latach 2010-2015. "Dotyczą one, gdy chodzi o wątek reprywatyzacyjny, adresów przy ulicach: Siennej 29, Twardej 8, Twardej 10 i Królewskiej 39. Tutaj mieliśmy do czynienia z wyłudzeniem praw i roszczeń do nieruchomości metodą na tzw. kuratora" - przekazała prokuratura w marcu 2018 r.

Według prokuratury, oskarżeni odnajdywali osoby będące jednymi ze spadkobierców przedwojennych właścicieli nieruchomości. Następnie adwokat Andrzej M. - również oskarżony w tym procesie - miał występować do sądów z wnioskiem o ustanowienie kuratora dla osób nieznanych z miejsca pobytu lub kuratora spadku nieobjętego. Sądy akceptowały wskazane przez Andrzeja M. kandydatury i wyznaczały kuratorów dla osób, które w chwili podejmowania decyzji miałyby przeszło 100 lat.

Zdaniem śledczych, na podstawie przedłożonych przez kuratorów (adwokatów Tomasza Ż. i Grażynę K.-B.) wniosków i operatów szacunkowych (sporządzanych przez oskarżonych rzeczoznawców Michała Sz. i Jacka R.) sądy wyrażały zgodę kuratorowi na zniesienie praw i roszczeń do nieruchomości za rażąco niską kwotę, w stosunku do jej wartości. W jednym przypadku, za ogół praw i roszczeń do nieruchomości wartej 45 mln 573 tys. zł, zapłacono 345 tys. zł. W innym za ogół praw i roszczeń do nieruchomości wartej 24 mln 263 tys. zł zapłacono 422 tys. 318 zł – podawała prokuratura.