Prezydent USA Donald Trump jest nieprzewidywalny, prowadzi politykę, która skazuje nie tylko Amerykanów, ale także pozostałą część świata. Dzisiaj Polska nie jest sojusznikiem Stanów Zjednoczonych, bo jest równie nieobliczalna - mówi PAP Robert Biedroń, który ma być wspólnym kandydatem Lewicy na prezydenta.

Zdaniem Biedronia, w obecnej polityce międzynarodowej Polska nie jest sojusznikiem Stanów Zjednoczonych, bo nie została wcześniej poinformowana o działaniach USA na Bliskim Wschodzie. W rozmowie z PAP mówi też, że nieobecność prezydenta Polski na rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau w Jerozolimie pokazuje słabość polskiej dyplomacji.

PAP: Krytykował pan wielokrotnie prezydenta USA Donalda Trumpa, a to Stany Zjednoczone są strategicznym partnerem Polski. Jak pan sobie wyobraża relacje z USA, bo szanse, by Trumpa zastąpili Bernie Sanders albo Elizabeth Warren z Partii Demokratycznej, którzy są panu bliżsi ideowo, są póki co małe.

Robert Biedroń: Trump jest nieprzewidywalny, prowadzi politykę, która skazuje nie tylko Amerykanów, ale także pozostałą część świata na nieprzewidywalność i dlatego potrzebuje przewidywalnych partnerów. Dzisiaj Polska nie jest sojusznikiem Stanów Zjednoczonych, bo jest równie nieobliczalna. Gdyby była, to Stany Zjednoczone traktowałyby nas po partnersku i uprzedziły o działaniach na Bliskim Wschodzie, a tego nie zrobiły. Polska dyplomacja jest zaskakiwana za każdym razem. A to oznacza, że nie ma sojuszu, że nie traktuje się nas poważnie. Ten sojusz przywróci tylko traktowanie Stanów Zjednoczonych po partnersku, a nie polityka na kolanach, którą prowadzi dzisiaj Andrzej Duda oraz Prawo i Sprawiedliwość.

Realną zmianę może zagwarantować tylko ktoś, kto będzie miał siłę i odwagę powiedzieć Trumpowi: "Są granicę, których przekraczać nie można". Jeżeli jesteśmy w jednym sojuszu, jeżeli Polska ma być najbliższym przyjacielem Stanów Zjednoczonych w Europie, to my jako sojusznicy musimy być informowani o pewnych sprawach. Być może dyplomacja Stanów Zjednoczonych nie informowała nas dlatego, że wie, iż polska dyplomacja jest w tak słabym stanie, że nie potrafi utrzymać sekretu, że byłby wyciek, że wywiad irański dowiedziałby się o planowanym ataku. Do tego doprowadziło Prawo i Sprawiedliwość.

PAP: Reakcje prezydenta i premiera na wydarzenie na Bliskim Wschodzie są niewystarczające?

R.B.: One są wręcz żadne. Nie są spójne z niczym, co jest racją stanu Polski, Unii Europejskiej, naszego kontynentu i dobrych stosunków sojuszniczych. Polska obecnie nie prowadzi żadnej polityki w tym zakresie. Reagujemy tylko na wydarzenia, których jesteśmy biernym obserwatorem i to jest największa tragedia. Polska przez lata miała ambicję być bliskim sojusznikiem Stanów Zjednoczonych, odgrywać ważną rolę w NATO i Unii Europejskiej. A dzisiaj się okazuje, że nasz minister spraw zagranicznych może tylko komentować doniesienia medialne, bo to z mediów dowiaduje się o rzeczach, które powinien wiedzieć na długo przed opinią publiczną. Boję się o bezpieczeństwo Polski, bo nie wiem, czego jeszcze pan minister Jacek Czaputowicz czy prezydent Andrzej Duda nie wiedzą i dowiedzą się dopiero z TVN, TVP czy z PAP-u.

PAP: Jak zachowałby się pan w kwestii uroczystości w 75. rocznicę wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau organizowanych w Jerozolimie, na które prezydent Duda nie pojedzie, bo zabrakło czasu na zabranie przez niego głosu?

R.B.: To znowu obnaża słabość naszej dyplomacji. Jak można było doprowadzić do sytuacji, w której głowa państwa tak tragicznie doświadczonego przez Holokaust, tak tragicznie doświadczonego przez II wojnę światową, nie weźmie udziału w wydarzeniu upamiętniającym ofiary tego największego ludobójstwa w dziejach naszego kontynentu. Gdyby polska dyplomacja od kilku miesięcy kuluarowo prowadziła rozmowy z Izraelem, z Francją, z Niemcami, z Rosją, nie byłoby tej sytuacji i polski prezydent mógłby tam wystąpić i nie byłby konfrontowany z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Ale tego nie zrobiono. To są zaniedbania pokazujące słabość polskiej dyplomacji. To pokazuje, że Polska jest osamotniona. Naszym partnerem nie jest ani Izrael, z którym się pokłóciliśmy, ani Francja, ani Niemcy. Możemy rozmawiać tylko z San Escobarem. Niestety San Escobar nie istnieje.

PAP: Prezydent jest także zwierzchnikiem sił zbrojnych, a lewica w kampanii parlamentarnej opowiadała się przeciw zakupom sprzętu wojskowego od USA, a teraz domagała się wycofania polskich żołnierzy z Iraku. Jakie są zatem propozycje lewicy?

R.B.: Polska jest w awangardzie, jeżeli chodzi o nakłady finansowe na armię - przeznaczamy dwa procent PKB. Jesteśmy liderem wśród państw NATO i naprawdę dużo bogatsze państwa nie przeznaczają takich pieniędzy jak Polska. Nie widzę żadnego powodu, żebyśmy mieli zwiększać te nakłady, dokonywać kolejnych zakupów samolotów szturmowych. Po co nam samoloty szturmowe? Czy to oznacza, że będziemy napadali na Niemców? Francuzów? Do czego będziemy wykorzystywali samoloty szturmowe? Nie potrzebujemy takich zakupów. My potrzebujemy armii, który będzie kompatybilna, współpracująca, rozumiejąca wymogi dzisiejszego świata i potrzeby sojusznicze NATO. Być może powinniśmy zainwestować w wywiad, bo nasz ewidentnie nie działa zbyt sprawnie, skoro minister spraw zagranicznych i prezydent o wydarzeniach na Bliskim Wschodzie dowiadują się z mediów.

PAP: Opowiadacie się za likwidacją Instytutu Pamięci Narodowej, Polskiej Fundacji Narodowej. Co jeszcze zamierzacie likwidować?

R.B.: Lewica będzie likwidowała to, co jest niepotrzebne społeczeństwu. Jeżeli jest instytucja, która zajmuje się przepisywaniem historii pod dyktando jednej partii, grzebaniem w przeszłości naszych obywateli i obywatelek, utrzymuje sztab prokuratorów, którzy nie są w stanie przeprowadzić żadnego śledztwa, które byłoby w interesie społecznym, a grzebią tylko w życiorysach innych ludzi, to trzeba tę instytucję raz na zawsze zlikwidować. IPN nie służy Polkom i Polakom, służy wyłącznie interesom partii politycznych.

Polska Fundacja Narodowa? Jeżeli Prawo i Sprawiedliwość chce fajerwerków, to niech zapłaci za nie z własnych pieniędzy, a nie z pieniędzy publicznych. Takich zabawek, które są w rękach polityków jest bardzo wiele i trzeba to ograniczyć. Te pieniądze nie są tylko w tych wszystkich spółkach, fundacjach, instytucjach - one są w generalnie źle zarządzanym państwie. Ja już udowodniłem, że potrafię wyprowadzić źle zarządzaną czy nie najlepiej zarządzaną instytucję na prostą. Zrobiłem to w Słupsku. Odziedziczyłem piąte najbardziej zadłużone miasto w Polsce. Dzisiaj Słupsk jest przykładem dobrze zarządzanego miasta, gdzie budżet jest z nadwyżką i gdzie są pieniądze na inwestycje. Inwestycje w i dla ludzi, a nie niepotrzebne instytucje. Teraz czas na całą Polskę.