Senat ma zamiar zapytać CBA o sprawę szefa NIK Mariana Banasia; ta afera pokazuje jak w soczewce, że mechanizmy państwa prawa zostały zburzone - mówił we wtorek marszałek Senatu Tomasz Grodzki.

Grodzki zapytany w TVN24 o sprawę szefa NIK Mariana Banasia zapowiedział, że Senat ma zamiar zapytać CBA, "jak to się stało, że poważne, duże państwo popełniło na przestrzeni wielu miesięcy taką istotną pomyłkę". Pytany czy opozycja powinna "pomóc partii rządzącej usunąć Mariana Banasia" z funkcji szefa NIK odpowiedział: "jeśli chodzi tu o zmienianie konstytucji 38-milionowego narodu dla sprawy jednego człowieka, to byłoby to kompletnie niepoważne". Dodał, że jego zgody na to nie ma.

Pytany, czy sprawa Banasia nie jest korzystną dla opozycji, marszałek stwierdził, że patrzenie w ten sposób byłoby instrumentalnym traktowaniem polityki. "Marzy mi się państwo, w którym wszyscy są równi wobec prawa, w którym to prawo obowiązuje tak samo szeregowego Kowalskiego, jaki i potężnego polityka, gdzie istnieją mechanizmy trójpodziału władzy, gdzie jest pewna równowaga" - podkreślił. Grodzki ocenił, że "jak w soczewce sprawa prezesa NIK pokazuje, że to wszystko zostało zburzone".

Dymisji od prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia domagają się prominentni politycy PiS. Premier Mateusz Morawiecki ocenił, że wnioski z raportu CBA powinny skłaniać prezesa NIK do dymisji. "Jeśli tak się nie stanie, mamy plan B" – mówił szef rządu, ale nie podał szczegółów.

Na początku grudnia Prokuratura Regionalna w Białymstoku wszczęła śledztwo w sprawie m.in. podejrzeń nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych i deklaracjach podatkowych Mariana Banasia. Podstawą wszczęcia śledztwa są trzy zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, które wpłynęły do białostockiej prokuratury: od grupy posłów opozycji, m.in. posła Jana Grabca (KO), Generalnego Inspektora Informacji Finansowej i z CBA, które przeprowadziło kontrolę oświadczeń majątkowych Banasia.

W zamieszczonym na stronie NIK oświadczeniu wideo Banaś powiedział, że był gotów złożyć rezygnację, ale stał się przedmiotem brutalnej gry politycznej. Oświadczył, że NIK jest jednym z najważniejszych urzędów państwowych a on jako prezes Izby nie może pozwolić, by "stała się ona przedmiotem politycznych rozgrywek i targów". Zapowiedział, że będzie kontynuował misję prezesa NIK w poczuciu odpowiedzialności. Zadeklarował zarazem, że jest gotów odpowiedzieć na każde pytanie śledczych, a jeśli zajdzie potrzeba, zrzec się immunitetu przysługującego prezesowi NIK.