Jeżeli zarobki w Polsce nie wzrosną, to specjaliści nadal będą wyjeżdżali za granicę – powiedział w niedzielę w Toruniu minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Dodał, że obóz Zjednoczonej Prawicy ma na najbliższe cztery lata plan znaczącego wzrostu wynagrodzeń Polaków.

Ziobro ocenił, że wybory parlamentarne 13 października będą niezwykle istotne, gdyż zadecydują o strategicznym kierunku rozwoju Polski. Podkreślił, że są dwie – zupełnie wykluczające się – wizje rozwoju. Jedną jego zdaniem prezentują PO, SLD i PSL, a drugą PiS. Przypomniał, że cztery lata temu konkurenci PiS mówili, że ta partia nie będzie mogła zrealizować swoich zobowiązań, m.in. wprowadzić programu 500 plus i obniżyć wieku emerytalnego.

"Donald Tusk, Ewa Kopacz, minister Jacek Rostowski mówili, że tego nie da się zrobić, bo nie ma i nie będzie na nasze pomysły pieniędzy. Wskazywali, że gospodarka się od tego zawali. Jesteśmy po czterech latach naszych rządów i trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie: czy gospodarka się zawaliła? Odpowiedź jest państwu znana. Polska gospodarka stoi na podium najlepiej rozwijających się gospodarek w Europie. Program 500 plus realizujemy, wiek emerytalny obniżyliśmy i dodajemy kolejne programy społeczne. To wszystko stało się dodatkowym paliwem pchającym naszą gospodarkę do przodu" – mówił Ziobro.

Dodał, że celem na kolejne lata jest wyraźne podniesienie zarobków Polaków. Stwierdził, że jego środowisko nie może tolerować dalej sytuacji, w której Polska traktowana jest jako kraj taniej siły roboczej w Europie. Ocenił, że Polacy nie mogą zarabiać gorzej niż sąsiedzi z innych krajów, bo to hamuje dalszy rozwój gospodarczy nad Wisłą.

Ziobro dodał, że jeżeli płace w Polsce nie wzrosną, to nadal będą z kraju wyjeżdżali dobrze przygotowani specjaliści – szczególnie młodzi ludzie.

"Oni tam będą płacić podatki, tworzyć firmy, tam będą pracować i widzieć przyszłość swoich rodzin. My wiemy, jak podwyższyć w Polsce zarobki i mamy zarysowany plan na najbliższe cztery lata" – powiedział Ziobro.

Podkreślał, że przeciwnicy polityczni Zjednoczonej Prawicy kwestionują wszystkie projekty obozu rządzącego, ale ostatnie cztery lata w jego ocenie udowodniły znacznie lepsze przygotowanie merytoryczne ekspertów tego środowiska, a nie opozycji. Dodał, że nawet ekonomiści wypowiadający się w mediach nieprzychylnych obecnej władzy mówią, że wzrost zarobków może być pozytywnym impulsem dla polskiej gospodarki.

Ziobro poparł w Toruniu ubiegającego się o mandal poselski Mariusza Kałużnego, który kandyduje do Sejmu z ósmego miejsca na liście PiS. Wskazał, że jest to osoba kierująca się w życiu konserwatywnymi wartościami, które nie są jedynie deklarowane, ale widoczne w jego codziennej pracy. Podkreślił także, że jest to bardzo dobry menadżer, który z dużym powodzeniem kieruje Centralnym Ośrodkiem Sportu w Warszawie.

Kałużny poinformował, że w ostatnim tygodniu kampanii zamierza spotkać się jeszcze z mieszkańcami 42 miejscowości w okręgu toruńsko-włocławskim, co nazwał swoistym "maratonem".

"Działania ministra Zbigniewa Ziobry w ostatnich czterech latach, to jest także mój program. Chciałbym ramię w ramię kontynuować dotychczasowe działania. Moim celem i priorytetem jest Polska uczciwa, sprawiedliwa, wolna od mafii VAT-owskich, mafii paliwowych, Polska silna przeciwko mafiom i troszcząca się o obywateli" – wskazał Kałużny.

Powiedział również o swojej akcji internetowej dotyczącej partii Nowoczesna.

"Ta partia zaciągnęła kredyt, którego nie spłaca. Podjąłem akcję +nie płacę za Nowoczesną+. Nie może być tak, że obywatele płacą za Nowoczesną kredyt. Dzisiaj pani Lubnauer mówi, że spłaci to mąż drugiej posłanki bądź Skarb Państwa. W nowej kadencji Sejmu będę domagał się od wszystkich posłów, którzy w 2015 r. startowali z list tej partii, żeby ten kredyt spłacili. Albo niech go spłaci pan Grzegorz Schetyna, który przyjął tych posłów na listy" – mówił Kałużny.