Prezydent Łotwy Egils Levits mówi DGP, że to nie jest dobry moment na zniesienie sankcji nałożonych na Rosję, bo jej postępowanie nie uległo zmianie.
Które obszary relacji polsko-łotewskich uznaje pan za najważniejsze?
Utrzymujemy bliskie relacje w wielu obszarach. Jesteśmy sojusznikami w Unii Europejskiej i NATO, łączy nas wiele wspólnych interesów. Polska jest dla Łotwy jednym z najważniejszych partnerów handlowych. Relacje gospodarcze są na dobrym poziomie. Szczególnie interesują nas kwestie transportowe, zwłaszcza projekt Rail Baltica, budowane połączenie kolejowe, które połączy Finlandię, Estonię, Łotwę i Litwę z Polską i resztą Europy. To bardzo ważna inwestycja dla wszystkich wymienionych państw, która powinna być też uzupełniona o modernizację połączenia kolejowego łączącego Warszawę z Litwą. Polska jest tym zainteresowana, a dla Łotwy to bardzo ważne.
Nasze wspólne interesy dotyczą też sfery bezpieczeństwa. Trwają dyskusje na temat wzmocnienia amerykańskiej obecności w naszym regionie. W jaki sposób powinniśmy do tego dążyć?
To kwestia ważna dla całego regionu. Amerykańska obecność jako część obecności natowskiej wzmacnia bezpieczeństwo Polski i państw bałtyckich. Cieszymy się z decyzji USA i mamy nadzieję, że Amerykanie będą bardziej obecni nie tylko w Polsce, ale też na Łotwie. Amerykanie są już w naszym kraju na zasadach rotacyjnych. To ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa całej Europy. Powinniśmy być w tej kwestii zjednoczeni z naszymi amerykańskimi przyjaciółmi – tylko w ten sposób będziemy silni. Przypuszczam, że także Amerykanie z geostrategicznego punktu widzenia są zainteresowani wzmocnieniem współpracy transatlantyckiej.
Ten temat wiąże się z polityką wschodnią Unii Europejskiej. Coraz częściej słychać głosy ze strony niektórych przywódców, że powinniśmy dążyć do poprawy relacji z Rosją. Ostatnio pojawiły się one po uwolnieniu przez Rosjan ukraińskich jeńców wojennych. Inni odpowiadają, że to nie jest właściwy moment, skoro Moskwa nie zmieniła swojej polityki wobec sąsiadów. Jakie jest pana zdanie?
Zawsze powinniśmy dążyć do dobrych relacji z Rosją, ale powinny się one opierać na zasadach prawa międzynarodowego i wzajemnym szacunku obu stron. Jeśli te warunki zostaną spełnione, nie będzie przeszkód do poprawy relacji z Rosją. Ale to zależy od zachowania Rosji. Jeśli spojrzymy na mapę, zobaczymy, że Krym jest wciąż okupowany, a na wschodniej Ukrainie trwa wojna. Nie możemy tego ignorować. Powinniśmy być silni w naszym żądaniu przestrzegania prawa międzynarodowego.
Czyli to nie jest dobry moment na łagodzenie sankcji nałożonych na Kreml?
Nie widzę różnicy między sytuacją obecną a sytuacją sprzed trzech miesięcy. Nic się nie zmieniło w rosyjskim podejściu. Nie ma powodu, by zmieniać nasze – europejskie, łotewskie, pewnie również polskie – stanowisko, którego celem jest przywrócenie sytuacji zgodnej z prawem międzynarodowym. Bez zmiany rosyjskiej polityki nie widzę ku temu powodów. Nasze zasady są silne. Powinniśmy pamiętać o przywiązaniu do demokracji i praworządności, na których zbudowane są nasze państwa.
Na czym powinna się opierać nasza polityka wobec Ukrainy? W jakim miejscu widzi ją pan w przewidywalnej przyszłości?
Naród ukraiński powinien mieć swobodę kształtowania własnej polityki i decydowania, czy Ukraina jest państwem europejskim w znaczeniu przywiązania do zasad demokracji i praworządności. Jeśli Ukraina podejmie decyzję o zbliżeniu się z UE, powinniśmy powitać ją z otwartością.
Dotyczy to również NATO?
Oczywiście, że tak. Trzeba uszanować wolę narodu ukraińskiego, która powinna być wyrażona w sposób demokratyczny. Jeśli Ukraina chce zostać członkiem NATO i UE, a istniejące warunki członkostwa zostaną spełnione, kraj ten powinien dołączyć do rodziny europejskiej.
Łotwa i Polska graniczą z Białorusią. Kraj ten od miesięcy jest poddawany narastającej presji Rosji, która dąży do przyspieszenia integracji. Z drugiej strony Mińsk pozostaje wojskowym sojusznikiem Moskwy. Jak powinniśmy reagować na napięcia w relacjach białorusko-rosyjskich?
W europejskim interesie leży zachowanie silnej państwowości białoruskiej, a nie jej osłabianie. Sądzę, że taka jest też wola narodu białoruskiego.
To znaczy, że nie powinniśmy izolować białoruskich przywódców?
Nie powinniśmy izolować Białorusi. Jesteśmy zainteresowani dobrymi relacjami z silnym i niepodległym państwem białoruskim. Równocześnie powinniśmy pamiętać o wartościach demokracji i rządów prawa, które wyznajemy w Europie. Nie powinniśmy o nich milczeć.
Pośrednio z tematyką wschodnią jest związane pytanie o kondycję łotewskiego sektora bankowego. Wielokrotnie pojawiały się oskarżenia, że łotewskie banki bywają wykorzystywane przez oligarchów z dawnego ZSRR do przeprowadzania nieprzejrzystych operacji finansowych. W jaki sposób Łotwa radzi sobie z tym problemem?
Niestety, w przeszłości to był problem, ale w ostatnich latach Łotwa zrobiła wiele, by go rozwiązać. Wprowadzamy rekomendacje komitetu Moneyval (Komitet Ekspertów ds. Oceny Systemów Zwalczania Procederu Prania Pieniędzy i Finansowania Terroryzmu przy Radzie Europy – red.) i zanotowaliśmy w tej sferze postęp doceniony także przez władze amerykańskie. Uważam, że nasze problemy z tym związane przeszły już do historii.
Jaki jest pana stosunek do sporów polskiego rządu z Komisją Europejską? Jako wieloletni sędzia Trybunału Sprawiedliwości UE jest pan w tej sprawie specjalistą. Jakie jest optymalne rozwiązanie sporu?
Konflikt powinien być zredukowany do jego istoty, bo bywa postrzegany jako większy niż jest w rzeczywistości. Jeśli spojrzymy na Polskę jako kraj przywiązany do zasad demokracji i praworządności, niektóre decyzje polskiego rządu, związane z wiekiem emerytalnym sędziów i innymi kwestiami, mogą być uznane za wątpliwe. To powinno być rozstrzygnięte przez Trybunał Sprawiedliwości UE. W niektórych sprawach TSUE już się wypowiedział. W przyjmowaniu niektórych rozstrzygnięć sam brałem udział. Po decyzji TSUE problem jest rozwiązany, bo Polska, jak i inne państwa członkowskie, musi szanować rozstrzygnięcia trybunału. Wszystkie strony powinny starać się nie eskalować politycznego wymiaru konfliktu, lecz spojrzeć, na czym konkretnie polega problem i próbować go rozwiązać – z udziałem TSUE lub bez niego.
A jeśli dojdzie do głosowania w sprawie nałożenia sankcji na Polskę, jak Łotwa zagłosuje?
Łotwa nie wypracowała stanowiska w tej sprawie, więc nie mogę powiedzieć, jak zagłosuje, ale moje osobiste zdanie jest takie, że powinniśmy zrobić, co w naszej mocy, by nie stosować mechanizmu sankcji. Polityczne reperkusje jego użycia byłyby ogromne dla UE jako całości. Powinny o tym pamiętać zarówno polskie władze, jak i instytucje unijne.
Przed nami brexit. W Wielkiej Brytanii mieszka zarówno wielu Polaków, jak i Łotyszy. Czy według pana jesteśmy jako region gotowi na brexit bez umowy? Czy Łotwa przygotowuje się do wsparcia swoich obywateli w przypadku spełnienia się czarnego scenariusza?
Musimy się z tym liczyć. Nasz rząd się na to przygotowuje. Oczywiście mamy nadzieję, że do tego nie dojdzie, ale ta nadzieja topnieje z dnia na dzień. Powinniśmy umówić się z Wielką Brytanią na utrzymanie stabilnego statusu naszych obywateli żyjących w tym kraju.
Na koniec dwa pytania dotyczące polityki energetycznej. Pierwsze dotyczy gazociągu Nord Stream 2. Jakie jest stanowisko Łotwy w sprawie jego budowy?
Jest ono konsekwentne od samego początku. Nie popieramy NS2, nie chcemy zwiększać uzależnienia od dostaw surowców z Rosji. To cel strategiczny, szczególnie ważny dla Łotwy. Widzimy, że ta inwestycja postępuje, ale nasze stanowisko się nie zmienia. My natomiast wspólnie z Estonią i Finlandią próbujemy budować północny rynek energetyczny, który w perspektywie mógłby zostać rozszerzony także o Litwę i Polskę.
Inną kontrowersyjną inwestycją jest Białoruska Elektrownia Atomowa (BiełAES) w Ostrowcu. Obawia się jej zwłaszcza Litwa, która – podobnie jak Polska – zapowiedziała, że nie będzie kupować prądu z BiełAES. Łotwa nie zaprezentowała tak zdecydowanego stanowiska. Będziecie kupować prąd od Białorusinów?
Dla Łotwy priorytetem jest bezpieczeństwo tej elektrowni. Osobiście mam wątpliwości, czy istnieje potrzeba kupowania energii stamtąd. Także w tym kontekście ważne jest stworzenie północnego rynku energetycznego.
Czy uważa pan – bazując na posiadanej obecnie wiedzy – że możemy dziś odpowiedzialnie powiedzieć, iż białoruska inwestycja jest bezpieczna?
To rola ekspertów, a nie polityków, by odpowiadać na takie pytania, ale zachowujemy w tej sprawie ostrożność. Jeśli stwierdzimy, że elektrownia podwyższa ryzyko w regionie, powstrzymamy się od kupna energii stamtąd. Bezpieczeństwo jest dla nas priorytetem.