Kilkanaście krajów UE w mniej lub bardziej oficjalny sposób zgłosiło swoich kandydatów na komisarzy do nowej Komisji Europejskiej, na czele której stanie na jesieni Ursula von der Leyen. Trwają zakulisowe negocjacje w sprawie podziału tek.

Polska zapowiedziała w czwartek, że jej kandydatem będzie obecny szef gabinetu prezydenta Andrzeja Dudy, Krzysztof Szczerski.

Procedura wyboru komisarzy jest ściśle określona. Kraje członkowskie na posiedzeniu Rady Europejskiej przyjmują w porozumieniu z nowo wybranym przewodniczącym KE listę kandydatów, po jednym z każdego państwa unijnego.

Następnie kandydaci prezentują się przed właściwymi komisjami Parlamentu Europejskiego, a potem komisje te obradują za zamkniętymi drzwiami, aby przygotować ocenę wystąpienia oraz kompetencji kandydata. Ocenę przekazuje się przewodniczącemu PE.

W przeszłości zdarzyło się, że negatywna ocena spowodowała wycofanie kandydatury. Cały skład KE, w tym przewodniczący oraz Wysoki Przedstawiciel ds. Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa, musi zostać następnie zatwierdzony przez PE w jednym głosowaniu.

Przewodniczący i komisarze po zatwierdzeniu przez europarlament są oficjalnie mianowani przez Radę Europejską, która stanowi większością kwalifikowaną.

W przypadku znacznej zmiany zakresu odpowiedzialności w trakcie kadencji KE, zapełnienia wakatu lub mianowania nowego komisarza w związku z przystąpieniem do UE nowego państwa członkowskiego komisarze, których taka zmiana dotyczy, ponownie stają przed odpowiednią komisją parlamentarną.

Z informacji PAP ze źródeł unijnych wynika, że przyszła przewodnicząca KE von der Leyen odbiera już telefony z unijnych stolic, które zabiegają o jak najlepsze stanowiska.

W czwartek premier Mateusz Morawiecki poinformował po spotkaniu z von der Leyen, że polskim kandydatem na stanowisko komisarza UE jest Krzysztof Szczerski. Szef rządu pytany, jaką tekę obejmie Szczerski, odparł, że jest za wcześnie, aby o tym mówić. Wcześniej zapowiadał, że Polska jest przede wszystkim zainteresowana tekami związanymi z gospodarką i szeroko pojętą infrastrukturą.

Jedną z najgłośniejszych nominacji, zwłaszcza wśród mediów, było w ostatnich dniach wysunięcie przez nowy rząd w Grecji kandydatury głównego rzecznika KE Margaritisa Schinasa. Ten 57-letni były poseł do PE z Nowej Demokracji, absolwent studiów europejskich w Kolegium Europejskim w Brugii, był twarzą i głosem KE Jean-Claude'a Junckera przez ostatnie pięć lat.

Ateny chcą wykorzystać jego wiedzę i umocowanie w strukturach europejskich, by wytargować jak najlepszy obszar do zarządzania.

Nie jest to odosobnione podejście. Podobne myślenie kierowało decyzją władz Słowacji, by kolejny raz postawić na obecnego wiceszefa KE zajmującego się w tej chwili unią energetyczną Marosza Szefczovicza.

Premier Słowacji Peter Pellegrini mówił jeszcze w ubiegłym miesiącu, że jego kraj chce, by to Szefczovicz został ponownie komisarzem. Słowak jest weteranem w Brukseli. Licząc trzymiesięczny epizod w pierwszej KE Jose Manuela Barroso, Szefczovicz może zostać komisarzem po raz czwarty. Bratysława chce, by ponownie był on wiceprzewodniczącym i odpowiadał za sferę związaną z cyfryzacją, finansami lub gospodarką.

Po ustaleniach ostatniego szczytu UE wiadomo też, że kandydatem Holandii jest obecny wiceprzewodniczący KE Frans Timmermans, a Danii - obecna komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager. Oboje nie są związani z rządzącymi obecnie w ich krajach partiami, ale byli kandydatami wiodącymi na szefa KE i zostali nominowani przez swoje stolice. Mają być najważniejszymi zastępcami von der Leyen. Podział ich kompetencji nie został jednak jeszcze ustalony.

Również Łotwa postawiła na obecnego komisarza, wiceprzewodniczącego KE, który zajmuje się euro i stabilnością finansową, byłego premiera Valdisa Dombrovskisa. Był on pierwszą osobą nominowaną do nowej KE, zanim jeszcze przewodniczącą została von der Leyen.

Reelekcji swojego komisarza chce też Bułgaria. Premier tego kraju Bojko Borisow ogłosił, że pragnie, by w KE zasiadała Marija Gabriel. W 2017 roku zastąpiła ona w KE swoją rodaczkę Kristalinę Georgiewę, która odeszła na stanowisko dyrektora zarządzającego w Banku Światowym.

Krytycy tej nominacji wskazywali, że mająca niewielkie doświadczenie Gabriel weszła do KE dzięki poparciu Junckera i rodzinnym koneksjom - jej mąż Francois Gabriel jest doradcą w gabinecie szefa Europejskiej Partii Ludowej Josepha Daula.

Swoich obecnych komisarzy chcą też pozostawić na kolejną kadencję Austria i Irlandia. Przedstawicielem Wiednia jest Johannes Hahn, który zajmuje się polityką sąsiedztwa, a Dublina - Phil Hogan, który zajmuje się rolnictwem. W Brukseli pojawiły się informacje, że Irlandczyk chciałby dostać tekę związaną z handlem.

W lipcu słoweński rząd nominował do KE swojego ambasadora przy UE Janeza Lenarczicza. "Lenarczicz jest doświadczonym kandydatem z bardzo dobrymi referencjami w obszarze międzynarodowym i eksperckim i spełnia wszystkie wymagane kryteria" - ogłosił na Twitterze rząd w Lublanie.

Estonia chce wysłać do Brukseli byłą minister gospodarki i infrastruktury Kadri Simson, Luksemburg - byłego ministra w kilku rządach, europosła Nicolasa Schmita, Węgry - byłego ministra sprawiedliwości, europosła Laszlo Trocsanyi'ego, a Finlandia - byłą minister finansów Juttę Urpilainen.

Przedstawicielem Hiszpanii w KE ma być szef MSZ tego kraju Josep Borrell; został on nominowany przez szczyt UE na szefa unijnej dyplomacji.

Wiele stolic chciałoby teki związanej ze sprawami gospodarczymi i o takim obszarze mówi też Polska. "Najpierw musimy poznać strukturę Komisji Europejskiej. (...) Do tego trzeba będzie dobrać osoby, które mogą pełnić tego typu odpowiedzialną funkcję" - powiedział w lipcu minister ds. europejskich Konrad Szymański.

W Brukseli już się zwraca uwagę, że stolice zignorowały wezwanie von der Leyen, żeby przedstawiać jej dwójkę kandydatów: kobietę i mężczyznę, tak by mogła ona zagwarantować równowagę płci w KE. Z znanych już nominacji wynika, że będzie jej bardzo trudno osiągnąć ten cel.