W nocy z piątku na sobotę w szpitalu w Pradze jeden z hospitalizowanych zaczął strzelać i ranił dwóch innych pacjentów znajdujących się w tej samej sali. Jeden z rannych jest w stanie krytycznym, drugi w stabilnym. Broń napastnikowi zabrały pielęgniarki.

Jak podała policja, 74-letni pacjent oddziału hematologii Kliniki Uniwersyteckiej na Vinohradach (dzielnica Pragi) otworzył ogień z nieznanych powodów. CTK napisała, że przeszkadzały mu osoby znajdujące się z nim w tym samym pokoju.

Rzecznik policji Jan Daniek powiedział, że napastnika obezwładniły i rozbroiły pielęgniarki. Mężczyzna został zatrzymany, ale w związku ze stanem zdrowia nadal przebywa w tej samej klinice. Zdaniem policji broń posiada legalnie.

Przedstawiciele szpitala, wskazując na trwające śledztwo, nie chcieli zabierać głosu w sprawie strzelaniny.

Zdaniem kierownika szpitala Roberta Grilla, z którym rozmawiali reporterzy czeskiego radia, nie można zwiększyć środków bezpieczeństwa w podległej mu placówce. „Szpital musi być dostępny przez 24 godziny dziennie, przez 365 dni w roku, dla każdego, kto może stać się pacjentem. Obecnie środki bezpieczeństwa nie pozwalają nam na wyeliminowanie przypadków wniesienia broni lub materiałów wybuchowych” – powiedział Grill. Jego zdaniem to pierwszy od dziesięcioleci przypadek strzelaniny w tym szpitalu.

Agencja CTK przypomniała, że w czeskich szpitalach zdarzyło się kilka tragicznych przypadków przemocy. W styczniu 2010 r. pacjent kliniki psychiatrycznej w Pradze, który cierpiał na psychozę maniakalno-depresyjną, zabił innego pacjenta. W listopadzie 2015 roku w szpitalu w Ołomuńcu chory psychicznie pacjent, który rzucił się na sanitariusza, zmarł na skutek użycia paralizatora przez policjantów.