20 osób usłyszało zarzuty w związku z pożarami, do których doszło w Grecji w lipcu ubiegłego roku - poinformowały we wtorek źródła sądowe. W wyniku pożarów zginęło sto osób, a miasto Mati w pobliżu Aten zostało zniszczone.

Źródła poinformowały, że wśród podejrzanych jest szef władz regionu Attyka, dwóch miejscowych burmistrzów, były szef ochrony cywilnej i przedstawiciele straży pożarnej. Oskarżeni nie przyznali się do winy.

Zarzuty postawiono też 65-letniemu mieszkańcowi okolicy Mati, który wypalał w otwartej przestrzeni odpady roślinne. To tam miał rozpocząć się pożar. W Mati pożary pochłonęły najwięcej istnień.

Wśród zarzutów jest nieumyślne spowodowanie śmierci, spowodowanie poważnych obrażeń ciała poprzez zaniedbanie oraz podpalenie poprzez zaniedbanie. Oskarżonym grozi do pięciu lat pozbawienia wolności.

Prokuratura sporządziła niemal 300-stronicowy raport, w którym odnotowano "szereg błędów" związanych z reakcją na katastrofę.

Reuters przypomina, że większość ofiar nie była w stanie uciec przed płomieniami w związku z nieodpowiednio zaplanowanym układem dróg. Władzom zarzucano też zbyt wolną reakcję i brak koordynacji w czasie akcji ratunkowej.

Agencja informuje, że zgodnie z greckim systemem prawnym usłyszenie zarzutów nie jest równoznaczne z tym, że dana osoba stanie przed sądem. Sprawa będzie teraz przekazana sędziemu śledczemu.

Ubiegłoroczne pożary w Grecji, które wybuchły 23 lipca, należą do najtragiczniejszych w skutkach w Europie w XXI wieku. (PAP)