Amerykańskie władze ostrzegły kraje Europy Środkowo-Wschodniej przed rosnącymi wpływami chińskiej firmy telekomunikacyjnej Huawei, wskazując na ryzyko szpiegostwa i możliwe próby wywierania wpływu w ramach UE - podał w poniedziałek "Financial Times".

Dziennik podkreślił, że ten temat będzie jednym z kluczowych zagadnień poruszanych przez szefa amerykańskiej dyplomacji Mike'a Pompeo podczas jego wizyty w regionie w tym tygodniu.

Jak zaznaczono, ryzyko wykorzystywania Huawei przez chińskie służby wywiadowcze jest jedną z głównych obaw Waszyngtonu w "strategicznej przepychance z Pekinem i Moskwą we wschodnich krajach UE".

Na spotkaniu z mediami amerykańscy urzędnicy powiedzieli, że "znaczna liczba małych i średnich państw" w Europie Środkowo-Wschodniej - w tym wiele z "większą skłonnością do korupcji" - mogłaby pozwolić Chinom na "penetrację kluczowych sektorów" i wywieranie wpływu w ramach Wspólnoty.

Chińska firma stanowczo zaprzecza oskarżeniom o tego typu działania.

"FT" przypomniał, że w ubiegłym miesiącu polskie władze aresztowały pracownika Huawei pod zarzutami szpiegostwa, a Czechy wykluczyły firmę z publicznych przetargów po ostrzeżeniu ze strony instytucji odpowiedzialnej za cyberbezpieczeństwo kraju.

Jak podkreślono, "polscy urzędnicy uważają Stany Zjednoczone za kluczowy kraj dla bezpieczeństwa narodowego, w szczególności w obliczu odnowionej asertywności Rosji, i liczą na przekonanie USA do stworzenia stałej bazy wojskowej w swoim kraju".

Były szef Agencji Wywiadu Grzegorz Małecki powiedział gazecie, że decyzja o aresztowaniu pracownika Huawei "ma potencjał zakłócenia relacji polsko-chińskich", argumentując, że "powód stojący za tą decyzją, podjętą na najwyższym rządowym szczeblu, musiał być ważniejszy niż dobre stosunki z Chinami".

Jednocześnie przypomniano, że Chiny są obecne w regionie Europy Środkowo-Wschodniej dzięki formatowi 16+1, w który zaangażowany jest aż 11 państw członkowskich UE, ale Pekin "zaprzeczał, że chce użyć tej inicjatywy jako konia trojańskiego dzielącego Europę przez kuszenie (...) finansowaniem dróg, elektrowni i innej infrastruktury".

Przedstawiciel amerykańskiej administracji zapowiedział jednak w rozmowie z "FT", że Waszyngton planuje nasilić dyplomatyczne, handlowe, militarne i kulturalne działania w regionie, aby wzmocnić swoją pozycję jako alternatywy dla Chin i Rosji.

"Nasz pogląd jest taki, że to spóźniony i potrzebny ruch, bo to właśnie po części brak zdecydowanego zaangażowania ze strony USA w Europie Środkowej w ciągu ostatniej dekady stworzył próżnię, którą Chiny i Rosja tak chętnie wykorzystały" - ocenił rozmówca dziennika.

W tym tygodniu w Warszawie odbędzie się również współorganizowana z USA konferencja w sprawie pokoju na Bliskim Wschodzie, która budziła początkowo pewne kontrowersje po tym, jak część komentatorów oceniła tę inicjatywę jako antyirańską i odbiegającą od unijnego stanowiska wobec sytuacji w regionie.

Teheran uznał udział Polski w organizacji konferencji za akt wrogości; tamtejsze MSZ wezwało charge d'affaires ambasady RP, aby zaprotestować przeciw tej konferencji. Jak podało polskie MSZ, polski dyplomata przedstawił irańskiemu resortowi spraw zagranicznych założenia planowanej konferencji.

Minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz wielokrotnie zapewniał, że konferencja bliskowschodnia w Warszawie "nie jest skierowana przeciwko żadnym państwom", a organizatorzy "chcą przedstawić pozytywny program dla Bliskiego Wschodu".

Wśród potwierdzonych uczestników jest m.in. wiceprezydent USA Mike Pence i sekretarz stanu Pompeo. Według źródeł PAP, reprezentację na wysokim szczeblu ministerialnym planuje wysłać także m.in. Wielka Brytania.