Omawiając wtorkowe głosowanie w Izbie Gmin w sprawie renegocjacji umowy wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, francuskie media nazywają w środę obecne rozmowy Londynu z Brukselą "dialogiem głuchych".

Brytyjski parlament przyjął dwie poprawki do uchwały w sprawie brexitu, sugerujące konieczność znalezienia alternatywnego rozwiązania wobec kontrowersyjnego mechanizmu awaryjnego dla Irlandii Północnej (ang. backstop) oraz wskazujące na sprzeciw wobec nieuporządkowanego wyjścia z UE.

Większość komentatorów we Francji przewiduje odroczenie terminu wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii. Badaczka współczesnej historii Wielkiej Brytanii prof. Pauline Schnapper boleje nad tym, że sprawę tak skomplikowaną jak brexit wyniesiono na referendum. Jej zdaniem jest to przyczyną obecnego impasu.

Media wybijają wypowiedź prezydenta Francji Emmanuela Macrona, który wyraźnie mówił, że obecne porozumienie nie będzie powtórnie negocjowane. Wiele francuskich gazet cytuje też szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska, który oświadczył, że "wnioski grudniowego szczytu UE są w tym punkcie całkiem jasne".

Komentując głosowanie w Izbie Gmin na łamach dziennika "Le Parisien", Philippe Martinat zwraca uwagę, że "w ostatnich dniach pojawiły się różnice w stanowisku sojuszników europejskich". Wybija postawę Dublina, który "za żadne skarby, nawet w wypadku +no deal+, nie chce powrotu fizycznej granicy" między Irlandią a brytyjską Irlandią Północną.

Zdaniem komentatora brak jednomyślności "zmusi, być może, przywódców europejskich do przychylenia się do niektórych żądań napływających z drugiego strony kanału La Manche". "Nie ma wątpliwości, że brexit nie nastąpi natychmiast" – konkluduje dziennikarz "Le Parisien".

Tygodnik "L’Express" zamieszcza na swej stronie internetowej wywiad z prof. Schnapper z Sorbony, specjalizującą się we współczesnej kulturze i cywilizacji świata anglojęzycznego. Po stwierdzeniu, że "brexit to sprawa zbyt skomplikowana, by decydowana była w referendum i stąd obecny impas", ekspertka przewiduje, że opóźnienie terminu wyjścia Wielkiej Brytanii z UE "niczego nie załatwi".

"Problem brytyjskich deputowanych polega na tym, że poruszają się bez kontaktu ze światem zewnętrznym i ani przez chwilę nie biorą naprawdę pod uwagę tego, o czym gotowi są dyskutować Europejczycy. A Michel Barnier (główny negocjator Komisji Europejskiej) postawił sprawę jasno: nie ma mowy, by zrezygnować z +backstopu+, ponieważ Irlandczycy nawet nie chcą o tym słyszeć. A jest rzeczą normalną, że UE przychyla się do (żądań) kraju będącego jej członkiem, a nie do tego, który pokazuje jej plecy" – tłumaczy prof. Schnapper.

Zwraca uwagę na "nostalgiczny wymiar brexitu". Ci, którzy wypowiadali się za opuszczeniem UE, wspominali, że przed wejściem do Wspólnoty "kraj był wielkim mocarstwem gospodarczym, mieliśmy związki z całym światem, z których musieliśmy zrezygnować na rzecz Unii – co nie jest zupełnie zgodne z rzeczywistością" - powiedziała ekspertka.

Według prof. Schnapper "ta uproszczona rekonstrukcja przeszłości doskonale zadziałała na starszych wyborców, nieufnych wobec imigrantów i multikulturalizmu". "(...) Wolna wymiana i niepowstrzymana deregulacja, jaką lansuje np. Boris Johnson, stoi w sprzeczności z racjami licznych wyborców, którzy głosowali za brexitem. Warstwy biedniejsze i słabo wykształcone nie chcą Singapuru nad Tamizą, głosowały też przeciw polityce zaciskania pasa" – tłumaczy rozmówczyni "L’Express".