Polityka prezydenta USA stawia UE w coraz trudniejszym położeniu.
Unia Europejska szuka sposobu, jak ochronić interesy Starego Kontynentu przed negatywnymi skutkami zerwania przez Donalda Trumpa porozumienia nuklearnego z Iranem. Decyzja ta oznacza przywrócenie amerykańskich sankcji ograniczających handel z tym krajem, które mogą dotknąć także przedsiębiorstwa europejskie prowadzące tam interesy, o czym pisaliśmy w DGP.
Pakiet ochronny dla biznesu
Unia zamierza przestrzegać porozumienia z Iranem i przygotowuje pakiet ochronny dla europejskiego biznesu mający pomóc zniwelować szkody związane z amerykańskimi restrykcjami. Chodzi o tak zwany status blokujący, który – jak głosi piątkowy komunikat Komisji Europejskiej – „zabroni firmom UE stosowania się do eksterytorialnych sankcji USA”. Część przedsiębiorstw woli jednak nie czekać i już – jak zrobił to między innymi francuski gigant naftowy Total – zawiesić swoje interesy w Iranie.
Decyzje Donalda Trumpa zdominowały nieformalne rozmowy podczas szczytu UE w Sofii w zeszłym tygodniu. Pewne było jedno – wszystkie 28 krajów chce działać jednomyślnie. Zadeklarował to również premier Mateusz Morawiecki, który przyznał, że sprawa umowy nuklearnej zaognia stosunki pomiędzy UE a Stanami Zjednoczonymi. Polski premier wskazywał na potrzebę uzgodnienia z udziałem USA „innego rodzaju porozumienia” z Teheranem, „swego rodzaju ucieczki do przodu”. Dodawał, że kwestią do rozwiązania pozostaje zapowiedziane przez Teheran rozwijanie programu balistycznego oraz „agresywna” polityka Iranu w regionie.
Zamiast ceł liberalizacja handlu
Ogromnym problemem dla Unii pozostają także wprowadzone przez amerykańskiego prezydenta cła na stal i aluminium. Na razie nie obowiązują one Wspólnoty, nie wiadomo jednak, co stanie się po 1 czerwca, gdy przestanie obowiązywać tymczasowe wyłączenie. W Sofii przywódcy również w tej kwestii postawili na ucieczkę do przodu, proponując rozwiązanie z drugiego bieguna – liberalizację handlową. W zamian za zwolnienia z ceł UE jest gotowa na zwiększenie współpracy w sektorze energetycznym czy zniesienie ograniczeń w dostępie do europejskiego rynku samochodowego, na co szczególnie narzeka Donald Trump.
Unia Europejska chce uniknąć wojny handlowej z USA, ponieważ to jej największy partner w eksporcie. Ale nie za wszelką cenę.
– Nie będziemy prowadzić rozmów z mieczem Damoklesa wiszącym nad naszymi głowami – podkreślił szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker. Według niego to kwestia honoru i zasad.
Europa pozbyła się iluzji
Upust irytacji dał szef Rady Europejskiej Donald Tusk, który w Sofii stwierdził, że Unia w zasadzie powinna być wdzięczna Trumpowi. – Dzięki niemu pozbyliśmy się iluzji. Uświadamiamy sobie, że jeśli potrzebujesz pomocnej dłoni, to znajdziesz ją na końcu własnego ramienia – mówił. Tusk podkreślał, że UE musi mieć przygotowany scenariusz na wypadek, gdyby przyszło jej działać na własną rękę, bez USA.
Trump odpowiedział Tuskowi, że to, co o nim mówią w UE, go nie obchodzi. Wskazując na deficyt handlowy, mówił, że USA w zeszłym roku straciły na handlu z UE 151 mld dol. Cła na samochody eksportowane do USA przez unijnych producentów – wskazywał – wynoszą 2,5 proc., natomiast amerykańscy producenci muszą płacić cła w wysokości 10 proc. – Unia Europejska jest okropna dla naszego handlu i pracowników – podkreślił amerykański prezydent.