Wzrosła liczba żołnierzy amerykańskich stacjonujących w naszym kraju. Donald Trump zwiększył finansowanie ich obecności w Europie
OBRONNOŚĆ
W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy media często pokazywały nam obrazy przedstawiające konwoje żołnierzy amerykańskich. Mogliśmy oglądać m.in. Rajd Dragonów czy przemieszczanie się Jankesów z Wybrzeża do Orzysza. Głośno też było o wypadkach drogowych (lubuski odcinek A18) czy kolejowych (Kowalewo Pomorskie) z udziałem wojsk lądowych zza Atlantyku. Tak więc nawet laikowi trudno nie zauważyć znacznego zwiększenia ich zaangażowania w Polsce.
W ostatnich dniach urzędowania Baracka Obamy, w ramach wzmacniania wschodniej flanki Sojuszu Północnoatlantyckiego (tzw. wysuniętej obecności), do Orzysza zaczęli przyjeżdżać amerykańscy żołnierze, którzy tworzą trzon batalionowej grupy bojowej NATO w Polsce. Sojusz ulokował podobne jednostki również na Litwie, Łotwie i w Estonii. Tam trzon tych sił stanowią odpowiednio Niemcy, Kanadyjczycy i Brytyjczycy. Druga zmiana tej jednostki (prawie tysiąc żołnierzy) przyjechała we wrześniu.
Administracja Donalda Trumpa konsekwentnie realizuje w tym wypadku postanowienia szczytu NATO z Warszawy. To kontynuacja polityki Baracka Obamy. – Zmiana administracji w USA czy rządu w Polsce wpływa na koncepcję pewnych rozwiązań, może gdzieś ją przyspiesza, a gdzieś zwalnia, ale zachowujemy instytucjonalną ciągłość współpracy i główny kierunek w żaden sposób się nie zmienia. Współpraca wojskowa to proces długotrwały. Nie ma miejsca na radykalne zmiany, a jeśli już to raczej drobne korekty. Reagujemy na dynamikę zmian w środowisku bezpieczeństwa – mówi nasz rozmówca ze Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.
Przykładem jest choćby majowe przeniesienie z Niemiec do Poznania komponentu dowództwa dywizyjnego, który liczy ok. 100 żołnierzy. Tak jak przy batalionowych grupach bojowych jest to również kontynuacja, ponieważ rozmowy na ten temat toczyły się, jeszcze zanim Donald Trump został prezydentem. I zanim Antoni Macierewicz został ministrem obrony.
W ramach przyjętej jeszcze za prezydenta Obamy European Reassurance Initiative (ERI), która zmieniła się w European Deterrence Initiative (EDI), do Europy Środkowej trafiła ABCT, czyli Pancerna Brygadowa Grupa Bojowa w sile około 4 tys. żołnierzy. I choć jej główną siedzibą jest Żagań, a poszczególne komponenty znajdują się w Skwierzynie, Świętoszowie i Bolesławcu, to w ramach ćwiczeń poruszają się one po całym regionie (od Estonii po Rumunię) i nie jest tak, że ci wszyscy żołnierze są przez większość czasu w Polsce.
Z kolei w bazie lotniczej w Powidzu stacjonują śmigłowce, które brygadową grupę bojową mają wspierać. Są to m.in. 4 AH-64 (apacze) i 4 UH-60 (blackhawki). Pewną zmianą wprowadzoną za Donalda Trumpa w amerykańskiej polityce, i to z naszego punktu widzenia pozytywną, jest zwiększenie budżetu EDI z 3,4 mld dol. w roku fiskalnym 2017 do 4,8 mld dol. w roku fiskalnym 2018.
To głównie pod potrzeby Amerykanów rozpoczęło się właśnie wydłużanie pasa startowego w Łasku z 2500 do 3000 m (remont trwa od wiosny) i – co ważne – to oni ponoszą połowę kosztów tej budowy. Choć specjalnie nie chwali się tym ani Wojsko Polskie, ani Amerykanie, trwa też budowa magazynów Army Pre-Positioned Stocks w Powidzu. W uproszczeniu chodzi o to, by w tym miejscu na stałe był składowany sprzęt, tak by w razie czego wystarczyło jedynie przerzucenie żołnierzy, co jest znacznie szybsze i łatwiejsze niż np. transportowanie czołgów.
Ale ta obecność Amerykanów w Polsce nie jest do końca taka, jakiej byśmy sobie życzyli. Choć wojska USA stacjonują samodzielnie w ośmiu miejscach, a w ramach Sojuszu w trzech kolejnych, to tylko w jednym – w Orzyszu – jest to na wschód od linii Wisły. Reszta jednostek znajduje się w zachodniej części Polski. I nie wydaje się, by w niedalekiej przyszłości Trump to zmienił. – Jeśli chodzi o obecność Amerykanów w Polsce, to po zmianie administracji mamy do czynienia z kontynuacją. Tu nie ma żadnych zaskoczeń – tłumaczy gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych i ekswiceminister obrony. – Ale martwi mnie to, że w globalnym działaniu Amerykanów trudno dostrzec jakąś spójną wizję i strategię – dodaje nasz rozmówca.ⒸⓅ
Minister Macierewicz kontynuuje to, co ustalił Siemoniak / Dziennik Gazeta Prawna