Brytyjskie media poinformowały w środę o nowych doniesieniach w sprawie przypadków molestowania seksualnego przez posłów Izby Gmin oraz przedstawicieli największych partii politycznych. Jedna z opisywanych sytuacji dotyczy samego wicepremiera Damiana Greena.

To ciąg dalszy trwającego od zeszłego tygodnia skandalu dotyczącego napastowania seksualnego i niewłaściwego zachowania posłów wobec osób pracujących w parlamencie, w tym asystentek i dziennikarzy.

Środowe wydania gazet skupiły się na nowych doniesieniach o braku wystarczających procedur chroniących ofiary molestowania seksualnego po tym, jak działaczka opozycyjnej Partii Pracy Bex Bailey ujawniła w rozmowie z radiem BBC, że kilka lat temu została zgwałcona przez wysokiej rangi działacza tego ugrupowania. Jak dodała, gdy zgłosiła sprawę władzom partii, zniechęcano ją do dalszego podnoszenia tego tematu i sugerowano, że może to zaszkodzić jej karierze.

Z kolei anonimowa asystentka jednego z posłów opowiedziała gazecie "The Guardian" i telewizji ITV, jak jej przełożony próbował zmusić ją do aktów seksualnych podczas służbowego wyjazdu zagranicznego. Kobieta również podkreśliła, że wielokrotnie zgłaszała tę sprawę odpowiednim władzom, ale nie zostało przeprowadzone żadne dochodzenie.

Dziennik "The Times" opisał z kolei zarzuty konserwatywnej działaczki Kate Maltby pod adresem wicepremiera w rządzie Theresy May, Damiana Greena. Jak napisała w swoim komentarzu dla gazety, polityk miał kierować pod jej adresem uwagi o zabarwieniu seksualnym, a także sugerować, że romans z nim mógłby pomóc jej w karierze politycznej. Green odrzucił przedstawiony w "Timesie" opis zdarzeń i zapowiedział skierowanie do sądu sprawy o zniesławienie.

Podczas cotygodniowej sesji pytań i odpowiedzi w Izbie Gmin May wezwała liderów wszystkich partii do współpracy nad wzmocnieniem systemowych zabezpieczeń przeciw molestowaniu seksualnemu. Do spotkania z udziałem m.in. szefa Partii Pracy Jeremy'ego Corbyna i lidera Szkockiej Partii Narodowej Iana Blackforda (który przewodzi delegacji ugrupowania w Westminsterze) ma dojść na początku przyszłego tygodnia.

Szefowa rządu powtórzyła, że skandal wymaga ponadpartyjnej współpracy wszystkich ugrupowań, a ofiary powinny skontaktować się z policją, by "zapewnić, że te zarzuty będą poddane odpowiedniemu śledztwu".

W niedzielę wieczorem polityczny portal plotkarski Guido Fawkes opublikował zanonimizowaną listę 36 posłów i posłanek Partii Konserwatywnej - 11 proc. całego klubu parlamentarnego - na której znajdują się zamazane nazwiska i niezweryfikowane informacje na temat niewłaściwych zachowań seksualnych wobec współpracowników. We wtorek brytyjskie media, m.in. "The Times" i "The Telegraph", informowały, że lista wydłużyła się do ponad 40 nazwisk.

We wtorek wieczorem skan dokumentu wyciekł do internetu, ale żadne medium nie zdecydowało się na jego publikację w całości. Wielu komentatorów zaznaczyło, że należy bardzo ostrożnie podchodzić do nazwisk zawartych na liście, bo obejmuje ona realne przypadki molestowania lub niewłaściwego zachowania, ale też opisy niestandardowych preferencji seksualnych i romansów pomiędzy posłami.

Tego samego dnia minister obrony Michael Fallon przyznał się na łamach tabloidu "The Sun" do niewłaściwego zachowania wobec dziennikarki Julii Hartley-Brewer. Podczas kolacji wielokrotnie dotykał jej kolana i przestał dopiero, kiedy zagroziła, że go uderzy. Kobieta napisała jednak w oświadczeniu, że nie uważa się za ofiarę i nie zamierza "brać udziału w czymś, co uważa, że stało się polowaniem na czarownice", a sprawę z udziałem Fallona uznaje za "zakończoną" i oboje pozostają przyjaciółmi.

W weekend "Sunday Times" i "Mail on Sunday" ujawniły, że wiceminister handlu międzynarodowego Mark Garnier miał niestosownie odzywać się do swojej asystentki, a także prosić ją o wyręczenie go w zakupach w sklepie z akcesoriami erotycznymi. Jednocześnie były minister ds. pracy i świadczeń społecznych Stephen Crabb przyznał się do wymiany SMS-ów i zdjęć o treści seksualnej (sextingu) z 19-latką, która ubiegała się o pracę w jego biurze.