Wraz z doniesieniami o zmianach w rządzie pojawiło się pytanie, czy i na ile – po emancypacji prezydenta i zdobyciu szerokiej autonomii przez kilku ministrów – wydajny jest model zarządzania państwem oparty o Nowogrodzką.
Model zarządzania państwem zaproponowany przez Jarosława Kaczyńskiego można uznać za rozwojową wersję gabinetów Jerzego Buzka, Marka Belki i Kazimierza Marcinkiewicza. W tych trzech rządach z różnych powodów za premierem stał lider – szef Akcji Wyborczej Solidarność Marian Krzaklewski, prezydent Aleksander Kwaśniewski i prezes PiS. Pozycja nieformalnego przywódcy, który ma decydujący wpływ na państwo z „tylnego siedzenia”, w przypadku Beaty Szydło jest jednak zdecydowanie najsilniejsza.
To radykalna zmiana w modelu funkcjonowania państwa w porównaniu do tego, co proponowała PO. Tam zasadą było, że to lider kieruje Radą Ministrów. Model Kaczyńskiego utrwala coś, co prezes sam określa mianem centralnego ośrodka dyspozycji – COD.
– To model funkcjonalny dla prezesa, pozwala podejmować decyzje i cieszyć się władzą bez olbrzymiej części formalnych i reprezentacyjnych obowiązków. Może się skoncentrować na najważniejszych decyzjach – komentuje politolog Antoni Dudek, który jednak ocenia krytycznie taki sposób sprawowania władzy i uważa go za jedną z przyczyn upadku AWS.
W kontekście prezesa PiS często pojawia się także argument, że ma władzę, ale nie ponosi za nią odpowiedzialności. Dudek nie zgadza się z takim poglądem. Jego zdaniem lider partii ponosi odpowiedzialność polityczną. Jeśli PiS przegra następne wybory, wina spadnie na niego. Ten model rządzenia z punktu widzenia PiS do tej pory się sprawdzał.
Choćby dlatego, że ciężar politycznych działań w wielu kluczowych kwestiach przeniósł się do Sejmu. Rząd w sprawie sporu o Trybunał Konstytucyjny był do pewnego momentu świadkiem działań prowadzonych w parlamencie. Wkroczył do akcji dopiero, gdy sprawa nabrała międzynarodowego kontekstu i trzeba było rozmawiać z Komisją Wenecką i Komisją Europejską.
Model COD ma jednak pułapki. – Wydłuża proces podejmowania decyzji. Najpierw podejmuje ją prezes, potem musi zatwierdzić premier Szydło i dopiero wtedy jest ona realizowana. Do tego, jeśli pojawiają się spory, premier odsyła do prezesa. To nie jest zdrowy mechanizm. Władza powinna być skoncentrowana – mówi Antoni Dudek. Kolejną wadą jest stopniowa erozja pozycji szefa rządu. Już od początku funkcjonowania gabinetu Szydło wybili się silni gracze, tacy jak Antoni Macierewicz czy Zbigniew Ziobro, których pozycja była wobec premier autonomiczna. Ta ich duża doza samodzielności powodowała, że instancją odwoławczą w sporach był prezes partii. Przykład promieniował na innych ministrów, którzy także chcieli lub dążyli do większej „niepodległości”.
Ich pozycję wzmocniła również likwidacja resortu skarbu. Poszczególni ministrowie otrzymali pokaźne lenna w spółkach Skarbu Państwa, które mogli obsadzać swoimi zaufanymi ludźmi. To sprawiło, że polityczna pozycja wielu resortów jest nieporównanie silniejsza niż ich poprzedników z innych gabinetów. A gdy rosną w siłę ministrowie, słabnie premier.
– Jednemu z nich Beata Szydło wydała polecenie ustąpienia w sporze na rzecz drugiego. Pokiwał głową, zgodził się, a po kilkunastu dniach powiedział, że nie może tego zrobić, bo okoliczności się zmieniły – opowiada jeden z członków Rady Ministrów. Takie sytuacje rodzą sprzężenie zwrotne – odwołania trafiają na Nowogrodzką do COD. A tam pojawia się pytanie: dlaczego decyzji nie podjęła premier? – Jednym z zarzutów wobec Szydło jest to, że nie podejmuje decyzji tam, gdzie może – opowiada polityk z obozu władzy. Wzrastając w siłę, ministrowie stają się problemem już nie tylko z punktu widzenia szefowej gabinetu, ale także prezesa i spoistości partii. Do tego po lipcowych wetach nowym, ważnym elementem układanki stał się prezydent.
– Do sytuacji sprzed lipca nie ma powrotu. Andrzej Duda wyemancypował się. Pytanie, czy w takiej sytuacji można utrzymać silne wpływy, będąc na Nowogrodzkiej. Ludzie w Polsce i tak uważają, że rządzi Kaczyński. Jednak paradoks polega na tym, że on nie rządzi. Jest najbardziej wpływowym politykiem, ale nie rządzi – mówi polityk związany z Nowogrodzką. Dlatego jest bardzo prawdopodobne, że PiS zbliża się do momentu krytycznego. Już kilkanaście dni temu prezes Kaczyński proponował swoisty pakt prezydentowi. Chciał, by to on zaczął reprezentować Polskę na unijnych szczytach. Zdaniem naszych rozmówców to pokazuje, że prezes na poważnie bierze pod uwagę daleko idące zmiany w modelu COD.
W ministerstwach już od kilku tygodni panuje nerwowość. – Trudno jednak teraz powiedzieć, czy prezes się zdecyduje na radykalną zmianę. Mówienie o rekonstrukcjach służy też temu, by wszystko trzymało się w kupie, a rząd był zdyscyplinowany. Jeśli się okaże, że to wystarcza, rewolucji nie będzie – konkluduje polityk PiS. ⒸⓅ