Tajemnica adwokacka jest nieznoszalna, nie ujawniłabym nigdy, pod nadzorem żadnej kary informacji, które przekazywał mi klient; myślę jednak, że ja nie stanęłabym w sytuacji, w jakiej postawił się mecenas Łukasz Daszuta - mówi szefowa komisji śledczej ds. Amber Gold Małgorzata Wassermann (PiS).

Łukasz Daszuta, adwokat i b. członek rady nadzorczej Amber Gold, nie przystąpił w środę do przesłuchania przed sejmową komisją śledczą, powołując się na to, że jest obrońcą Marcina P. w sprawach wyłączonych z głównego postępowania co do Amber Gold. Gdy posłowie zaczęli zadawać pytania, Daszuta milczał.

"Stoję na stanowisku, że tajemnica adwokacka, a zwłaszcza tajemnica obrończa jest nieznoszalna. Również nie ujawniłabym nigdy, pod nadzorem żadnej kary i groźby informacji, które przekazywał, przekazuje mi klient. Tutaj musi być ta gwarancja. Myślę jednak, że ja nie stanęłabym w sytuacji, w jakiej postawił się pan mecenas Daszuta" - powiedziała w czwartek w rozmowie z portalem wPolityce Wassermann.

Jak dodała, przez 10 lat wykonywała zawód adwokata i nie przypomina sobie, żeby uczestniczyła w konferencjach prasowych klientów. "I to podejrzanych klientów" - dodała.

"On zapewniał na konferencji prasowej, wiedząc, jak wygląda sytuacja, że jest to wspaniała firma, a niepokazywanie wyników finansowych jest tylko taktyką tej firmy. Druga sprawa jest taka, że myślę, iż sama nie wchodziłabym w funkcje członka rady nadzorczej jakiejkolwiek firmy. Ja nigdy nie zgadzałam się na reprezentację klientów na zgromadzeniach wspólników itp. Uważałam, że moja praca ogranicza się tylko do poradnictwa prawnego, a nie uczestniczenia w tym. Między innym z tego powodu, żeby nie stawać w takiej sytuacji, w jakiej stanął pan Daszuta" - podkreśliła przewodnicząca komisji.

Pytana, czy mecenas Daszuta był tą osobą, która wyprowadzała pieniądze z Amber Gold, Wassermann odparła, że "jest to co najmniej jeden przypadek". "Na samym końcu, kiedy doszło do wystawienia faktury przez pana Daszutę na 150 tys. zł. za szkolenie". "Jak zostało to ustalone, to szkolenie było fikcyjne (…) i pan Daszuta oddał syndykowi samochód BMW, który wziął w ramach rozliczenia za to szkolenie" – powiedziała Wassermann.

Posłanka PiS odniosła się także do wątku zeznań byłej księgowej Amber Gold, Danuty Misiewicz, która zeznawała w środę przed komisją. "Pani Misiewicz, w przeciwieństwie do innych pracowników AG i OLT miała pełny wgląd, w pełny cały system finansowo-księgowy tych firm. Ona była administratorem, miała uprawnienia do robienia przelewów i tym samym wgląd w konta" – zauważyła Wassermann. Jak podkreśliła, b.księgowa AG "znała firmę od podszewki" i wiedziała, że "to jest jedno wielkie oszustwo".

"Jeżeli firma, a w zasadzie grupa spółek kapitałowych, nie prowadzi w ogóle księgowości, to nie trzeba być księgowym, a zwłaszcza głównym księgowym, żeby zdawać sobie sprawę z tego, że to jest jedno wielkie oszustwo" - zauważyła Wassermann. Jak dodała, to "do czego miała wgląd" Misiewicz wystarczyło, by zdobyć wiedzę, w czym tkwi interes firmy Amber Gold. "Każda księgowa by się zorientowała" - powiedziała posłanka.

Odnosząc się do zeznań b. gdańskiego dominikanina Jacka Krzysztofowicza, bliskiego przyjaciela małżeństwa P., wyraziła przekonanie, "iż że ten człowiek na ogromną wiedzę". "Nie tylko o złocie, ale o kontaktach i o tym, co się działo, gdzie i w jakim okresie czasu" - podkreśliła.

"Moim zdaniem on celowo został potraktowany tak pobieżnie, bo jego kontrola operacyjno-procesowa mogłaby przynieść takie skutki, jakich sobie ówczesne organy ścigania nie życzyły" - powiedziała Wassermann.

W środę przed komisją śledczą ds. Amber Gold zaznawali: b. dyrektor departamentu finansowego Amber Gold Danuta Misiewicz oraz b. gdański dominikanin Jacek.

Nazwisko Misiewicz pojawiło się w toku prac komisji pod koniec czerwca br. podczas przesłuchania twórcy i b. prezesa tej spółki Marcina P. Zeznając przed komisją śledczą mówił on, że Misiewicz była odpowiedzialna za księgowość całej grupy Amber Gold. Dodał, że "od momentu zatrudnienia do lipca 2012 r., zajmowała się prostowaniem ksiąg firm Jet Air dawnej, czyli OLT Express Regional i OLT Express Poland, dawnej Yes Airways".

Wątek dotyczący b. gdańskiego dominikanina, Jacka Krzysztofowicza, który odszedł z zakonu na początku 2013 r., pojawił się w czerwcu. Marcin P. mówił wtedy komisji, że z duchownym łączyły go przyjacielskie relacje. Dodał, że wsparł też gdański klasztor dominikanów kwotą 1,5 mln zł. Pieniądze te pochodziły z Amber Gold i zostały przeznaczone na remont trzech ołtarzy i kaplicy w kościele św. Mikołaja.

Adwokat Łukasz Daszuta, b. członek rady nadzorczej Amber Gold, miał zeznawać przed komisją we wtorek, ale nie przystąpił do przesłuchania, powołując się na to, że jest obrońcą Marcina P. w sprawach wyłączonych z głównego postępowania co do Amber Gold. Gdy posłowie zaczęli zadawać pytania, Daszuta milczał.