Resort energetyki USA we wstępnym raporcie wzywa do propagowania energii nuklearnej i węglowej oraz wskazuje, że znaczne zwiększenie generowania energii ze źródeł odnawialnych pozostaje niemożliwe bez narażania stabilności sieci.

Wnioski, które różnią się od tych zawartych w pierwszej wersji raportu, spotkały się z krytyką osób popierających tzw. zieloną energię i z pochwałami ze strony przemysłu węglowego.

Minister energetyki Rick Perry zamówił przygotowanie raportu w kwietniu. Celem było dokonanie w ciągu 60 dni oceny niezawodność sieci oraz ustalenie, czy „obciążenia związane z regulacjami prawnymi” nałożonymi przez poprzednie administracje (w tym administrację Baracka Obamy) wpłynęły negatywnie na stan sieci elektrycznej.

Pogarszający się stan sieci miał być spowodowany między innymi wprowadzeniem obowiązkowych, wcześniejszych zamknięć elektrowni, które produkują prąd bez przerwy - węglowych lub atomowych.

Obama wprowadził szereg regulacji mających zmniejszyć emisję dwutlenku węgla, motywując to potrzebą przeciwdziałania zmianom klimatu. Nowe przepisy przyśpieszyły zamknięcie wielu elektrowni węglowych oraz wykorzystywanie na większą skalę odnawialnych źródeł energii, takich jak słońce bądź wiatr, co jednak jest zależne od warunków pogodowych.

Raport wskazuje także, że głównym konkurentem węgla i elektrowni atomowych jest tani gaz ziemny, a trend ten może potencjalnie narazić kraj na przerwy w dostawach energii. Resort energetyki zarekomendował wprowadzenie preferencji finansowych dla elektrowni, które pracują w trybie ciągłym, oraz ułatwienie zdobywania pozwoleń na budowę nowych elektrowni.

W zeszłym tygodniu nowo mianowany przewodniczący Federalnej Komisji ds. Regulacji Energii Neil Chatterjee powiedział, że elektrownie węglowe muszą być „odpowiednio wynagradzane za swój wkład w sieć elektryczną”.

Raport nie został jeszcze przez resort zatwierdzony.

Joanna Korycińska (PAP)