Pekin uczy się rzemiosła wojennego. Moskwa szuka kolegów. Po raz pierwszy okręty chińskiej marynarki wojennej zawitały na Bałtyk. Wśród trzech jednostek zdecydowanie najnowocześniejszy jest niszczyciel Type 052D.
– Takich jednostek Chińczycy wprowadzili dopiero sześć, to ma być odpowiednik amerykańskich okrętów tworzących system obrony balistycznej Aegis – wyjaśnia Mariusz Cielma, redaktor naczelny „Nowej Techniki Wojskowej”.
W ćwiczeniach z chińskiej strony udział biorą także fregata oraz zaopatrzeniowiec. – Zaangażowanych jest również siedem jednostek rosyjskich. Państwa zachodnie zazwyczaj ćwiczą blokady bądź misje humanitarne, tymczasem Chińczycy i Rosjanie trenują m.in. zwalczanie okrętów podwodnych oraz statków powietrznych – wskazuje ekspert. Jak podaje agencja TASS, ćwiczone mają być także odbijanie statków z rąk piratów oraz akcja ratunkowa na morzu. Poza okrętami udział bierze także kilkanaście statków powietrznych (m.in. samoloty bojowe Su-24), a cała operacja ma trwać tydzień i zakończyć się w piątek.
To kolejne wspólne przedsięwzięcie flot rosyjskiej i chińskiej. Dla giganta z Azji to okazja, by pokazać, że już teraz jest w stanie operować na całym globie i wysyłać misje do najodleglejszych zakątków świata. Choć obecnie flota chińska nie może się mierzyć z amerykańską, Pekin intensywnie ją powiększa i rozpycha się łokciami, by podważyć amerykańską supremację na morzach i oceanach. Postęp jest olbrzymi – jeszcze kilkanaście lat temu podobne ćwiczenia były poza możliwościami Chińczyków.
Zachód przypatruje się tym ćwiczeniom z olbrzymią uwagą, ponieważ to okazja, by zobaczyć, jak w praktyce radzą sobie floty, które nie są członkami Sojuszu Północnoatlantyckiego. Te manewry dowodzą też tego, że obecnie stosunki chińsko-rosyjskie są być może najlepsze w historii. Oba kraje są wstrzemięźliwe w komentowaniu swoich posunięć – Chińczycy raczej nie zabierają głosu w sprawie napaści na Ukrainę i aneksji Krymu przez Rosję, a Rosjanie nie komentują tworzenia przez Chińczyków sztucznych wysp na Morzu Południowochińskim. Dla tych ostatnich takie ćwiczenia to okazja do nauki rzemiosła morskiego u Rosjan, którzy mogą z kolei pokazać, że mimo sankcji nałożonych przez kraje zachodnie wcale nie są osamotnieni.
Po zakończeniu ćwiczeń okręty udadzą się na północ, w rejon Sankt Petersburga, by wziąć udział w uroczystej paradzie. Będzie tam m.in. okręt flagowy rosyjskiej floty północnej, krążownik atomowy „Piotr Wielki” (jeden z najnowocześniejszych okrętów rosyjskich) oraz mający lata świetności za sobą, największy atomowy okręt podwodny na świecie „Dymitr Doński”. Nieoficjalnie polscy wojskowi przyznają, że możliwe są różne incydenty, jak choćby zbyt duże zbliżenia rosyjskich samolotów do jednostek NATO czy np. wyciek z któregoś okrętów.
Po paradzie Chińczycy mają popłynąć z powrotem. Tymczasem Rosjanie wkrótce znów będą ćwiczyli w pobliżu granic Polski. We wrześniu odbędą się ćwiczenia „Zapad-17”, o których wcześniej pojawiały się informacje, że mogą zgromadzić nawet ponad 100 tys. żołnierzy. Ostatnio media białoruskie podawały, że będzie ich mniej.