75 lat temu, 23 lipca 1942 r. do niemieckiego obozu zagłady w Treblince przybył pierwszy transport, wiozący Żydów deportowanych z Warszawy. Do czasu likwidacji obozu w listopadzie 1943 r. zamordowano w nim blisko 900 tys. Żydów. Ogromna większość z nich, ok. 760 tys., pochodziła z Polski.

Niemcy rozpoczęli budowę obozu w Treblince 1 czerwca 1942 r., w ramach akcji "Reinhardt", której celem była zagłada Żydów w Generalnym Gubernatorstwie. Do czasu jego likwidacji w listopadzie 1943 r. zamordowali w nim blisko 900 tys. Żydów. Ogromna większość z nich, ok. 760 tys., pochodziła z Polski.

Pierwszym obozem powstałym w okolicach Treblinki był karny obóz pracy Treblinka I. Istniał od lipca 1941 r. Niemcy początkowo przetrzymywali w nim Polaków, później również Żydów. W obozie panował głód i terror. Do momentu jego likwidacji pod koniec lipca 1944 r. przeszło przez niego ok. 20 tys. więźniów, z czego ok. 10 tys. zmarło lub zostało rozstrzelanych.

Na przełomie maja i czerwca 1942 r. w ramach akcji "Reinhardt", której celem była zagłada ludności żydowskiej w Generalnym Gubernatorstwie, Niemcy wybudowali obok karnego obozu pracy - obóz zagłady Treblinka II. Jego załogę stanowiło ok. 30-40 Niemców i Austriaków, przeważnie członków SS i policji oraz 100-120 strażników, głównie pochodzenia ukraińskiego.

Pierwszym komendantem obozu zagłady w Treblince był dr medycyny Irmfried Eberle. We wrześniu 1942 r. zastąpił go urodzony w Austrii SS hauptsturmfuehrer Franz Paul Stangl, nazywany przez więźniów z powodu ubierania się w biały mundur "Białą śmiercią". Stangl pełnił wcześniej funkcję komendanta obozu w Sobiborze. Jego zastępcą był SS unterscharfuehrer Kurt Hubert Franz, przeniesiony do Treblinki latem 1942 r. z obozu w Bełżcu.

23 lipca 1942 r. do Treblinki przybył pierwszy transport, wiozący Żydów deportowanych z Warszawy. Do 21 września tego roku z getta warszawskiego do obozu zagłady w Treblince wywieziono 254 tys. ludzi. Wśród nich Janusza Korczaka i jego wychowanków z Domu Sierot.

Deportowani docierali do Treblinki skrajnie wycieńczeni. Często po wielodniowym transporcie w wagonach bydlęcych 1/3 przewożonych osób już nie żyła lub była bliska śmierci. Transporty Żydów z Europy Zachodniej przyjeżdżały częściowo w wagonach osobowych.

Wypędzeni z wagonów ludzie musieli zostawić bagaż, a następnie pod pozorem kąpieli kazano im się rozbierać. Osoby starsze, niesprawne fizycznie i osierocone dzieci były od razu zabijane strzałem w tył głowy w tzw. "lazarecie". Pozostali, popędzani z wielką brutalnością, szli do przypominających łaźnie komór gazowych, gdzie byli uśmiercani spalinami z motoru diesla, dusząc się w wielkich męczarniach przez ok. 0,5 godz.

Dla zatarcia śladów popełnianych zbrodni od wiosny 1943 r. na polecenie Niemców komanda więźniów wykopywały zwłoki zamordowanych i paliły je na specjalnych rusztach wykonanych z szyn kolejowych.

SS-mani z obozu zagłady w Treblince: Paul Bredow, Willi Mentz, Max Möller i Josef Hirtreiter. Źródło: Muzeum w Treblince

IPN bada ludobójstwo w niemieckim obozie zagłady w Treblince

Treblinka

2 sierpnia 1943 r. w obozie zagłady w Treblince wybuchł zbrojny bunt, w którym wzięło udział ponad 800 więźniów. Samuel Willenberg, więzień obozu i uczestnik buntu, wspominał: "Nadszedł pamiętny dzień 2 sierpnia 1943 r. Było upalnie i słonecznie. Nad całym obozem Treblinka roznosił się odór spalonych, rozkładających się ciał tych, którzy przedtem zostali zagazowani. Ten dzień był dla nas dniem wyjątkowym. Mieliśmy nadzieję, że spełni się w nim to, o czym od dawna marzyliśmy. Nie myśleliśmy, czy pozostaniemy przy życiu. Jedyne, co nas absorbowało, to myśl, aby zniszczyć fabrykę śmierci, w której się znajdowaliśmy". (S. Willenberg "Bunt w Treblince")

Więźniowie podpalili część budynków obozowych, nie udało im się jednak zniszczyć komór gazowych. Tylko niewielka część powstańców posiadała broń i amunicję, którą wynieśli ze zbrojowni SS, pozostali mogli przeciwstawić dobrze uzbrojonej załodze obozu jedynie siekiery, noże, pręty czy młoty.

Do więźniów próbujących przedostać się przez obozowe ogrodzenie strzelano z wież strażniczych. Większość z nich zabito. Z obozu udało się jednak uciec ok. 200 więźniom. Szacuje się, że końca wojny doczekać mogło nie więcej niż 100 spośród nich. Część pozostałych po buncie więźniów Niemcy natychmiast zabili. Pozostałych wykorzystali do rozpoczętej likwidacji obozu i zacierania śladów zbrodni.

W sierpniu 1943 r. do Treblinki przybyły jeszcze dwa transporty Żydów z białostockiego getta, których zamordowano w działających nadal komorach gazowych. W listopadzie tego samego roku rozstrzelano więźniów z ostatniego komanda. Teren obozu zaorano i obsiano łubinem. Wybudowano również na nim dom, w którym osiedlono ukraińską rodzinę.

Do czasu likwidacji obozu Treblinka II w listopadzie 1943 r. zamordowano w nim blisko 900 tys. Żydów. Ogromna większość z nich, ok. 760 tys., pochodziła z Polski, ale wśród ofiar byli również Żydzi z Austrii, Bułgarii, Belgii, Czechosłowacji, Francji, Grecji, Jugosławii, Niemiec i ZSRR, a także Romowie i Sinti z Polski i Niemiec.

Komendant obozu Franz Paul Stangl po zakończeniu wojny uciekł do Austrii. Aresztowany przez armię amerykańską, zbiegł. Zatrzymano go ponownie dopiero w 1967 r. w Sao Paulo. Wyrokiem sądu w Duesseldorfie w 1970 r. skazany został na dożywotnie więzienie, w którym po pół roku zmarł na zawał serca.

Jego zastępca - Kurt Hubert Franz, kierujący po sierpniu 1943 r. likwidacją obozu zagłady w Treblince, pod koniec wojny uciekł z niewoli amerykańskiej, a następnie żył pod swoim nazwiskiem w Niemczech. Po aresztowaniu w 1959 r. został skazany na dożywotnie więzienie w pierwszym procesie w sprawie Treblinki w Duesseldorfie w latach 1964-65. Podczas zatrzymania Franza znaleziono album z fotografiami pochodzącymi z czasu jego pobytu w Treblince, noszący tytuł "Piękne czasy". W 1993 r. zwolniono go z więzienia ze względów zdrowotnych. Zmarł w 1998 r. w domu opieki w Wuppertal.

Mariusz Jarosiński (PAP)