Brak konkretów po rozmowie liderów dwóch mocarstw atomowych świadczy o tym, jak w niewielu kwestiach ich zdania są zbieżne. Spotkanie w cztery oczy przy okazji szczytu liderów 20 największych gospodarek świata miało trwać 30 minut. Zamiast tego Donald Trump z Władimirem Putinem rozmawiali ponad dwie godziny.
Narady nie była w stanie przerwać nawet małżonka prezydenta USA Melania, wysłana przez amerykańskich doradców, aby przypomnieć, że głowa państwa ma umówione jeszcze inne spotkania. – Poziom zaangażowania był taki, że żaden z prezydentów nie chciał przestać – powiedział po spotkaniu dziennikarzom sekretarz stanu USA Rex Tillerson.
Jak na „taki poziom zaangażowania” prezydentom niewiele udało się jednak osiągnąć. Najważniejsze ustalenie dotyczy Syrii. Strony porozumiały się co do zawieszenia broni na niewielkim obszarze w południowo-wschodniej części kraju, tuż przy granicy z Jordanią (rozmowy w tej sprawie toczyły się już od jakiegoś czasu), które zaczęło obowiązywać wczoraj w południe. Takich zawieszeń broni w ciągu ostatnich dwóch lat ogłaszano już wiele i prawie wszystkie były łamane, są więc powody do sceptycyzmu. Tillerson zapewniał jednak, że to zawieszenie broni ma szansę stać się modelowym dla podobnych porozumień w reszcie kraju.
Oprócz Syrii prezydenci zgodzili się powołać grupę roboczą do spraw cyberzagrożeń oraz przywrócić kanał komunikacyjny w sprawie Ukrainy. Odpowiadającą za ten region Victorię Nuland, która odeszła z pracy po zakończeniu kadencji Baracka Obamy, ma zastąpić Kurt Volker, były stały przedstawiciel USA przy NATO. Ten doświadczony dyplomata otrzymał jednak wyższą rangę niż Nuland; ona była jedynie zastępcą sekretarza stanu, a Volker będzie się legitymizował oficjalnym tytułem specjalnego wysłannika do spraw rozmów w sprawie Ukrainy. Aby zaś uspokoić Ukraińców, wczoraj do Kijowa przyleciał Rex Tillerson.
Zakończenie spotkania w Hamburgu tak niedużą liczbą konkretów świadczy o tym, w jak wielu sprawach Waszyngton i Moskwa się różnią. Potwierdzają to tak amerykańscy, jak i rosyjscy komentatorzy. „Spotkanie obu prezydentów nie dało jasnej odpowiedzi na pytanie, czy uda się przerwać spiralę konfrontacji” – czytamy w moskiewskim „Kommiersancie”.
Obie strony szukają strategii zakończenia ciągnącego się od ponad sześciu lat konfliktu w Syrii, zwłaszcza wobec perspektywy rychłego odebrania samozwańczemu Państwu Islamskiemu kontroli nad zajętymi przez nich terenami. Wizje przyszłości kraju są jednak skrajnie odmienne. USA wolałyby oddać Damaszek w ręce opozycji, Rosja chce pozostania u władzy obecnego prezydenta. Porozumienia nie widać również w sprawie Korei Północnej, która przed szczytem G20 przeprowadziła udaną próbę najbardziej zaawansowanego pocisku balistycznego własnej produkcji, o zasięgu wystarczającym do nazwania go międzykontynentalnym.
Na spotkaniu więcej do stracenia miał Trump, biorąc pod uwagę, że każde ustępstwo na rzecz Putina zostałoby odczytane przez krytyków prezydenta jako dowód na miękki kurs względem Moskwy i nie wpisałoby się najlepiej w atmosferę podejrzeń wokół związków administracji z Rosją. Zwłaszcza że przed spotkaniem w amerykańskich mediach pojawiły się doniesienia, że Trump polecił przygotowanie listy ustępstw, jakie USA mogłyby poczynić względem Rosji jako gest dobrej woli.
Problem rosyjskiego zaangażowania w wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych został poruszony, ale nie przyćmił rozmów – co potwierdził zresztą sam Tillerson. – Prezydent naciskał w tej kwestii, ale potem poczuł, że znalazłszy się w tym punkcie, musimy się zastanowić, jak pójść naprzód – podsumował sekretarz stanu. Za istotny aspekt spotkania należy uznać to, że Trump i Putin mogli po raz pierwszy porozmawiać w cztery oczy.
Rex Tillerson mógł przesadzać, mówiąc, że między przywódcami jest „dobra chemia”, ale szczególny charakter relacji amerykańsko-rosyjskich zależy po części od osobistych stosunków głównodowodzących obydwu krajów. Współpraca między mocarstwami układała się najlepiej, kiedy ich przywódcy znajdowali wspólny język: Ronald Reagan i Michaił Gorbaczow, Bill Clinton i Borys Jelcyn, Richard Nixon i Leonid Breżniew, Barack Obama i Dmitrij Miedwiediew.
W amerykańskich mediach dominuje poczucie ulgi, że prezydent nie okazał się jednak bezkrytycznym rusofilem. Wcześniej na warszawskim placu Krasińskich apelował do Rosji, by „przerwała swoją destabilizującą działalność na Ukrainie i gdzie indziej”, i krytykował za „wsparcie dla wrogich reżimów, jak Syria i Iran”. Ale pojawiły się również głosy, że Trump za mało czasu poświęcił na kwestię rosyjskiego wpływu na amerykańskie wybory (zwłaszcza że dwa miesiące temu Putin przyznał, że ataków mogli dokonać „patriotyczni hakerzy”).
Moskwie nie udało się przekonać Trumpa do zniesienia sankcji; co zresztą niebawem będzie trudniejsze, jak tylko przez Izbę Reprezentantów przejdzie prawo zobowiązujące prezydenta w tej kwestii do uzyskiwania zgody Kongresu (w Senacie przyjęto je stosunkiem głosów 97:2). Rosyjskie media twierdzą, że rozmowa Trumpa z Putinem w tym konkretnym aspekcie będzie kontynuowana na niższym szczeblu. „Kommiersant” podaje, że amerykańska delegacja może w drugiej połowie lipca przyjechać w tej sprawie do Petersburga. Mają w nich uczestniczyć wiceszefowie dyplomacji Thomas Shannon i Siergiej Riabkow. Obaj urzędnicy mieli się spotkać już w czerwcu, ale ich rozmowa została odwołana w związku z senackim głosowaniem w sprawie sankcji.
Efekt spotkania: zawieszenie broni w południowej części Syrii
G20 w cieniu zamieszek i rozbieżności
Tym, co najmocniej zostanie zapamiętane z weekendowego szczytu grupy G20 w Hamburgu, będą gwałtowne zamieszki wywołane przez lewackich demonstrantów. W trwających przez całe spotkanie starciach rannych zostało 213 policjantów, aresztowano 143 osoby, podpalono dziesiątki samochodów i splądrowano wiele sklepów. Tak burzliwych protestów nie było w Niemczech od lat, w związku z czym pojawiają się pytania do kanclerz Angeli Merkel o to, dlaczego szczyt został zorganizowany w centrum dużego miasta, co ułatwiło dotarcie w jego okolice demonstrantów.
Jeśli chodzi o sam szczyt, to mimo że zdołano przyjąć akceptowalny dla wszystkich dokument końcowy, potwierdził on raczej rosnące rozbieżności między Stanami Zjednoczonymi a resztą świata. Największa dotyczy walki ze zmianami klimatycznymi. W dokumencie końcowym liderzy pozostałych 18 państw oraz Unii Europejskiej przyjęli do wiadomości decyzję Waszyngtonu o wycofaniu się z paryskiego porozumienia klimatycznego i zapewnili, że pomimo to jego cele pozostają w mocy. Stany Zjednoczone zadeklarowały jedynie, że pomogą innym państwom w bardziej wydajnym korzystaniu z paliw kopalnych oraz w zwiększeniu użycia odnawialnych źródeł energii. Angela Merkel po zakończeniu szczytu podziękowała pozostałym państwom, że odrzuciły pomysł renegocjacji paryskiego porozumienia, ale to wcale nie jest jeszcze takie pewne. Turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan zwrócił później uwagę, że wycofanie się USA stawia pod znakiem zapytania pomoc finansową dla krajów rozwijających się w przejściu na czystsze – i bardziej kosztowne – źródła energii i że ratyfikacja umowy przez Ankarę zależy od tego, czy uda się tę sprawę rozwiązać.
Również w drugiej najważniejszej sprawie, czyli w polityce handlowej, rozbieżności były widoczne. Wprawdzie wszyscy członkowie grupy zgodzili się walczyć z protekcjonizmem i podkreślili korzyści, jakie przynosi wolny handel, ale jednocześnie do dokumentu wpisano zdanie o prawie państw do ochrony swoich rynków przy użyciu zgodnych z prawem instrumentów polityki handlowej, co w praktyce daje im możliwość deklarowania wojen handlowych w dowolnym czasie. Ten zapis jest sukcesem prezydenta USA Donalda Trumpa, który jeszcze od czasu kampanii wyborczej mówił, że będzie wypowiadał niekorzystne umowy handlowe i podejmował stosowne kroki odwetowe wobec krajów, które w nieuczciwy, jego zdaniem, sposób zyskują przewagę konkurencyjną. – Także negocjacje w sprawie handlu były bardzo trudne ze względu na specyficzne stanowisko, które zajęły Stany Zjednoczone – przyznała Merkel.
Choć ten temat nie znalazł się w dokumencie końcowym, dużo uwagi poświęcono sposobom na powstrzymanie nuklearnych ambicji Korei Północnej. Trump na ten temat rozmawiał zwłaszcza z prezydentem Chin Xi Jinpingiem, a także z przywódcami Japonii i Korei Południowej i według słów wszystkich zainteresowanych nastąpiło pewne zbliżenie stanowisk. Ale konkretów, w jaki sposób powstrzymać reżim Kim Dzong Una, na razie nie ma.