Minister środowiska Jan Szyszko powiedział w piątek, że nie wie co było w kopercie, którą niedawno przekazał szefowi MSWiA Mariuszowi Błaszczakowi. Zdaniem polityków opozycji w całej sprawie chodziło o próbę załatwienia komuś posady.

13 czerwca, przed posiedzeniem rządu, operator Polsatu zarejestrował, jak minister środowiska Jan Szyszko podszedł do szefa MSWiA Mariusza Błaszczaka i wręczył mu kopertę. "To jest taka... córka leśniczego - powiedział Szyszko. - A to jest kamera Polsatu" - odparł Mariusz Błaszczak, machając w stronę obiektywu" - opisał zdarzenie portal Polsat News.

"Tak, że tutaj, mówię, niech pan to przeczyta, dobrze? - dodał na odchodne szef resortu środowiska. - Dobrze - zapewnił Błaszczak" - przytacza portal dalszą wymianę zdań przed posiedzeniem rządu.

Tego samego dnia, w czterech tweetach MSWiA napisało, że minister zwrócił korespondencję otrzymaną od Szyszki i poinformował go, że nie zwykł zapoznawać się z korespondencją przekazywaną z pominięciem drogi służbowej. Resort zaznaczył, że jeżeli sprawa, którą w ten sposób przekazywał minister środowiska leży w kompetencjach szefa MSWiA, to chętnie się z nią zapozna, gdy zostanie mu ona przekazana formalną drogą służbową.

Szyszko pytany w piątek w programie Polskiego Radia 24, czy udało mu się znaleźć pracę dla "córki leśniczego", zauważył, że "to hasło zrobiło rzeczywiście furorę". Dodał, że jest z tej sytuacji "naprawdę dumny" dlatego, że udało mu się zwrócić uwagę na zawód leśnika.

"Chcę panu powiedzieć, że córka leśnika to Inka i tej Ince postawiliśmy nie tak dawno pomnik, a to była dziewczyna, która pracowała jako córka leśniczego na terenie Nadleśnictwa Narewka, a później na terenie Nadleśnictwa Miłomłyn i tam została aresztowana a później stracona. I chcę panu powiedzieć, że to jest wielkie dziedzictwo takie, ja bym powiedział, patriotyczne, ten zawód leśnika" - powiedział też Szyszko.

Pomnik sanitariuszki Danuty Siedzikówny "Inki", która w 1946 roku została skazana na śmierć przez komunistyczny aparat bezpieczeństwa i rozstrzelana, odsłonięto w połowie czerwca w miejscowości Gruszki k. Narewki.

Szyszko mówił też, że "tysiąc sześćset pięćdziesięciu leśników zostało rozstrzelanych przez Niemców bez żadnego sądu, ponad trzy tysiące leśników zostało rozstrzelanych przez Sowietów, siedemset dwudziestu czterech leży (...) w Charkowie i Kijowie"

"To najprawdopodobniej nie była córka leśniczego, tylko inna, ale zbiegiem okoliczności stało się coś takiego, że rzeczywiście żeśmy wylansowali tę córkę leśniczego, która ma takie ogromne zasługi dla historii Polski" - powiedział Szyszko dopytywany, czy w kopercie były informacje na temat "Inki". Minister podziękował także telewizji Polsat, która ujawniła jego rozmowę z szefem MSWiA.

Dopytywany, co było w kopercie, którą przekazał ministrowi Błaszczakowi, Szyszko oświadczył, że nie wie. "Ja jako poseł o ile dostaję coś i prośbę, żeby komuś coś przekazać, to przekazuję i nie zaglądam do środka" - wyjaśnił minister.

Pytany, co teraz dzieje się z kopertą przekazaną szefowi MSWiA Szyszko powiedział, że dzieje się z nią "to, co się powinno dziać". "Ta koperta prawdopodobnie wędruje teraz oficjalną pocztą do pana ministra Błaszczaka" - dodał. Zaznaczył, że jako poseł "dostaje mnóstwo próśb, żeby przekazać różnego rodzaju informacje różnym osobom i rzeczywiście one są w kopertach".

Do słów szefa resortu środowiska odniosła się w Polsat News szefowa klubu Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer. Wyjaśnienia przedstawione przez ministra oceniła jako żenujące. "Powinien przestać wyjaśniać i powiedzieć wprost, że chodziło być może o załatwienie jakiejś posady komuś spośród jego znajomych" - podkreśliła Lubnauer. Dodała, że chyba "nikt nie ma wątpliwości, że takie koperty krążą w Prawie i Sprawiedliwości, w rządzie od dawna".

"My prowadzimy w tej chwili, jako Nowoczesna taki program +Radny Plus+, gdzie pokazujemy jak bardzo wzbogacili się radni Prawa i Sprawiedliwości w ciągu roku rządów PiS, kiedy trafili do spółek Skarbu Państwa, gdzie trafili do różnych urzędów, jak bardzo zmieniły się ich dochody na podstawie oświadczeń majątkowych, czyli na podstawie ogólnodostępnych dokumentów. I to pokazuje politykę kadrową Prawa i Sprawiedliwości, pokazuje załatwianie pracy dla krewnych i znajomych królika" - mówiła.

Zdaniem Lubnauer również koperta przekazana przez Szyszkę zawierała prawdopodobnie "jakieś CV, zawierała jakąś informację, kogo należy awansować, kogo należy zatrudnić".

Jak oceniła, zachowanie ministra środowiska świadczy o bucie i arogancji, oraz nieliczeniu się z opinią publiczną. "Taka buta i arogancja rządzących często przesuwa się coraz dalej. Jeżeli widzą, że są praktycznie niekaralni, jeżeli widzą, że sondaże cały czas się utrzymują na wysokim poziomie to dochodzą do wniosku, że im wszystko wolno, że nie trzeba się niczym przejmować" - stwierdziła Lubnauer.

O wyjaśnienia przedstawione przez Szyszkę pytany był w Polsat News również rzecznik PO Jan Grabiec. Jak ocenił, z wywodu ministra środowiska wynika, że "powinien odznaczyć medalem za zasługi dla leśnictwa operatora Polsatu", dzięki któremu "rozsławione zostało imię córki leśnika".

Grabiec stwierdził, że w przekazaniu koperty szefowi MSWiA "ewidentnie" chodziło o próbę załatwienia pracy komuś. Świadczyły o tym - zdaniem rzecznika Platformy - m.in. "kontekst i zachowanie ministra Błaszczaka", który "wstydził się tej koperty" i starał się "zwrócić uwagę ministra Szyszko, że robi coś niewłaściwego".

Rzecznik PO zwrócił również uwagę, że szef MSWiA "podobno nie otwierając tej koperty odesłał ją do ministra Szyszko". Według niego świadczy to, iż "spodziewał się, że akt, w którym by uczestniczył, byłby przestępstwem". Zaznaczył, że przestępstwem opisanym w Kodeksie karnym jest m.in. "powoływanie się na wpływy, obiecywanie załatwienia czegoś u urzędnika publicznego (...), chociażby zatrudnienia dla osoby związanej z ministrem Szyszką". "To wszystko jest potencjalnie przestępstwo, powinna to zbadać prokuratura" - dodał Grabiec.

Jak podkreślił, Platforma złożyła w tej sprawie doniesienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. "Powinno to zostać wyjaśnione. Nie wiem, czy kolega zza tego samego stołu, pan prokurator Ziobro, zechce to postępowanie prowadzić, ale powinien. Chyba, że standard zatrudniania przez koperty jest typowy dla tego rządu i dla tej władzy" - powiedział Grabiec.