Marsz podczas miesięcznicy smoleńskiej ma też wymiar religijny; jest tam wystąpienie polityczne, ale jest też modlitwa; jaki jest cel, by przeszkadzać osobom, które w tym uczestniczą - mówił w poniedziałek rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński.

W sobotę wieczorem na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie kilkadziesiąt osób zakłóciło obchody upamiętniające ofiary katastrofy smoleńskiej; usiadło na jezdni, próbując w ten sposób zatrzymać przemarsz przed Pałac Prezydencki. Policja skierowała 91 wniosków do sądu za blokowanie jezdni na drodze marszu.

"Jakaś grupka przychodzi, kładzie się na chodniku, na jezdni po to, żeby druga grupa ludzi nie mogła sobie przejść w manifestacji, procesji, demonstracji - możemy to rożnie nazywać. Bo ten marsz ma też wymiar religijny, bo jak idzie z kościoła to jest modlitwa, później pod pałacem prezydenckim jest wystąpienie polityczne, ale też się kończy modlitwą" - mówił Łapiński w radiu TOK FM.

Dodał, że zastanawia go komo to przeszkadza. "Jaki jest cel tego, żeby przeszkadzać tym osobom, które od 86 miesięcy to robią, a ci państwo, którzy przeszkadzają pojawiają się w ostatnich pięciu czy sześciu miesiącach" - powiedział Łapiński.

Prezydencki rzecznik pytany, czy część obywateli nie ma prawa protestować przeciwko teorii zamachu, którą głosi PiS odpowiedział: "Mają 30 czy 29 dni, zależy od miesiąca, mają różne miejsca w Warszawie, gdzie mogą przyjść, odbyć tę demonstrację, pikietę". "Czy muszą to robić 10 kwietnia i żebyśmy my wszyscy potem oglądali takie sceny?" - pytał Łapiński.