Ryzyko wzrostu stóp procentowych, a co za tym idzie istotny wzrost rat kredytów hipotecznych to jedno z wyzwań, z którym musi się uporać sektor bankowy – mówiono we wtorek podczas Europejskiego Kongresu Finansowego w Sopocie.

W dyskusji poświęconej „Mapie wyzwań przed sektorem bankowym” wzięli udział szefowie czołowych banków działających na polskim rynku. Wśród wyzwań wymieniono m.in. spodziewany wzrost stóp procentowych NBP.

Prezes PKO BP Zbigniew Jagiełło zwrócił uwagę na niskie stopy procentowe. Zwrócił uwagę, że wszystkie kredyty, zarówno złotowe, jak i walutowe oparte są na zmiennej stopie procentowej. „To znaczy, że ta stopa będzie się zmieniała w przyszłości, a rozwój świata wskazuje, że będzie to raczej ruch do góry, niż w dół” – wyjaśnił.

Dał przykład średniego oprocentowania kredytu hipotecznego w złotych w Polsce, zakładając WIBOR w wysokości 1,7 proc. i marżę w wysokości 2,3 proc., co daje 4 proc. dla raty odsetkowej. Jego zdaniem nieznaczny – z punktu widzenia historii - wzrost stóp procentowych do 3,5 proc. spowodowałby wzrost rat odsetkowych do około 6 proc.

„Wówczas z punktu widzenia zwykłego posiadacza kredytu hipotecznego koszt odsetkowy wzrośnie o 50 proc.” – zaważył szef PKO.

„Jeżeli stopy wzrosną nieznacznie (…) będzie to duże wyzwanie społeczne dla milionów klientów banków i związanych z nimi rodzin” – powiedział.

Apelował, by zapamiętać jego ostrzeżenie. Jego zdaniem, o tym problemie mówi się bowiem za mało i tylko w wąskim gronie, tymczasem za kilka lat, gdy stopy procentowe i raty kredytów wzrosną politycy będą szukali winnych. „Kto był winny, że banki udzielały kredyty hipoteczne? Banki” - powiedział.

Jagiełło wyraził obawę, że oskarży się banki o to, że wiedziały iż stopy procentowe wzrosną, ale nic w tej sprawie nie zrobiły.

Na zagrożenie to zwrócił też uwagę prezes mBanku Cezary Stypułkowski. „Kwestia oczywistości wzrostu stóp procentowych na horyzoncie będzie miała istotny wpływ na myślenie i to zarówno w obszarze frankowym, jak i złotowym” – przyznał Stypułkowski.

Wskazał na oczekiwania, że banki będą dobrowolnie konwertować portfele kredytów walutowych na złote i głosy, które pojawią się za kilka lat, że banki wiedziały, iż stopy procentowe wzrosną. „Rzeczywiście wiemy, że one pójdą w górę. O ile przy frankach trudno było pewne rzeczy przewidzieć, o tyle teraz jest łatwiej” – zaznaczył.

Według niego sprawa ta będzie ciążyła na debacie publicznej w Polsce zarówno w odniesieniu do kwestii promowania dobrowolności konwersji kredytów z franków na złote, a w dalszej perspektywie także w odniesieniu do ewentualnych zarzutów, o których mówił Jagiełło.

W tym kontekście pojawił się temat zaufania Polaków do sektora bankowego. Prezes ING Banku Śląskiego Brunon Bartkiewicz mówił, że sektorowi bankowemu „przyprawia się gębę”, choć klienci poszczególnych banków mają do swoich banków zaufanie.

Zwrócił przy tym uwagę, że obecnie bardzo trudno jest bankom wygenerować ofertę o stałej stopie procentowej, która byłaby atrakcyjna dla klienta.

„Nikt nie będzie wierzył bankom, że one nie przewidziały wzrostu stóp procentowych i nie pchały celowo w kierunku rozwiązania zmiennego (o zmiennych stopach - PAP)” – powiedział Bartkiewicz.

Według niego każde działanie banków w kierunku konwersji kredytów spotka się za kilka lat z zarzutem, że banki wiedziały, w którą stronę pójdą stopy i zrobiły to, aby okraść klientów.

Prezes Raiffeisen TFI Jacek Wiśniewski zwrócił uwagę, że w przypadku kredytów frankowych pojawiły się zarzuty, że były udzielane niezgodnie z prawem, a problemy z tymi kredytami związane doprowadziły do tego, że banki przestały ich udzielać.

„A co z kredytami w złotych? Czy cały sektor przejdzie na stałą stopę, czy będzie mowa o zadośćuczynieniu wstecz?” – pytał Wiśniewski.