Krytykowany dotąd w świecie arabskim Donald Trump zyskał szacunek użytkowników mediów społecznościowych. „Bardzo ograniczone i uzasadnione” – skomentował atak USA szef brytyjskiego ministerstwa obrony Michael Fallon.
„Akt agresji pod zupełnie zmyślonym pretekstem” – powiedział z kolei szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow. Równocześnie władze w Moskwie ogłosiły, że zawieszają porozumienie z USA o bezpieczeństwie w powietrzu, które miało zapobiec wypadkom między maszynami amerykańskimi i rosyjskimi nad Syrią. I wzmacniają obronę powietrzną Syrii. Chiny wezwały do powstrzymania się od działań, które mogłyby doprowadzić do pogorszenia sytuacji na Bliskim Wschodzie. Atak został przeprowadzony tuż po spotkaniu Donalda Trumpa z Xi Jinpingiem na Florydzie.
Polska poparła działania Waszyngtonu. Jak mówił rzecznik rządu Rafał Bochenek, władze w Warszawie mają nadzieję, że „akcja ustabilizuje sytuację”. W piątek w sprawie Syrii z szefami: dyplomacji Witoldem Waszczykowskim i obrony Antonim Macierewiczem spotkała się premier Beata Szydło. Amerykanów poparła również Turcja. Jej zdaniem atak był dobrą odpowiedzią na dokonane „zbrodnie wojenne”. Francja i Niemcy we wspólnym oświadczeniu uznały, że pełną odpowiedzialność za eskalację napięcia ponosi Asad. W tym samym tonie wypowiedział się sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg.
Rozkaz odpalenia pocisków Tomahawk wywołał reakcje nie tylko światowych przywódców. Krytykowany dotychczas w świecie arabskim, między innymi z powodu wydanych zakazów wjazdu do USA dla obywateli kilku państw Bliskiego Wschodu, Donald Trump zyskał nieoczekiwanie szacunek użytkowników mediów społecznościowych. Prezydent USA jest nazywany Abu Ivanka, czyli ojcem Iwanki (w rozwiniętej wersji Abu Ivanka al Amreeki). W sieci krąży jego zdjęcie z religijną brodą muzułmańską. Syryjczycy sprzeciwiający się władzy Asada na twitterze publikują zdjęcie Trumpa z arabskim podpisem: „kochamy cię”.
Wystrzelenie w kierunku Syrii ponad pięćdziesięciu pocisków Tomahawk, poza deklaracjami kolejnych rządów, może mieć również swoje przełożenie na zmianę polityki USA w regionie. Jak mówił w wywiadzie dla MSNBC republikański senator John McCain, amerykański prezydent „odbudował wiarygodność” Ameryki (chodzi przede wszystkim o wiarygodność wśród sannickich sojuszników USA w regionie, którzy po zakończeniu wojny mogą być główną siłą stabilizującą Syrię, i sygnał dla szyickiego Iranu wspierającego reżim Asada). Wezwał również do stworzenia w Syrii stref bezpieczeństwa i dozbrojenia Wolnej Armii Syrii. Z kolei lider republikańskiej większości w Senacie Mitch McConnell zasugerował, że nie wyobraża sobie porozumienia pokojowego dla Syrii, które zakładałoby pozostanie prezydenta Asada u władzy.
Atak na bazę lotniczą Szajrat niedaleko Homs wpisuje się w szerszy kontekst polityki USA. Od kilku miesięcy Amerykanie wzmacniają swoją obecność wojskową w Syrii. Część analityków przekonuje, że trwają przygotowania do szturmu na opanowaną przez Państwo Islamskie (PI) Rakkę, a po jej zdobyciu USA stworzą swoją strefę bezpieczeństwa (wspominał o niej m.in. senator McCain) obejmującą tereny zawojowane przez Kurdów. Jeśli przyjąć tę interpretację za prawdziwą, wystrzelenie Tomahawków nie było jedynie emocjonalnym i bez realnego znaczenia militarnego aktem ze strony Waszyngtonu, ale także elementem strategii na rzecz osłabienia PI i przejęcia inicjatywy od Rosjan na Bliskim Wschodzie.