Ogłoszone w poniedziałek zakończenie sporu gazowego między Rosją i Białorusią to pozorny triumf Alaksandra Łukaszenki – ocenia we wtorek publicysta Alaksandr Kłaskouski. Ostrzega, że ceną za obecne porozumienie może być jeszcze większe uzależnienie od Rosji.

„Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to prawie całkowity triumf białoruskich władz” – pisze publicysta w komentarzu opublikowanym na niezależnym portalu „Biełorusskije Nowosti” w nocy z poniedziałku na wtorek. „Diabeł tkwi w szczegółach” – ocenia i ostrzega, że Łukaszenka znowu może polecieć „na jednym skrzydle”, czyli zwiększyć uzależnienie od Moskwy kosztem relacji z Zachodem.

„Łukaszenka zgodził się zapłacić te duże jak na Białoruś pieniądze, chociaż wcześniej Mińsk w zasadzie negował istnienie długu” – pisze Kłaskouski, odnosząc się do ogłoszonych dzień wcześniej ustaleń na temat cen gazu i dostaw ropy z Rosji.

Prezydenci Rosji i Białorusi po wielogodzinnych rozmowach w Petersburgu oświadczyli, że „rozstrzygnięto wszystkie sporne kwestie”, zaś rosyjski wicepremier Arkadij Dworkowicz doprecyzował, że jak tylko Białoruś spłaci 720 mln dolarów długu wynikającego z niedopłaty za surowiec, Moskwa przywróci dostawy ropy w pełnym wymiarze.

„Mówiąc krótko, sztuczka z jednostronnym określeniem sprawiedliwej z punktu widzenia białoruskiego rządu ceny gazu nie udała się. Trzeba będzie zapłacić wszystko co do kopiejki według rosyjskich wyliczeń” – ocenia Kłaskouski.

Przysłowiową „marchewką”, jak pisze publicysta, może być zniżka na gaz od Gazpromu w 2018 i 2019 r. Poza tym Łukaszenka mówił w poniedziałek po spotkaniu z Putinem, że Rosja zgodziła się na refinansowanie białoruskiego długu. Szczegóły na ten temat nie są na razie znane.

„Sama formuła ceny gazu pozostaje na razie niezmieniona. Mówi się o zniżkach, a nie o sprawiedliwych cenach, na które nalegał Mińsk” – pisze ekspert, oceniając, że Moskwa nadal będzie mogła „trzymać Białoruś w gazowym szachu”.

Kryzys gazowo-naftowy między dwoma krajami trwa od początku ubiegłego roku. Białoruś w 2016 roku płaciła za gaz cenę niższą niż wynika z kontaktu z rosyjskim Gazpromem, uzasadniając to dwustronnymi porozumieniami w ramach państwa związkowego i domagając się zniżki. W związku z tym, że zdaniem Rosji Białoruś nie płaci za surowiec pełnej należności, Moskwa żądała od sąsiada spłaty długu w wysokości 700 mln dolarów – takie stanowisko przedstawił 31 marca po rozmowach premierów Dmitrija Miedwiediewa i Andreja Kabiakoua rosyjski minister energetyki Aleksandr Nowak. Rzecznik białoruskiego premiera oświadczył wówczas, że „Białoruś nie uważa tej kwoty za dług”. W odpowiedzi na niedopłatę za gaz Rosja zmniejszyła o jedną piątą dostawy ropy dla sąsiada.

Odnosząc się do opinii zwolenników teorii, że gest Putina – kompromis w sprawach gazowych - jest „nagrodę za represje” Łukaszenki wobec opozycji i uczestników protestów w ostatnich tygodniach, Kłaskouski twierdzi, że to „nazbyt romantyczna interpretacja”. „(Ludzie–PAP) na Kremlu wykalkulowali na chłodno, że teraz, gdy relacje Łukaszenki z Zachodem są zagrożone, jest najlepszy moment, by zwiększyć uzależnienie białoruskich władz od Rosji. (…) I niech znowu Baćka, jak on sam mówi, +leci na jednym skrzydle+” – konstatuje publicysta.

W jego ocenie, do porozumienia z Mińskiem mogły skłonić Putina jeszcze inne argumenty. W związku z tym, że raczej nie uda mu się „dogadać” z nowym prezydentem USA, a relacje Rosji z tym krajem i z NATO zapewne się zaostrzą, Moskwa będzie potrzebowała „strategicznego białoruskiego przyczółku”, czyli zwiększenia swojej obecności wojskowej na terytorium sąsiada. Poza tym Putinowi może zależeć, by spotkania dwóch prezydentów podczas wrześniowych manewrów Zapad 2017 nie przysłaniały nierozwiązane problemy. Nie chce też, by Łukaszenka, który dotąd nie podpisał Kodeksu Celnego Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej, szkodził jej wizerunkowo.

Kłaskouski podkreśla, że nie jest znana „zakulisowa część” ustaleń. Jego zdaniem nie jest wykluczone, że obecny pakiet porozumień obejmuje ustępstwa uderzające w białoruską suwerenność. Poza tym możliwe są „niespodzianki i nowe nieporozumienia”, a „lojalność w rozumieniu Moskwy, jak wiemy, często i nie we wszystkim współgra z interesami Białorusi, której obce są wielkomocarstwowe ambicje, za to bardzo potrzebna – normalizacja relacji z Zachodem”. To oznacza, że pole do konfliktów między partnerami nie zniknie, a przy rosnącej gospodarczej zależności od Moskwy Łukaszence będzie coraz trudniej bronić swoje stanowisko.