Niektóre samorządy na reformie oświaty próbują uprawiać politykę partyjną - oceniła wiceszefowa MEN Marzena Machałek. Do tych pojedynczych samorządów apeluję, żeby nie wykorzystywały reformy do straszenia Prawem i Sprawiedliwością - dodała.

Wiceszefowa MEN pytana w piątek w RMF FM, kiedy zostanie przedstawiony plan podwyżek dla pracowników oświaty, przypomniała, że przedstawi go w kwietniu minister edukacji narodowej Anna Zalewska. Zdaniem Machałek piątkowy strajk nauczycieli "był po to tak szybko, żeby uprzedzić ogłoszenie podwyżek".

W jej opinii "są pojedyncze samorządy, które próbują na reformie uprawiać politykę, szczególnie politykę partyjną". "Ja wtedy do tych pojedynczych samorządów apeluję, żeby nie wykorzystywały reformy do straszenia Prawem i Sprawiedliwością" - mówiła Machałek.

Pytana, kiedy szefowa MEN zaprosi przedstawicieli Związku Nauczycielstwa Polskiego na rozmowy w sprawie ich postulatów, zapewniała, że nieustająco trwają rozmowy "ze związkami zawodowymi i związki zawodowe mają bardzo dużo czasu na to, żeby wyartykułować swoje postulaty, swoje oczekiwania".

Dopytywana, dlaczego mimo toczących się rozmów ze związkowcami doszło do strajku, Machałek oceniła, że "może nie wszyscy słyszą to, co się mówi do nich, albo nie chcą słyszeć". Wiceszefowa MEN zwróciła uwagę, że prezes ZNP Sławomir Broniarza "to nie związki zawodowe wszystkie". "Nawet w ZNP są ludzie podzieleni" - wskazała.

Pytana, czy istnieje możliwość zwolnień nauczycieli w związku z reformą oświaty, podkreśliła: "nie możemy wykluczyć, że jakiś przypadek taki się znajdzie, że będzie taka sytuacja, ale mamy dwie przyczyny, o których należy rozmawiać: niż demograficzny, który jest nieubłagany i reforma struktury oświaty". Machałek przypomniała, że minister Zalewska złożyła deklarację, "że w związku z reformą edukacji nie będzie zmniejszonej liczby miejsc dla nauczycieli".

Dopytywana o słowa prezesa ZNP, który uważa, że nauczyciele po reformie oświaty będą zatrudniani na niewielką część etatu, zarabiając znacznie mniej niż obecnie, wiceszefowa MEN powiedziała, że nie rozumie tych wyliczeń. "One są po to, żeby po prostu podbić emocje i one są na podstawie faktów, które są faktami nietrafionymi" - oceniła.

W piątek strajkują szkoły i przedszkola we wszystkich 16 województwach, w większości w godzinach 7.30-15.30. Protest polega na zbiorowym powstrzymaniu się pracowników oświaty od wykonywania pracy.

Decyzję o przeprowadzeniu ogólnopolskiego strajku nauczycieli i innych pracowników oświaty Zarząd Główny Związku Nauczycielstwa Polskiego podjął na początku marca. ZNP domaga się deklaracji, że do 2022 r. w szkole nie będzie zwolnień ani nauczycieli, ani pozostałych pracowników, i że do tego czasu żadnemu z nich warunki pracy - także finansowe - nie zmienią się na niekorzyść. Związek chce również podniesienia zasadniczego wynagrodzenia nauczycieli o 10 proc.(PAP)