Rekordową liczbę ponad 1,3 tys. incydentów na tle antysemickim odnotowano w ubiegłym roku w Wielkiej Brytanii - podała w czwartek organizacja dobroczynna Community Security Trust (CST). Liczba takich zajść wzrosła o jedną trzecią w porównaniu z 2015 rokiem.

W 2016 roku doszło do 1 309 incydentów o podłożu antysemickim. To więcej niż rekordowy do tej pory rok 2014, gdy tego typu zajść było 1 182, i o 36 proc. więcej niż w 2015 roku - wynika z danych organizacji CST, która od 1984 roku monitoruje i dokumentuje antysemickie incydenty w kraju w oparciu o policyjne statystyki.

Ponad trzy czwarte wszystkich zajść tego typu miało miejsce w aglomeracji Londynu i Manchesteru, gdzie mieszkają największe w kraju społeczności żydowskie.

CST odnotowała ponad 1000 przypadków agresywnego zachowania (ataki werbalne, listy z pogróżkami, antysemickie graffiti), blisko 290 przypadków incydentów z wykorzystaniem mediów społecznościowych, ponad 100 brutalnych napadów oraz ponad 80 przypadków zniszczenia i profanacji żydowskiego mienia.

Mark Gardner z CST wzrost liczby antysemickich incydentów częściowo tłumaczy większą gotowością poszkodowanych do zgłaszania takich sytuacji na policję. Ocenia jednak, że "rasiści, w tym antysemici, obecnie czują się ośmieleni, z wielu różnych powodów zachęcani, by okazywać swoją nienawiść, nie kryć się z nią".

Zdaniem CST wzrost rasizmu i ksenofobii nastąpił po zeszłorocznym referendum w sprawie wystąpienia kraju z Unii Europejskiej i antysemickim skandalem w szeregach Partii Pracy.

Kampania za Brexitem opierała się w dużej mierze na antyimigranckich resentymentach. Laburzystowska deputowana Naz Shah została zawieszona w prawach posłanki, gdy na jaw wyszły jej wpisy w mediach społecznościowych sugerujące, że Izrael należałoby przenieść do USA. Podobny los spotkał byłego laburzystowskiego burmistrza Londynu, Kena Livingstone'a, który broniąc Shah powiedział, że Hitler popierał ideę syjonizmu.