Polacy raczej popierają pomysły ograniczenia liczby kadencji w samorządach.
Dziennik Gazeta Prawna
Jak pokazuje sondaż przeprowadzony dla DGP na panelu Ariadna, za wprowadzeniem ograniczenia kadencji przy funkcjach obieralnych jest 46 proc. pytanych, przeciwko – 31 proc., a 1/5 nie ma zdania. – To pokazuje, że jest poparcie, żeby nastąpiło odblokowanie samorządów. Propozycja, którą składamy, spotyka się z dużym zrozumieniem społeczeństwa – podkreśla Marek Suski z PiS. Partia Jarosława Kaczyńskiego pracuje nad tego typu rozwiązaniami dotyczącymi wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, jednak nie wiadomo na razie, kiedy zostaną one wprowadzone.
– Argumentacja PiS jest dla części wyborców atrakcyjna. Ale to, co faktycznie proponuje PiS, to rozbicie lokalnych układów i stworzenie w to miejsce jednego megaukładu, scentralizowanego politycznie, z Jarosławem Kaczyńskim na czele. Gdyby ludzie to wiedzieli, większość wolałaby dzisiejszych samorządowców niż ludzi z nadania politycznego – replikuje rzecznik PO Jan Grabiec. Co pokazuje, że w tej sprawie czeka nas potężny spór. Jeśli zapytamy, kogo konkretnie powinny dotyczyć ograniczenia, wyniki nie są już tak jednoznaczne. Na pierwszym miejscu Polacy wymieniają parlamentarzystów, a dopiero potem wyliczani są prezydenci miast, burmistrzowie, wójtowie czy radni. Tyle że PiS nie przewiduje wprowadzenia limitów dla posłów i senatorów.
Ciekawe są też wyniki w zależności od miejsca zamieszkania ankietowanych. Tu widać, w których środowiskach jest największa skłonność do zmian, jeśli chodzi o postulat wprowadzenia dwukadencyjności dla lokalnych włodarzy. Najwyższym poparciem cieszy się on w odniesieniu do prezydentów największych miast. Takie rozwiązanie popiera 41 proc. ankietowanych mieszkających w miastach powyżej 500 tys., czyli w Krakowie, Poznaniu, Warszawie i we Wrocławiu. W trzech z nich prezydenci rządzą co najmniej od dwóch kadencji. Także mieszkańcy średnich miast oraz wsi w większym stopniu niż ogół badanych opowiadają się za możliwością wprowadzenia takich ograniczeń w przypadku wójtów i burmistrzów. Najbardziej zadowoleni ze swoich włodarzy są mieszkańcy dużych miast od 100 tys. do 500 tys. mieszkańców. Wśród nich tylko 23 proc. chciałoby ograniczenia kadencji dla prezydentów miast.
Jerzego Zająkałę, wójta gminy Łubianka (woj. kujawsko-pomorskie), nie dziwi, że mieszkańcy wsi chętnie nałożyliby ograniczenia na wójtów: – Należę do samorządowych dinozaurów, bo jestem wójtem już siódmą kadencję – mówi. Nawet jeśli wójt jest pozytywnie oceniany, w pewnym momencie pojawia się efekt zmęczenia materiału. – Poparcie dla mnie zależało od tego, czy miałem kontrkandydatów. W 2002 r. miałem dwóch rywali i poparcie rzędu 71 proc. Potem przez kolejne dwie elekcje rywali nie miałem i głosowało na mnie odpowiednio 84 i 83 proc. W 2014 r. znów miałem dwóch kontrkandydatów i poparcie spadło mi do 64,5 proc. – wylicza wójt.