To efekt pracy całego środowiska obrońców dobrego imienia Polski; to bardzo dobre poruszenie społeczne - mówił prezes RDI Maciej Świrski o akcji publikowania komentarzy i grafik z napisami o "niemieckich obozach śmierci" na stronach portali społecznościowych ZDF.

W internecie prowadzona jest akcja publikowania komentarzy i grafik z napisami o "niemieckich obozach śmierci" na stronach portali społecznościowych ZDF i innych niemieckich mediów. Inicjatywa ma związek z wykonaniem wyroku przeciwko ZDF, która użyła określenia "polskie obozy zagłady" i przegrała w tej sprawie proces sądowy z Polakiem, więźniem niemieckiego obozu Auschwitz Karolem Tenderą. Niemiecka stacja miała m.in. opublikować o na głównej stronie internetowej przeprosiny; zdaniem pełnomocników powoda nie spełniały one jednak wymogów.

Prezes Reduty Dobrego Imienia Maciej Świrski pytany w niedzielę w TVP Info co sądzi o tej inicjatywie odparł: "Mogę z zadowoleniem powiedzieć, że to jest efekt pracy całego środowiska obrońców dobrego imienia Polski". "Teraz to wyeksplodowało w postaci tej akcji" - dodał. Jak ocenił, jest to "bardzo dobre poruszenie społeczne". "Słyszeliśmy także deklaracje polityków, że tego rodzaju akcje trzeba wspierać" - podkreślił.

Zdaniem Świrskiego powodzenie akcji zależy od jej masowości oraz działań dyplomatycznych. "Oprócz tego, że jest akcja społeczna i Reduta Dobrego Imienia prowadzi taką akcję społeczną już od dobrych czterech lat, no to także są potrzebne działania państwowe" - zauważył.

Przypomniał, że w grudniu w Sejmie miała zostać uchwalona ustawa o karaniu za użycie sformułowania "Polskie obozy koncentracyjne", czy "polskie obozy śmierci" i miała ona obowiązywać od stycznia 2017 r. Jak dodał, na skutek zamieszania w Sejmie, prace nad ustawą zostały opóźnione.

Świrski zauważył, że na rynku polskim teraz, kiedy powinna już obowiązywać ustawa, pojawia się książka, która ma w tytule użyte sformułowanie "polskie obozy koncentracyjne".

W sobotę na portalu Newsweeka opublikowano omówienie książki Marka Łuszczyny "Mała zbrodnia. Polskie obozy koncentracyjne", w której autor podaje, że w powojennej Polsce działały takie miejsca.

"Chodzi o książkę pewnego publicysty, który w wydawnictwie +Znak+ opublikował książkę na temat komunistycznych obozów pracy, które były organizowane przez Sowietów i komunistów na terenie okupowanej (...) Polski" - mówił Świrski.

"To jest prowokacja wymierzona i zaplanowana w to prawo, które miało obowiązywać, jak wszystko wskazywało według kalendarza sejmowego, od początku tego roku" - ocenił. Zdaniem Świrskiego "chodzi o zamącenie w opinii publicznej, zamącenie ludziom w głowach, a także spowodowanie pewnej konfuzji wśród ludzi, którzy z pewną dobrą wolą dbają o dobre imię Polski i walczą z użyciem sformułowania +polskie obozy śmierci+".

Świrski tłumaczył, że od początku lat 90. wiadomo, że były komunistyczne obozy pracy, do których komuniści kierowali ludzi wrogich ustrojowi, tzw. Polsce Ludowej. "Rzeczywiście działy się tam rzeczy okropne, ale to nie były polskie obozy koncentracyjne, tylko to były obozy koncentracyjne organizowane przez Sowietów i komunistów okupujących Polskę" - podkreślił prezes RDI.

"Polska była pod okupacją sowiecką do 1992 roku. Najbardziej dotkliwy okres tej okupacji to były rzeczywiście lata 1944 - 1956" - powiedział. "Natomiast to, że +Newsweek+ i autor tej książki użył sformułowania +polski obóz koncentracyjny+ w stosunku do obozów zorganizowanych przez komunistów i w okupowanej przez Sowietów Polsce, dowodzi złej woli i prowokacji, chęci sprowokowania opinii publicznej, żeby także zdyskredytować to prawo, które będzie uchwalone w Sejmie" - ocenił.

Pytany jak walczyć z takimi działaniami Świrski powiedział, że "z jednej strony musimy pamiętać, że tego rodzaju postępowanie to jest pewien łańcuch, czy nawet przemysł dezinformacji, któremu Polska podlega". "Jestem zdania, że odpowiednie służby powinny się tym zająć. To nie może być tak zupełnie spokojnie przyjmowane" - podsumował.

Marek Łuszczyna, autor reporterskiej książki "Mała zbrodnia. Polskie obozy koncentracyjne" (Znak), która ukazała się 11 stycznia, napisał, że w powojennej Polsce działało ok. 200 obozów koncentracyjnych, których więźniami byli Niemcy, ale też Ślązacy, Ukraińcy, Łemkowie, a także Żołnierze Wyklęci. Szacuje on, że zginęło w nich ponad 60 tys. osób.

Sprawa funkcjonujących w powojennej Polsce obozów nie jest powszechnie znana, władze PRL starały się zatuszować ich funkcjonowanie. Zachowało się jednak wiele śladów ich działania m.in. w Archiwum Akt Nowych czy Centralnym Archiwum Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji.