Marszałek Sejmu Marek Kuchciński stracił moralne prawo do kierowania Sejmem; powinien natychmiast podać się do dymisji - mówili w czwartek posłowie PO. Według nich, podczas piątkowych obrad Sejmu doszło do "sfałszowania wyników głosowań".

Politycy odnosili się na konferencji prasowej w Sejmie m.in. do treści stenogramów z przeniesionego do Sali Kolumnowej w ubiegły piątek posiedzenia Sejmu oraz do informacji, iż dwoje spośród 10 posłów-sekretarzy powołanych wówczas do liczenia głosów podczas głosowań (Elżbieta Borowska z Kukiz'15 i Krystian Jarubas z PSL) nie brało udziału w przeniesionych obradach i nie liczyło głosów.

"Nawet wczorajsza wspólna konferencja najważniejszych osób w państwie wspólnie z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim nie przykryje tego faktu, że doszło do sfałszowania procedury sejmowej, doszło do sfałszowania wyników głosowań i z całą pewnością nie możemy uznać, że obrady Sejmu w piątek zakończyły się skutecznie głosowaniami" - powiedział rzecznik PO Jan Grabiec.

"Tych fałszerstw jest tak wiele, że prokurator generalny Zbigniew Ziobro powinien niezwłocznie zlecić prowadzenie śledztwa i przesłuchanie wszystkich uczestników tego zgromadzenia po to, aby ustalić kto był na tej sali, kto brał udział w głosowaniu i czy rzeczywiście doszło do fałszerstwa, które można nazwać przestępstwem" - dodał.

Grabiec stwierdził też, że "dopuścił się fałszerstwa" minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro podpisując listę obecności już po zamknięciu obrad w Sali Kolumnowej.

"Niestety, jak państwo wiecie, prokuratorem generalnym jest dziś Zbigniew Ziobro, który jednocześnie tego samego dnia dopuścił się fałszerstwa jako poseł, podpisując listę obecności udziału w tym posiedzeniu po zamknięciu tego spotkania w Sali Kolumnowej przez marszałka Kuchcińskiego" - powiedział rzecznik PO. W tym kontekście - stwierdził - trudno oczekiwać, że "prokurator Ziobro i podległa mu prokuratura rzetelnie wykona swoją robotę".

Posłanka PO Joanna Mucha dodała, że posłowie PO mają nagranie momentu, kiedy na liście obecności podpisują się minister Ziobro oraz wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński. "Jednak jest to już po zamknięciu posiedzenia Sejmu. W związku z tym, jeśli przyjąć tę argumentację, którą przyjmuje w tej chwili PiS, że posiedzenie się odbyło i zostało zakończone, to ci dwaj posłowie nie mieli prawa w nim uczestniczyć, ponieważ nie podpisali listy obecności, działali podczas tego tzw. posiedzenia niezgodnie z regulaminem Sejmu" - powiedziała Mucha.

Posłowie Platformy stwierdzili też, że marszałek Sejmu "wielokrotnie mijał się z prawdą" - m.in. kiedy twierdził, że posłowie opozycji mogli w pełni uczestniczyć w obradach na Sali Kolumnowej.

"Wejście głównym wejściem oznaczało, że byliśmy odgrodzeni od sali posiedzeń kordonem krzeseł, de facto zbudowaną barykadą z krzeseł, barykadą, która była niemożliwa do sforsowania. To oznaczało, że nie mieliśmy możliwości dojścia do mikrofonów i zabrania głosu podczas posiedzenia" - mówiła posłanka Mucha.

Według niej, stenogram z tego posiedzenia potwierdza, iż posłowie opozycji szereg razy próbowali zgłosić wnioski formalne, m.in. dotyczące stwierdzenia kworum. "Ten stenogram został podpisany przez marszałka Kuchcińskiego, więc sam przyznaje się do tego, że nie dopuścił nas, nie pozwolił nam złożyć wniosków formalnych" - dodała posłanka.

"Marszałek Kuchciński stracił moralne prawo do tego, żeby kierować polskim Sejmem, marszałek Kuchciński natychmiast powinien podać się do dymisji - ze względu na to, że kłamał w swoich oświadczeniach, że wykorzystał Straż Marszałkowską przeciwko posłom, że nie zapewnił warunków dla pracy Sejmu i że przekroczył swoje uprawnienia" - powiedział z kolei poseł PO Cezary Tomczyk.

Tomczyk potwierdził też, że posłowie Platformy zostaną na sali plenarnej Sejmu w czasie świąt. "W czasie świąt m.in. będzie pan poseł Trzaskowski, będzie pan przewodniczący Schetyna w pierwszy dzień świąt, będzie pan poseł Szczerba, będzie pan poseł Nitras w wigilię, ja będę w czasie drugiego dnia świąt, będą inni posłowie, będzie pan poseł Grabiec, pani poseł Mucha; zostajemy tam na noc, zostajemy tam w dzień i nie odpuszczamy" - powiedział.

Podczas piątkowych obrad Sejmu posłowie opozycji zablokowali sejmową mównicę, a głosowania - m.in. nad ustawą budżetową - zostały przeniesione decyzją marszałka Sejmu do Sali Kolumnowej. Impulsem dla posłów opozycji były planowane zmiany dotyczące zasad obecności dziennikarzy w parlamencie oraz wykluczenie z obrad jednego z posłów PO. Zdaniem opozycji przeniesienie obrad i przeprowadzenie głosowań na Sali Kolumnowej odbyło się niezgodnie z prawem.

Marszałek Kuchciński oświadczył w środę, że przenosząc w piątek obrady Sejmu do Sali Kolumnowej chciał zabezpieczyć powagę izby. Jak dodał, konstytucja i regulamin Sejmu nakłada na marszałka obowiązek takiego przewodniczenia obradom, by nie dopuszczać do wypowiedzi odbiegających od tematu obrad. Marszałek zapewnił, że wszyscy posłowie byli poinformowani o tym, że obrady zostały przeniesione do Sali Kolumnowej. "Każdy z posłów mógł wejść do Sali Kolumnowej jej głównym wejściem i brać udział w każdym głosowaniu" - mówił. Podkreślił, że także dziennikarze mieli możliwość "obserwowania oraz rejestrowania obrad".

"Konkluzja jest jednoznaczna - kontynuacja w dniu 16 grudnia 2016 r. posiedzenia Sejmu w Sali Kolumnowej była w pełni zgodna z konstytucją i regulaminem Sejmu" - oświadczył w środę Kuchciński. W czwartek na twitterze Kuchciński poinformował, że "głosy w Sali Kolumnowej podczas 33. posiedzenia Sejmu były liczone przez ośmiu posłów sekretarzy; dwóch do tego wyznaczonych się nie stawiło się".