PiS przejmuje Trybunał Konstytucyjny metodą faktów dokonanych, a w parlamencie forsuje ustawy kwestionowane przez opozycję.
Prezydent znów udaje, że ustawa zasadnicza nie istnieje – twierdzą konstytucjonaliści. Głowa państwa jedynie przywraca ład konstytucyjny – odpowiadają rządzący. Takich skrajnych ocen doczekała się wczorajsza decyzja Andrzeja Dudy o powołaniu Julii Przyłębskiej na stanowisko p.o. prezes TK.
Prezydent oparł się na przepisach ustawy, którą podpisał dzień wcześniej. Regulacja, które od samego początku budziły wątpliwości prawników. Wskazywali oni, że tworzenie instytucji p.o. prezesa będzie naruszać autonomię TK. – Zgodnie z konstytucją sądy i trybunały są władzą niezależną i odrębną od dwóch pozostałych władz – przypomina dr hab. Ryszard Piotrowski z Uniwersytetu Warszawskiego. I dodaje, że w ustawie zasadniczej nie znajdziemy podstaw do przyznania prezydentowi prawa do porządkowania wewnętrznych spraw trybunału.
Z kolei dr Ryszard Balicki z Uniwersytetu Wrocławskiego, zwraca uwagę, że kontestowane rozwiązanie czyni z instytucji wiceprezesa TK wydmuszkę. Tymczasem to stanowisko jest wymienione w konstytucji. – Należy więc przypuszczać, że ustrojodawca chciał, aby to właśnie on stał na czele trybunału, w sytuacji gdy swoich obowiązków nie może pełnić prezes. To wynika z zasady, zgodnie z którą ustawodawca, a tym bardziej ustrojodawca, działa racjonalnie – podkreśla Balicki. Wiceprezesem jest obecnie prof. Stanisław Biernat, który na razie nie zabrał w tej sprawie głosu. W poniedziałek zapowiadał co prawda, że od wtorku w związku z upływem kadencji Andrzeja Rzeplińskiego przejmuje jego obowiązki. Miało to jednak miejsce kilka godzin przed podpisaniem ustawy przez prezydenta.
Po tym, co się dzieje na stronie internetowej TK, można jednak wnioskować, że od wczoraj rządzi tam niepodzielnie Julia Przyłębska. Z informacji na niej zamieszczonych wynika, że do orzekania dopuszczono trzech spornych sędziów. Jeszcze dwa dni temu mieli oni status „oczekujących na podjęcie obowiązków sędziowskich”, a dziś są po prostu wymienieni na liście sędziów wchodzących w skład TK. Tym samym pierwszą decyzją Przyłębskiej jako p.o. prezes było cofnięcie postanowienia poprzednika o niedopuszczaniu ich do orzekania.
Profesor Andrzej Rzepliński powoływał się na wyrok TK z 2 grudnia ub.r., w myśl którego poprzedni Sejm w prawidłowy sposób obsadził trzy wakujące stanowiska. Innymi słowy, obecny Sejm nie miał prawa wybierać w grudniu aż pięciu sędziów TK, bo trzy miejsca były już zajęte. Przyłębska postanowiła jednak zignorować tę część orzecznictwa. Wcześniej w podobny sposób postąpił prezydent, przyjmując ślubowanie od całej piątki wybranej przez obecny Sejm w noc poprzedzającą wydanie orzeczenia przez TK. – Rządzący przejmują trybunał metodą faktów dokonanych. To doprowadzi do zniszczenia autorytetu tego organu – komentuje rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa Waldemar Żurek.
Dzięki decyzji Przyłębskiej w TK będzie teraz orzekać sześciu sędziów wybranych przez obecny Sejm. A to oznacza, że coraz bliżej do momentu, gdy szala w trybunale przechyli się na stronę prorządową (w TK zasiada 15 osób). W poniedziałek prezydent przyjął ślubowanie od Michała Warcińskiego, kolejnego sędziego wybranego głosami PiS. W tym samym dniu Andrzej Wróbel zapowiedział rezygnację z funkcji sędziego TK. Sędzia podjął taką decyzję, gdyż nie może się pogodzić ze sposobem, w jaki rządzący obchodzą się z trybunałem. Rezygnacja umożliwi jednak PiS wybór kolejnego sędziego. W czerwcu zaś skończy się kadencja Stanisława Biernata. Od połowy przyszłego roku PiS będzie miał w TK już ośmiu swoich ludzi.
Z kolei w Senacie PiS kontynuuje twardą linię w sprawie ustaw przyjętych w Sali Kolumnowej. Senatorowie odrzucili wnioski PO, by ich nie procedować. PiS zresztą zastosował wybieg, by osłabić ostrze krytyki. Jako pierwsza do porządku obrad miała wejść ustawa dezubekizacyjna. Platformie byłoby niezręcznie podważać jej legalność. Ale gdyby PO nie protestowała w tym punkcie, PiS przy kolejnych ustawach argumentowałby, że jest precedens. Senatorowie PO powoływali się na pismo prezydenta do marszałka Sejmu, w którym Duda prosił o informacje, czy w trakcie głosowań w Sali Kolumnowej było kworum i czy wszyscy chętni posłowie mogli wziąć udział w III czytaniu. Na tej podstawie wnioskowali o odroczenie obrad do momentu odpowiedzi Marka Kuchcińskiego.
Prowadzący obrady Stanisław Karczewski kilka razy dopytywał, o jakie ustawy chodzi, by z ust senatora PO padły słowa, że m.in. o ustawę dezubekizacyjną. Gdy tak się stało, na mównicę wszedł senator Jan Żaryn. – Dziwi mnie to, bo zarówno senatorowie PO i PiS wywodzą się z tego samego pnia Solidarności. Stajecie się solidarni wobec ubeków. Taka postawa nie nazywała się solidarnością, tylko kolaboracją – mówił Żaryn do senatorów PO. Te słowa wywołały oburzenie. Żaryn przeprosił, ale protesty PO zostały przełamane. Gdy Senat rozpoczynał rozpatrywanie dezubekizacji, było już wiadomo, że 11 stycznia zajmie się też budżetem. – Prace nad budżetem będą biegły zgodnie z planem. Dla mnie miarodajne jest wpłynięcie druku ustawy z Sejmu. Posłowie opozycji mają prawo do wyrażenia swoich poglądów – mówi DGP Grzegorz Bierecki, szef senackiej komisji budżetu i finansów publicznych.
Jeśli chodzi o blokadę sali sejmowej, Nowoczesna i PO jeszcze we wtorek rano zapowiadały jej kontynuację do kolejnego posiedzenia izby niższej, także w trakcie Bożego Narodzenia i Nowego Roku. – Ta hucpa, która odbyła się w Sali Kolumnowej, czyli przekształcenie klubu PiS po dodaniu kilku posłów w plenarną sesję Sejmu, to fałsz, kłamstwo i symbol pisowskiej polityki, na którą nigdy się nie zgodzimy – mówił lider PO Grzegorz Schetyna. Jednak opozycyjny front się kruszy. PSL uważa, że po przywróceniu możliwości przebywania dziennikarzy w Sejmie jego dalsza okupacja nie ma sensu. – Nie zmieniamy zdania w sprawie głosowania w Sali Kolumnowej, natomiast kontynuowanie protestu w tej formie nie będzie zrozumiałe – mówi Władysław Kosiniak-Kamysz. Niewykluczone więc, że blokada zakończy się wcześniej
Sądy i trybunały są władzą niezależną i odrębną od dwóch pozostałych władz