Ulgi i zmiany w emeryturach są kosztowne, a zapowiedzi zmian podatkowych niekonkretne. Przyjrzeliśmy się propozycjom Jarosława Kaczyńskiego na poprawę sytuacji w kraju, które ogłosił w niedzielę.

Ulga na dzieci: 1,7 mld więcej

PiS chce, aby na każde kolejne dziecko ulga rosła o 50 proc. W praktyce oznaczałoby to, że dla 1,4 mln rodzin wychowujących dziś dwoje dzieci maksymalny limit ulgi prorodzinnej wynosiłby nie 2224 zł rocznie – jak dziś – lecz ponad 2780 zł rocznie. Rodzin wielodzietnych wychowujących troje i więcej dzieci, które mogłyby skorzystać z odliczeń, jest według szacunków Ministerstwa Finansów blisko 300 tys. Dla nich roczny limit ulg rósłby do co najmniej 5300 zł. Dziś to 3336 zł.
Autorzy projektu PiS zauważyli, że podniesienie ulg na niewiele by się zdało, skoro średnie odliczenie na dziecko w ubiegłym roku wyniosło 912 zł. Wynika to z przeciętnej wysokości płaconego podatku. Po odliczeniu składki na ubezpieczenie zdrowotne wynosił on w ubiegłym roku 1510 zł w pierwszej grupie podatkowej obejmującej prawie 98 proc. podatników. Stąd pomysł ekspertów partii, by odliczenia można było robić również od składek. Przeciętny podatek ze składkami zdrowotnymi wynosił w ubiegłym roku 3155 zł.
Ile by to wszystko kosztowało? Licząc z grubsza, przy założeniu wykorzystywania przez podatników maksymalnych limitów, ulga prorodzinna dla rodzin z dwojgiem dzieci mogłaby kosztować budżet około 3,9 mld zł. Do tego niespełna 2,5 mld zł kosztowałaby ulga odpisywana przez rodziny z jednym dzieckiem. Prawie miliard kosztowałaby ulga dla rodzin wielodzietnych. W sumie około 7,4 mld zł, co podniosłoby koszty tych odliczeń o co najmniej 30 proc. W ubiegłym roku ulgi prorodzinne kosztowały ponad 5,7 mld zł.

Emerytury: 42 proc. składki zamiast 19 proc.

PiS proponuje przeprowadzenie referendum w sprawie odejścia od obecnego systemu emerytalnego, zdefiniowanej składki uzależniającej wysokość świadczenia od kwoty wpłaconych składek. Jarosław Kaczyński chce przywrócenia systemu repartycyjnego o zdefiniowanym świadczeniu. Tyle że stary system był kosztowny dla finansów publicznych, więc wymagałby wzrostu obciążeń pracujących. – Resort pracy już wcześniej wyliczał, że bez wprowadzenia reformy poziom składek koniecznych do zrównoważenia systemu emerytalnego wzrósłby do 42 proc. w 2050 r., podczas gdy obecnie wynosi 19 proc. – zauważa Agnieszka Chłoń-Domińczak, ekspert ubezpieczeniowy, była wiceminister pracy i polityki społecznej.

Podatki: nie wiadomo

W sprawach podatkowych PiS wraca do ustawy o podatku dochodowym wspólnej dla podatników PIT i CIT, a także zgłaszanych wcześniej zmian w VAT. Również wprowadzenie podatku obrotowego dla dużych sieci handlowych PiS już wielokrotnie postulowało. Obu propozycjom sprzeciwia się Ministerstwo Finansów. Argumentuje, że dyrektywa VAT uniemożliwia wprowadzanie przez państwa członkowskie podatków, danin lub opłat, które mają elementy konstrukcyjne (istotne cechy) podatków obrotowych.