Podział MSWiA na dwa resorty może spowodować problemy w zarządzaniu klęskami żywiołowymi. Eksperci mają jednak wątpliwości, czy nowy system, w którym kluczową rolę odgrywać ma resort administracji Boniego, będzie rzeczywiście lepszy.
Konieczna jest nowelizacja wielu ustaw. W tym celu powstał jeden dokument, który znajduje się na etapie uzgodnień międzyresortowych. Kluczowe zmiany dotyczą ustaw o stanie klęski żywiołowej i ochronie przeciwpożarowej, gdyż zmieniają aktualny system zarządzania kryzysowego. Sam minister Michał Boni swoją nową rolę opisywał na antenie Radia RMF w ten sposób: „Kalosze i później pomaganie ludziom to będzie wszystko u mnie”.
Eksperci mają jednak wątpliwości, czy nowy system, w którym kluczową rolę odgrywać ma resort administracji, będzie rzeczywiście lepszy.
Dotąd ta rola była zarezerwowana dla komendanta głównego straży pożarnej, który jednocześnie jest głową krajowego systemu ratowniczo-gaśniczego i obrony cywilnej. Jego pracę nadzorował i rozliczał właśnie minister spraw wewnętrznych i administracji. Teraz straż pożarna będzie zależała od dwóch ministrów: spraw wewnętrznych i właśnie administracji. Podobny mechanizm dotyczy budowy ważnego elementu systemu bezpieczeństwa, telefonu 112. Już dawno miano uporządkować istniejący bałagan, kiedy to w zależności od tego, z jakiego telefonu i w jakim mieście dzwonimy (a nie z jaką sprawą), jesteśmy łączeni ze strażą, policją lub pogotowiem. Zgodnie z uprzednimi planami wszystko miała nadzorować straż. Ale po wejściu w życie zmian rolę w budowie i organizacji telefonu będą odgrywać minister administracji i kierowani przez niego wojewodowie, a nie resort spraw wewnętrznych i straż.
– Zmiany przesądzają, że 112 będzie działał jako call center przy urzędach wojewódzkich. To oznacza rezygnację z systemu, w którym odbiera się telefony i jednocześnie zarządza akcją ratunkową przy komendach straży pożarnej – ocenia jeden z ekspertów.
Telefon z sygnałem o pożarze czy wypadku odbierze urzędnik centrum powiadamiania ratunkowego przy urzędzie wojewódzkim i przekieruje go dopiero do dyżurki pogotowia, straży pożarnej czy policji, skąd akcja będzie koordynowana.
– To absurdalne. Nie rozumiem, czemu powiadamianie ratunkowe ma być poza systemem bezpieczeństwa powszechnego. Nowa, cywilna struktura przy urzędach wojewódzkich z pewnością nie będzie tak skuteczna jak np. straż pożarna. Ministerstwo i wojewodowie powinni ograniczyć swoją rolę do planowania zadań i nadzoru, a nie zastępować służby – komentuje Antoni Podolski, dwukrotny wiceminister spraw wewnętrznych i administracji odpowiedzialny za zwalczanie klęsk żywiołowych i ostrzega: – W efekcie tych radosnych eksperymentów potrzebujący mogą nie doczekać się pomocy.
– Dotąd było oczywiste, że walka z klęskami opiera się na straży pożarnej, a całość nadzoruje jeden minister: szef MSWiA. Teraz będzie dwóch ministrów ze swoimi kompetencjami i system staje się mniej przejrzysty – mówi Przemysław Guła, były szef Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.
Podobnie brzmiącą uwagę w trakcie uzgodnień zgłosiło Ministerstwo Gospodarki. Ale jak prorokuje proszący o anonimowość polityk Platformy, głos Pawlaka nie będzie miał żadnego znaczenia. – Również się obawiam, że już przy najbliższej powodzi wyjdą mankamenty tych decyzji – mówi.