Mieszkańcy chcą odwołać zarząd zadłużonej spółdzielni Przy Metrze zanim pozbędzie się wartościowych działek bez przetargu.

- Apelujemy do firm deweloperskich, by zobaczyły działki, których chce się po cichu i za grosze pozbyć zarząd zadłużonej spółdzielni Przy Metrze - mówili mieszkańcy Ursynowa, którzy złożyli w poniedziałek po południu wniosek o zwołanie walnego zgromadzenia.

Pod wnioskiem o walne zgromadzenie członków, które miałoby w konsekwencji doprowadzić do zmiany zarządu spółdzielni, podpisało się ponad 700 osób.

Chcemy dymisji prezesów

Inicjatorzy akcji zbierania podpisów nie ukrywają, że krytycznie oceniają poczynania władz i we wniosku o walne wprost napisali, że miałoby się ono zająć m.in. odwołaniem rady nadzorczej. Dopiero po zmianie rady, obecnie w większości wspierającej zarząd, byłoby możliwe odwołanie prezesa i jego zastępczyni. Działania tzw. Grupy Inicjatywnej, patrzącej na ręce władzom tej spółdzielni, przyśpieszyła dodatkowo obawa, że zarząd jeszcze przed końcem tego roku podejmie niekorzystne dla spółdzielni decyzje finansowe dotyczące należących do niej nieruchomości.

Spółdzielnia jest w trudnej sytuacji, ponieważ przegrała proces i komornik zajął jej konta. Ściągnął już ok. 10 mln zł, ale dług wynosi jeszcze 22 mln zł. Ponadto spółdzielnia jest winna ok. 7 mln zł innym podmiotom, m.in. za media (ciepła woda, ogrzewanie, wywóz śmieci). Nie wykonano też corocznych remontów na kwotę ok. 3 mln zł.

Kto chce działki na Ursynowie

Mimo że może spodziewać się odwołania przez walne zgromadzenie, zarząd postanowił w ostatnim momencie podjąć jeszcze ważne z punktu widzenia spółdzielni decyzje finansowe. Jak twierdzą przedstawiciele Grupy Inicjatywnej, cała operacja utrzymywana jest w najgłębszej tajemnicy, a dotyczy dwóch dużych działek na Ursynowie. Chodzi o ponad 8 tys. metrów przy skrzyżowaniu ul. Belgradzkiej i ul. Rosoła (dziś jest tam osiedlowy parking) oraz ok. 6 tys. metrów przy ul. Lanciego (dziś stoi tam łatwy do zburzenia parterowy budynek, niemal barak, w którym mieści się siedziba spółdzielni).

W wywiadzie dla gazetyprawnej.pl, prezes spółdzielni Przy Metrze Andrzej Stępień, twierdził, że dług wobec komornika zostanie pokryty ze sprzedaży którejś z działek należących do spółdzielni i że jeszcze nie zdecydowano, której.

Z nieoficjalnych informacji gazetyprawnej.pl wynika jednak, że zarząd zamierza przeprowadzić bardziej skomplikowaną operację. Formalnie nie sprzeda żadnej z działek (rynkowa wartość tylko jednej z nich wystarczyłaby na pokrycie długów spółdzielni). Zamierza natomiast podpisać umowę na wspólne inwestycje z jakąś firmą na obu tych terenach. Firma wpłaci z góry jakąś kwotę, która pójdzie na spłatę długów spółdzielni, w tym komornika, a zabezpieczeniem tej wpłaty będzie obciążona hipoteka na tych dwóch nieruchomościach.

Cicha umowa zamiast przetargu

- Takie rozwiązane może i nie byłoby najgorsze. M.in. omija się w ten sposób konieczność wpłacenia 19-procentowego podatku od sprzedaży nieruchomości. Nie możemy się jednak nadziwić postawie zarządu - mówią gazecieprawnej.pl przedstawiciele tzw. Grupy Inicjatywnej.- Mogłoby się wydawać, że im więcej chętnych zainteresowanych tymi działkami tym lepiej, bo można wynegocjować wyższą cenę. Tymczasem, jak słyszeliśmy, zamiast ogłosić przetarg, zarząd chce po cichu dogadać się z wybraną przez siebie firmą i do końca roku oddać jej te działki. Chętnie byśmy zaapelowali do deweloperów o zainteresowanie tymi terenami, bo są bardzo atrakcyjne - wyjaśniają. Ich zdaniem, cała transakcja wygląda na przygotowaną pod konkretną już dawno wybraną firmę, a dla zachowania pozorów zostanie niby to przeprowadzone postępowanie w trybie zapytań ofertowych. - To taka sama fikcja, jak ta z Lechborem, spółką sanitarną wybraną do zbierania czynszów, która do momentu wyboru przez zarząd nie miała nic wspólnego ani z administracją ani z zarządzaniem nieruchomościami - mówią wzburzeni. W tak krótkim czasie, jaki pozostał do końca roku trudno sobie wyobrazić dokonanie rzetelnego wyboru firmy nawet w trypie zapytań ofertowych. - Lechbor wybrano wysyłając tylko zapytania e-mailem. Do dziś nie możemy się nadziwić, że tych ofert nie skierowano do uznanych firm zarządzających nieruchomościami. Ciekawe czy także na podstawie e-maili w ciągu kilku dni prezes wybierze najlepszego dla spółdzielni partnera do milionowych inwestycji? - denerwują się członkowie spółdzielni, aktywni na forum mieszkańców.

Spółdzielnie poza kontrolą

Spółdzielnie mieszkaniowe, mimo że zarządzają naszym wspólnym majątkiem niekiedy o ogromnej wartości, są wyłączone spod ustawy o zamówieniach publicznych. Skutek - zarząd podejmuje decyzje o ogromnych skutkach finansowanych praktycznie poza jakąkolwiek kontrolą.

Także kontrola ze strony walnego zgromadzenia członków spółdzielni jest zwykle fikcją. Formalnie zarząd powinien je zwoływać przynajmniej raz w ciągu roku, w ciągu 6 miesięcy po upływie każdego roku obrachunkowego. Zarządy jednak zwykle tego unikają - w tej konkretnej spółdzielni nie było go od lat. Pozwala na to taki zabieg formalny i prawny, jak zastępowanie walnego tzw. zebraniami przedstawicieli. Myliłby się jednak ktoś, kto by sądził, że ci przedstawiciele są wybierani np. przez poszczególne grupy mieszkańców, np. poszczególne bloki czy kilka bloków. Zwykle są to przypadkowi ludzie powiązani z zarządem spółdzielni. Zarząd ma obowiązek zwołać walne także na pisemne żądanie rady nadzorczej. W większości spółdzielni rada nadzorcza jest jednak po prostu zbratana z zarządem i nie podejmuje żadnych uchwał, które by się mu mogły nie spodobać. W wypadku spółdzielni Przy Metrze na 9 członków rady nadzorczej, tylko 4 jest krytycznych wobec zarządu, co powoduje, że większość głosuje po myśli prezesa. I np. zgodziła się na postępowanie bezprzetargowe, pozostawiając mu swobodę decyzji w sprawie tych dwóch działek.
- Czy to prawda, że zarząd spółdzielni chce w trybie bezprzetargowym powierzyć milionowe inwestycje jakiej wybranej przez siebie firmie? Zarząd zasłania się tajemnicą. Podobnie Rada Nadzorcza. - Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie, bo posiedzenie Rady Nadzorczej zostało utajnione - mówi gazecieprawnej.pl Marek Wojtalewicz, jeden z członków Rady Nadzorczej.

Ustawa o spółdzielniach mieszkaniowych z 2007 r. przewiduje, że zarząd ma obowiązek zwołać walne na wniosek przynajmniej 1/10 liczby członków spółdzielni. Z tego przepisu skorzystali członkowie spółdzielni Przy Metrze, składając swoje pismo w siedzibie spółdzielni. Podpisało się pod nim ponad 700 osób, a spółdzielnia liczy ok. 4200 członków. Jeśli zarząd mimo to nie zwoła walnego, pozostaje zwrócenie się do sądu rejestrowego.