Rosyjskie władze mogą wykorzystać hakerów nie tylko podczas zbliżającego się głosowania prezydenckiego w Stanach Zjednoczonych, ale też w trakcie najbliższych wyborów parlamentarnych w państwach Unii Europejskiej - alarmuje dziennik "Wall Street Journal".

Amerykański dziennik powołuje się na ostrzeżenia administracji prezydenta USA Baracka Obamy.

Według Białego Domu istnieje niebezpieczeństwo, że władze w Moskwie będą próbowały wykorzystać cyberprzestępców do zakłócenia przebiegu głosowania na prezydenta USA. Jednak analitycy i eksperci zwracają uwagę, że należy się też spodziewać wzmożonej aktywności w cyberprzestrzeni podczas np. marcowych wyborów parlamentarnych w Holandii, francuskich wyborów prezydenckich w kwietniu i maju, czy niemieckiej elekcji parlamentarnej, która ma się odbyć jesienią przyszłego roku.

"Moskwa liczy, że sukcesy przyjaznych Kremlowi partii, takich jak francuski Front Narodowy, pozwolą Rosji wydostać się z politycznej izolacji i uwolnić się od sankcji nałożonych po zajęciu Krymu w 2014 roku" - podkreśla "WSJ" powołując się na analityków.

"Niemieckie, francuskie i inne wybory w zbliżającym się roku mają duże znaczenie geopolityczne dla Rosji" - ocenił analityk think tanku Fundacja dla Ochrony Demokracji Pasi Eronen. W rozmowie z "WSJ" przypomniał, że w ostatnich dwóch latach Rosjanie byli bardzo aktywni w Europie, prowadząc kampanie hakerskie i dezinformacyjne. Ich celem było osłabienie pozycji sił politycznych, które Moskwa postrzegała jako rywali - tłumaczył.

Zdaniem przedstawicieli Białego Domu nawet jeśli popierane przez Kreml partie nie wygrają w przyszłorocznych wyborach, to jednak działania Moskwy przyniosą długofalowe skutki - doprowadzą do chaosu, który odwróci uwagę opinii publicznej w UE i USA od wydarzeń w Rosji. Dzięki temu łatwiej będzie prezydentowi Rosji, Władimirowi Putinowi, bezpiecznie sięgnąć po kolejną kadencję prezydentury - podkreśla "WSJ". Dziennik przypomina, że w 2018 roku odbyć się mają wybory prezydenckie w Rosji. Dodaje, że podczas poprzednich Zachód krytykował Putina za nieprawidłowości, do jakich dochodziło podczas głosowania.

Włamując się do komputerów Partii Demokratycznej w USA i ujawniając treści ich korespondencji elektronicznej Rosja "próbuje oczernić amerykański system wyborczy, tak aby wyglądał na chaotyczny, możliwy do zmanipulowania, podatny na włamania i oszustwa, a także niewarty zaufania" - mówił "WSJ" przedstawiciel Białego Domu. W ten sposób wybory w USA mają posłużyć Moskwie jako przykrywka dla nieprawidłowości odbywających się w ich kraju.

"WSJ" przypomina, że we wrześniu doszło do próby włamania do systemów komputerowych dwóch niemieckich partii politycznych, a także niemieckiej niższej izby parlamentu. Celem hakerów miały być skrzynki poczty elektronicznej. O atak podejrzewa się grupę APT28, która wcześniej miała dokonać włamania na komputery jednej z francuskojęzycznych stacji telewizyjnych i niemieckiego parlamentu. Służby wywiadowcze Berlina uważają, że grupa ta działa na zlecenie władz Rosji - dodaje "WSJ".

Władze USA podejrzewają rosyjskich hakerów o przeprowadzenie ujawnionego w lipcu ataku na Komitet ds. kampanii wyborczych Demokratów (DCCC). Wcześniej ujawniono także ataki na sztab odpowiadający za kampanię demokratycznej kandydatki do Białego Domu Hillary Clinton. Kreml stanowczo odrzucił te oskarżenia.

W sierpniu podano, że FBI ma dowody, że zagraniczni hakerzy dostali się do baz danych dwóch stanowych systemów wyborczych w USA: w Arizonie i Illinois. W stanie Illinois władze zmuszone były zamknąć system rejestracji wyborców na dziesięć dni pod koniec lipca, gdy wyszło na jaw, że hakerzy ukradli dane nawet 200 tys. osób.

W przypadku Arizony atak miał bardziej ograniczony zasięg - złośliwe oprogramowanie hakerów pokonało istniejące zabezpieczenia, ale nie udało im się załadować żadnych danych.