Wyniki wyborów w Berlinie potwierdzają niekorzystne tendencje dla kanclerz Niemiec Angeli Merkel – powiedział PAP dr Piotr Kubiak z Instytutu Zachodniego. Jak dodał, znaczne poparcie dla antyimigranckiej AfD obrazuje utrzymujący się sprzeciw wobec tzw. polityki otwartych drzwi.

Dr Kubiak z Instytutu Zachodniego w Poznaniu odnosząc się do wyników niedzielnych wyborów do regionalnego parlamentu Berlina, Izby Deputowanych podkreślił, że znaczne poparcie dla antyislamskiej i antyimigranckiej AfD (Alternatywa dla Niemiec), która zdobyła 14,2 proc. głosów, nie jest dla niego żadnym zaskoczeniem.

"Wyniki wyborów w Berlinie potwierdzają niekorzystne tendencje dla kanclerz Merkel, wpisują się w ten trend i pokazują, że znaczna część wyborców nie jest zadowolona z polityki otwartych drzwi, co pokazywały już sondaże przedwyborcze. AfD zbudowała swoją siłę przede wszystkim na generalnej krytyce polityki migracyjnej rządu federalnego, czyli krytyce kanclerz Angeli Merkel" – powiedział.

Jak dodał, jeżeli rząd federalny Niemiec nie zaostrzy polityki wobec imigrantów, np. wprowadzając limity dla przybywających do Niemiec obcokrajowców, nie poczyni dalszych ograniczeń w przyznawaniu azylu, "to można się spodziewać, że poparcie dla AfD będzie się utrzymywać na zbliżonym poziomie lub nawet wzrośnie, a ta partia będzie stałym elementem niemieckiej sceny politycznej".

Zdaniem eksperta, AfD, która jeszcze w ubiegłym roku stała na skraju upadku, teraz konsekwentnie się umacnia. Według Kubiaka, w perspektywie zbliżających się wyborów do Bundestagu AfD może być realnym zagrożeniem dla niemieckiej chadecji.

"Jeśli kwestia migrantów nadal będzie kwestią najbardziej medialną, będzie tematem debaty publicznej i sporów politycznych, to AfD będzie na tym zyskiwało i jeszcze bardziej umacniało swoją pozycję, choć należy pamiętać, że to też ma swoją granicę" – podkreślił Kubiak.

"AfD jest naprawdę poważnym zagrożeniem dla chadecji. Dotychczas chadecja zyskiwała wysokie poparcie także dlatego, że nie miała tak silnej konkurencji na prawej stronie niemieckiej sceny politycznej. Teraz taki konkurent się pojawił i można przypuszczać, że w kolejnych wyborach chadecja będzie dużo słabsza. To poważne i realne zagrożenie także dla rządu Merkel" – ocenił.

Kubiak zaznaczył jednak, że poparcie dla AfD jest mniejsze w Berlinie niż np. Meklemburgii-Pomorzu Przednim, ale wynika to ze specyfiki samych wyborców w Berlinie. Jak mówił, w stolicy Niemiec istotny wpływ na poparcie mają sprawy lokalne, które w kontekście wyborów są często ważniejsze od spraw ogólnokrajowych.

"Wyniki SPD i CDU, które okazały się znacznie niższe niż w poprzednich wyborach, wynikają także z tego, że mieszkańcy byli niezadowoleni z prowadzenia spraw lokalnych. Trzeba pamiętać, że Berlin w ostatnich latach to także np. wielka +klapa+, jeśli chodzi o budowę lotniska, na czym bardzo dużo straciły partie rządzące, zwłaszcza SPD, która odpowiada za ten projekt" – powiedział Kubiak.

Jak mówił, wyniki wyborów wskazują, że niemożliwe będzie utrzymanie się u władzy w Berlinie koalicji SPD-CDU. Jego zdaniem najbardziej prawdopodobnym scenariuszem będzie stworzenie wspólnego rządu SPD z Lewicą i Zielonymi. Zdaniem Kubiaka, ze względu na pogłębiającą się w całych Niemczech fragmentaryzację sceny politycznej podobna sytuacja może mieć miejsce także w przyszłorocznych wyborach do Bundestagu, gdzie także nie będzie możliwa koalicja wyłącznie między dwiema partiami.

W niedzielnych wyborach do Izby Deputowanych, regionalnego parlamentu Berlina, zwyciężyła SPD, zdobywając 21,6 proc. głosów, drugi wynik uzyskało CDU - 17,6 proc. Zieloni otrzymali 15,2 proc., Lewica 15,7 proc., Alternatywa dla Niemiec - 14,2 proc. głosów. (PAP)