Niedawne wybory lokalne w wielkich miastach Republiki Południowej Afryki wykazały znaczący spadek autorytetu i wpływów Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC). Po odejściu od polityki apartheidu i wprowadzeniu ustroju demokratycznego ANC stał się najpotężniejszą partią polityczną w tym kraju. W pierwszych demokratycznych wyborach w kwietniu 1994 r. Kongres uzyskał 62,6 proc. głosów. Stopniowo do szeregów partyjnych dołączali biali obywatele, co wiązało się z tym, że ANC stawał się dla nich atrakcyjny jako partia władzy, ułatwiająca dostęp do stanowisk w administracji i przedsiębiorstwach państwowych.
Podobnie jak w wielu innych państwach, w których występują partie dominujące, ANC nie spełniał i nie spełnia jednak oczekiwań swoich wyborców. Dla szerokich rzesz jego zwolenników poprawa warunków życia następuje zbyt powoli. Miliony mieszkańców ubogich przedmieść wegetują w nędznych domach bez bieżącej wody i urządzeń sanitarnych. Policja nie zapewnia bezpieczeństwa. Farmerzy w wioskach położonych z dala od miast ciągle czują się zagrożeni. Korupcja jest zjawiskiem powszechnym. W systemie tak ważnej dla RPA powszechnej oświaty występują liczne zaniedbania. Dyscyplina pracy nauczycieli jest niezadowalająca, a jej poprawę utrudniają organizacje związkowe, dla których najważniejsza jest obrona pedagogów, nawet jeżeli ci zaniedbują swoje obowiązki i egoistycznie wykorzystują swój status społeczny.
Paradoksem jest to, że po upadku poprzedniego systemu w dużych miastach pogorszyła się sytuacja czarnych przedsiębiorców – małych i średnich. Koniec apartheidu oznaczał dla nich początek ostrej konkurencji ze strony białych rywali rynkowych, posiadających zazwyczaj duże doświadczenie, rezerwy kapitałowe i tradycyjnie dobry dostęp do banków. Od wielu lat Republika Południowej Afryki utrzymuje smutne przewodnictwo w dziedzinie niewykorzystania zasobów ludzkich. Stopa bezrobocia przekracza 25 proc. Wszystkie te trudności nie zmieniają tego, że RPA to najbardziej rozwinięta gospodarka kontynentu afrykańskiego.
W 2001 r. główny ekonomista koncernu Goldman Sachs Jim O’Neill sformułował prognozę, według której w okresie do 2050 r. w gospodarce światowej szczególną rolę będą odgrywać państwa BRIC, czyli Brazylia, Rosja, Indie i Chiny. Pokłosiem tej prognozy było powstanie grupy BRIC, do której w 2011 r. dołączyła RPA. W światowych mediach pojawił się akronim BRICS (S jak South Africa). Czynnikiem dynamizującym to ugrupowanie były nasilające się wzajemne powiązania gospodarcze. Nie są one jednak wystarczające, by państwa te się zintegrowały. Nie sprzyjają temu również recesja w Brazylii i Rosji czy spowolnienie wzrostu w Chinach.
Gospodarka Republiki Południowej Afryki tymczasem od kilku dekad przyciąga imigrantów z krajów sąsiednich. Zmniejsza to migrację w kierunku Morza Śródziemnego z obszarów na południe od Sahary. Dlatego rząd niemiecki wysunął koncepcję planu Marshalla dla Afryki, którego realizacja oznaczałaby utworzenie tysięcy miejsc pracy i poprawę warunków życia w państwach afrykańskich. Jednak statystyki Organizacji Narodów Zjednoczonych skłaniają do wniosku, że poprawa sytuacji materialnej w państwach Afryki Północnej często oznacza po prostu możliwość zaoszczędzenia dodatkowych pieniędzy na emigrację do Europy. Dlatego nowy plan Marshalla byłby szczególnie istotny dla intensyfikacji rozwoju gospodarczego Republiki Południowej Afryki.
Plan ten jest pilnie potrzebny. Boom gospodarczy zwiększyłby atrakcyjność tego kraju, także dla imigrantów z innych państw kontynentu. Osłabienie pozycji ANC jest prawdopodobnie zapowiedzią nadciągającej destabilizacji społecznej i niebezpieczeństwa chaosu w czołowym kraju afrykańskim.
Rząd niemiecki wysunął koncepcję planu Marshalla dla Afryki.