Konsekwencje brytyjskiego referendum będą głównym tematem szczytu UE we wtorek po południu. Przywódcy 27 państw oczekują, że premier David Cameron przedstawi im choćby wstępny plan działań. W środę "27" będzie rozmawiać o tym już bez Wielkiej Brytanii.

Szef Rady Europejskiej Donald Tusk zaplanował, że dyskusja na temat Brexitu odbędzie się podczas kolacji szefów państw i rządów. Nie należy się spodziewać, że już we wtorek Cameron złoży wniosek o uruchomienie procedury wystąpienia z UE zgodnie z artykułem 50. Traktatu Lizbońskiego, czego domagali się niektórzy unijni politycy. Dopiero po złożeniu takiego wniosku rozpocząć się będą mogły negocjacje o warunkach "rozwodu"; traktat daje dwa lata na takie rozmowy.

Jak tłumaczył wysoki rangą unijny urzędnik, w gronie unijnych przywódców jest zrozumienie, że w obliczu głębokiego kryzysu wewnętrznego w Wielkiej Brytanii, do którego doszło w konsekwencji referendum, Cameron nie chce się spieszyć. Już w piątek zasygnalizował, że formalną notyfikację o zamiarze wystąpienia z UE złoży dopiero przyszły premier Wielkiej Brytanii, który ma zostać wyłoniony w październiku na kongresie Partii Konserwatywnej.

Państwa UE nie chcą zatem za bardzo naciskać na Camerona, ale jednocześnie powtórzą, że Wielka Brytania powinna "możliwie szybko" uruchomić procedurę wystąpienia z Unii. Jak ocenił we wtorek wysoki rangą unijny dyplomata, jest konsensus, że sformułowanie "możliwie szybko" oznaczać ma gotowość do czekania na krok Brytyjczyków do jesieni albo nawet do końca roku.

Według dyplomaty we wtorek ze szczytu UE ma jedynie popłynąć przesłanie, które pomoże uspokoić opinię publiczną i rynki. "Potrzebny jest jakiś plan, co i kiedy Brytyjczycy zamierzają zrobić. To mogłoby ustabilizować chaotyczną sytuację w Wielkiej Brytanii, która może negatywnie odbić się na innych państwach UE. Będzie to przekaz, że wspólnie z Wielką Brytanią panujemy nad sytuacją" - powiedział dyplomata.

W Brukseli coraz częściej słychać jednak opinie, że Wielka Brytania może dłużej niż do końca roku zwlekać z notyfikacją zamiaru wystąpienia z UE, a nawet wycofać się z tego zamierzenia. Niektórzy komentatorzy wskazują, że referendum jest niewiążące dla władz. Także rząd Szkocji bada możliwości zablokowania wniosku o wyjście Wielkiej Brytanii z Unii.

"Jest ryzyko, że Wielka Brytania nic nie zrobi. Okazuje się, że ci, którzy prowadzili kampanię na rzecz wyjścia z Unii, nie mają żadnego planu" - ocenił jeden z unijnych dyplomatów. Jego zdaniem "w krótkiej, dwuletniej lub trzyletniej perspektywie raczej nie ma odwrotu od wyniku referendum". "Ale nawet w trakcie negocjacji o warunkach rozwodu z UE może się okazać, że jest to proces zbyt kosztowny i trudny dla Wielkiej Brytanii oraz grożący rozpadem kraju. Dlatego nie można wykluczyć, że za np. trzy lata dojdzie do kolejnego referendum, za pozostaniem w Unii" - ocenił dyplomata.

W środę, dzień po szczycie całej UE, odbędzie się pierwsze nieformalne spotkanie 27 państw bez Wielkiej Brytanii, poświęcone również konsekwencjom Brexitu. We wspólnej deklaracji ze spotkania mają podkreślić jedność w gronie "27" i wolę kontynuowania współistnienia w ramach UE. Wykluczą także jakiekolwiek nieformalne negocjacje z Wielką Brytanią przed złożeniem przez ten kraj formalnej notyfikacji o zamiarze wyjścia z Unii.

Spotkanie "27" ma też rozpocząć debatę o przyszłości UE w świetle wyniku brytyjskiego referendum. Unijne źródła spodziewają się rozważań o reformie Unii, ale - jak zastrzegają - jest za wcześnie, by mówić o renegocjacji unijnego traktatu. O tym, że należałoby opracować nowy traktat europejski, mówił w piątek prezes PiS Jarosław Kaczyński. Jego zdaniem odpowiedzią na Brexit powinna być reforma UE, precyzująca m.in. podział kompetencji między instytucje a państwa członkowskie, a także wprowadzająca nowy "bardziej konsensualny" sposób podejmowania decyzji.

We wtorek tematami unijnego szczytu - oprócz Brexitu - będą także: kryzys migracyjny, a w szczególności napływ nielegalnych migrantów przez centralną część Morza Śródziemnego z Afryki Północnej do Włoch, zakończenie budowy wspólnego rynku cyfrowego oraz tzw. semestr europejski, czyli koordynacja polityk gospodarczych państw UE. Szefowa unijnej dyplomacji ma też krótko zaprezentować "Strategię globalną UE", dotyczącą unijnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa.

W pierwszej sesji szczytu weźmie udział sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg, by omówić z przywódcami państw UE przygotowania do lipcowego szczytu sojuszu w Warszawie, gdzie ogłoszona zostanie deklaracja o współpracy UE-NATO w dziedzinie zagrożeń hybrydowych.

Przywódcy państw UE mają też potwierdzić przedłużenie o pół roku sankcji gospodarczych wobec Rosji, wprowadzonych w związku z konfliktem na wschodzie Ukrainy.

Z Brukseli Anna Widzyk (PAP)