Komisja Europejska będzie chciała uniknąć eskalacji sporu z polskim rządem, przynajmniej do czasu referendum w sprawie dalszego członkostwa Wielkiej Brytanii w UE – oceniła w środę w rozmowie z PAP Agata Gostyńska-Jakubowska z Centre for European Reform.

Ekspertka londyńskiego ośrodka analitycznego podkreśliła, że od strony technicznej trwające postępowanie wobec Polski jest cały czas na pierwszym etapie tzw. procedury praworządności. "Wcześniejsza wymiana listów pomiędzy (wiceszefem KE Fransem) Timmermansem a polskim rządem była wyłącznie próbą nieformalnego dialogu poprzedzającego podjęcie realnych działań, w tym wydania opinii" - zaznaczyła.

Jak powiedziała, jeśli polski rząd nie odpowie pozytywnie na otrzymaną opinię, Komisja Europejska może wydać rekomendacje, oczekując podjęcia konkretnych działań. Jeśli one także nie zostaną wprowadzone w życie, to KE może opowiedzieć się za rozpoczęciem procedury z artykułu 7, która - jak przypomniała Gostyńska-Jakubowska - "została kiedyś nazwana przez byłego szefa KE Jose Manuela Barroso +opcją atomową+".

"Zamysłem procedury, przez którą teraz przechodzi Polska, było stworzenie ścieżki pomiędzy zwykłymi dyplomatycznymi próbami nacisku a użyciem traktatowej groźby wprowadzenia sankcji wobec państwa. Jej istnienie stoi jednak u źródła realnego sporu pomiędzy Komisją Europejską a polskim rządem, który opierając się na opinii służb prawnych Rady Unii Europejskiej sugeruje, że ta procedura może wykraczać poza kompetencje nadane Komisji w traktatach" - zaznaczyła.

Jak dodała, procedura rozstrzygania tych wątpliwości jest "dalece niejasna". Zaznaczyła też, że "o ile te zastrzeżenia proceduralne są zrozumiałe, i były podnoszone także przez poprzedni rząd w Warszawie, o tyle nie dotyczą one rozwiązania konfliktu wokół Trybunału Konstytucyjnego, który stanowi bezpośredni przedmiot postępowania".

Gostyńska-Jakubowska zwróciła uwagę, że w swych dalszych działaniach KE będzie musiała wziąć pod uwagę zbliżające się referendum w sprawie dalszego członkostwa W. Brytanii w Unii Europejskiej, by uniknąć podsycania nastrojów antyunijnych przed tym głosowaniem.

"Gdyby (premier Wielkiej Brytanii David) Cameron był zmuszony do zabrania głosu, to myślę, że opowiedziałby się po stronie Polski, bo tego typu działania unijnych instytucji uważa za przykład próby rozszerzenia (przez nie) swoich kompetencji, czym straszą Brytyjczyków zwolennicy Brexitu. Spodziewam się, że Komisja Europejska będzie chciała tego uniknąć i będzie starała się poczekać z podjęciem jakichkolwiek dalszych kroków co najmniej do 24 czerwca (dzień po brytyjskim referendum - PAP)" - oceniła.

Ekspertka podkreśliła także, że dalsza eskalacja sporu jest kłopotliwa dla obu stron. "Komisja Europejska ma świadomość, że kontynuowanie procedury może umocnić nastroje eurosceptyczne w wielu krajach UE, a jednocześnie wie, że w związku z zapowiadanym wetem węgierskiego rządu nie ma możliwości użycia argumentów ostatecznych, bo zabraknie jej głosów do zawieszenia Polski w prawach członka Unii Europejskiej. Z kolei Polska znacznie traci na tym konflikcie wizerunkowo" - oceniła.

Przesłana w środę do Warszawy opinia Komisji Europejskiej podsumowuje prowadzony od 13 stycznia dialog z polskim rządem na temat sytuacji wokół Trybunału Konstytucyjnego. Treść dokumentu jest poufna, jednak, jak twierdzą unijne źródła, jest on krytyczny i stwierdza, że w Polsce istnieje systemowe zagrożenie dla rządów prawa.