Warszawski sąd kontynuuje w piątek przesłuchania urzędników z kancelarii: prezydenta i premiera w procesie Tomasza Arabskiego i czterech innych osób oskarżonych w trybie prywatnym o niedopełnienie obowiązków przy organizacji lotu prezydenta L. Kaczyńskiego do Smoleńska.

Świadkowie składają szczegółowe zeznania m.in. na temat procedur obowiązujących w 2010 r. przy przygotowaniu wizyt w Smoleńsku premiera Donalda Tuska 7 kwietnia 2010 r. i prezydenta Lecha Kaczyńskiego 10 kwietnia 2010 r. oraz podziału kompetencji w sprawie organizacji wizyt pomiędzy poszczególnymi komórkami obu instytucji.

Spośród pięciu świadków wyznaczonych na piątek Sąd Okręgowy w Warszawie wysłucha - ze względu na długość składanych zeznań - najprawdopodobniej trojga.

Były szef biura obsługi organizacyjnej prezydenta RP Janusz S. zeznał, że wizyta prezydenta 10 kwietnia - w odróżnieniu od wizyt oficjalnych i roboczych - miała charakter okolicznościowy. "W przypadku takiej wizyty wszystkie relacje są trochę rozmyte i wymaga to większego zaangażowania naszych placówek dyplomatycznych" - zaznaczył.

"Wizyta okolicznościowa, to wizyta na życzenie niepoparte oficjalnym zaproszeniem i ciężar organizacyjny na stronie gospodarza spoczywa w ograniczonym stopniu, opartym głównie na zasadzie wzajemności" - mówił.

Zaznaczył, że wcześniej trzykrotnie lądował z delegacjami na lotnisku w Smoleńsku. "Wszystkie poradzieckie lotniska były w stanie technicznym dalekim od standardów, były podniszczone" - ocenił. Zastrzegł jednak, iż nie zna się na kwestiach technicznych, zaś 36. specpułk realizujący transport nie sygnalizował żadnych ewentualnych problemów.

Zeznania złożyła także ówczesna pracownica Centrum Informacyjnego Rządu, która przygotowywała obsługę medialną wizyty premiera 7 kwietnia. Zaznaczyła, że według zapewnień strony rosyjskiej lotnisko miało być gotowe na obie wizyty.

Proces w tej sprawie ruszył w końcu marca, gdy akt oskarżenia odczytała pełnomocnik części oskarżycieli prywatnych mec. Anna Mazur. Wówczas wyjaśnienia składali także oskarżeni - poza Arabskim, który nie był obecny na żadnej z dotychczasowych rozpraw.

W związku z tym w końcu kwietnia sąd wezwał Arabskiego do stawiennictwa na kolejnej z rozpraw - wyznaczonej na 10 czerwca. Chodzi o to, aby odebrać od niego dane osobowe. 27 kwietnia przed sądem zeznawali natomiast czterej pierwsi świadkowie - czworo urzędników z departamentu spraw zagranicznych KPRM.

Oskarżeni to - poza Arabskim (b. szefem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z lat 2007-2013, b. ambasadorem w Hiszpanii) - dwoje urzędników kancelarii premiera: Monika B. i Miłosław K. oraz dwoje pracowników ambasady RP w Moskwie - Justyna G. i Grzegorz C. Nie przyznają się do zarzutów. Oskarżycielami prywatnymi są bliscy 14 ofiar katastrofy - m.in. Anny Walentynowicz, Bożeny Mamontowicz-Łojek, Janusza Kochanowskiego, Andrzeja Przewoźnika, Władysława Stasiaka, Sławomira Skrzypka i Zbigniewa Wassermanna.

Podstawą złożonego w 2014 r. prywatnego aktu oskarżenia jest art. 231 par. 1 Kodeksu karnego, który przewiduje do 3 lat więzienia za niedopełnienie obowiązków funkcjonariusza publicznego. Akt oskarżenia wniesiono po tym, gdy praska prokuratura umorzyła prawomocnie śledztwo ws. organizacji lotów prezydenta i premiera do Smoleńska z 7 i 10 kwietnia 2010 r. Taka sprawa toczy się jak każdy normalny proces karny, z tą różnicą, że oskarżycielem jest pokrzywdzony, a nie prokurator - gdyż sprawa toczy się z oskarżenia prywatnego, a nie publicznego.

W styczniu br. sąd odmówił umorzenia tego procesu - o co wnosiła wówczas obrona, a także prokuratura.

Arabskiemu oskarżyciele prywatni zarzucili m.in. niedopełnienie obowiązków w zakresie nadzoru i koordynacji nad zapewnieniem specjalnego transportu wojskowego dla prezydenta RP, w tym niepoczynienie ustaleń co do statusu lotniska w Smoleńsku, które "w świetle prawa lotniczego nie było lotniskiem", a także niepoinformowanie "uprawnionych służb o znanym mu statusie tego terenu, podczas gdy status lotniska miał istotne znaczenie dla bezpieczeństwa lotu i zakresu obowiązków służb".

Ponadto wskazano, że Arabski "nie zapewnił sprawnego i terminowego" obiegu dokumentów niezbędnych do prawidłowego przebiegu lotu. Pozostałym oskarżonym zarzucono m.in. brak ustaleń w sprawie statusu lotniska, nieterminowe dostarczanie dokumentów oraz niezweryfikowanie aktualności tzw. kart podejścia do lotniska.

Obrona wnosi o uniewinnienie swoich klientów, twierdząc że większość zarzutów niedopełnienia obowiązków, stawianych oskarżonym, w ogóle do ich obowiązków nie należała. Podkreślano, że za zapewnienie bezpieczeństwa lotu odpowiadał 36. specpułk, a do obowiązków szefa kancelarii premiera nie należał ani wybór miejsca lądowania, ani ustalanie statusu lotniska. Wskazywano też na odpowiedzialność Kancelarii Prezydenta RP co do organizacji lotu.

Umarzając w 2014 r. śledztwo, prokuratura oceniła, że choć były nieprawidłowości przy organizacji lotów, to nie wystarczają one do postawienia zarzutów.

10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński, jego małżonka, wielu wysokich urzędników państwowych i dowódców wojskowych. Polskie śledztwo prowadzi obecnie Prokuratura Krajowa z nowym zespołem śledczym. Własne śledztwo prowadzi strona rosyjska, która wiele razy podkreślała, że przed jego zakończeniem nie zwróci Polsce wraku Tu-154 i jego "czarnych skrzynek".