Sąd Okręgowy w Warszawie, a nie rejonowy poprowadzi proces b. funkcjonariusza CBA i b. posła PiS Tomasza Kaczmarka, oskarżonego o przekroczenie uprawnień podczas czynności operacyjnych CBA i nakłanianie prezesa Wydawnictw Naukowo-Technicznych do łapówki.

Zdecydował tak niedawno Sąd Apelacyjny w Warszawie. Może on przekazać do SO każdy proces ze względu "na szczególną wagę lub zawiłość sprawy". Sam Kaczmarek mówił, że "ze spokojem czeka na proces, bo wskaże na nim szereg argumentów, które obalą argumenty prokuratury".

Jak poinformowała PAP rzeczniczka SO ds. karnych sędzia Ewa Leszczyńska-Furtak, SA powołał się m.in. na fakt, że "rozstrzygnięcie będzie dotyczyło mechanizmów funkcjonowania służb specjalnych w demokratycznym państwie prawa, a także zakresu uprawnień do ingerowania tych służb w prawa i wolności obywateli". "W konsekwencji waga i zawiłość sprawy przemawiają za tym, aby rozpoznali ją sędziowie o odpowiednio wyższym zawodowym i życiowym doświadczeniu" - dodano.

Obecnie sędzia-referent zapoznaje się z materiałami załączonymi do aktu oskarżenia. Akta sprawy liczą 66 tomów, w tym 58 niejawnych.

Akt oskarżenia przeciw Kaczmarkowi i drugiemu agentowi CBA Mirosławowi G. skierowała w grudniu 2014 r. do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Jak podawała wówczas rzeczniczka prokuratury Renata Mazur, zarzucono im przekroczenie uprawnień przy wykonywaniu w 2009 r. czynności służbowych (grozi za to do 3 lat więzienia) i nakłanianie prezesa WNT Bogusława Seredyńskiego do przyjęcia korzyści majątkowej (kara do 8 lat więzienia). "Tomasza K. oskarżono dodatkowo o przekroczenie uprawnień przy realizowaniu w 2009 r. czynności służbowych związanych z zakupem kontrolowanym nieruchomości w Kazimierzu Dolnym" - dodała Mazur.

"Działania prokuratury wobec mnie są nacechowane politycznie" - mówił wtedy Kaczmarek. Jego zdaniem całość dokumentacji sprawy willi w Kazimierzu powinna być ujawniona, tak by "każdy mógł sobie wyrobić opinię".

W lutym 2014 r. Kaczmarek sam zrzekł się immunitetu w sprawie zarzutów, jakie prokuratura chciała stawiać jemu i b. szefowi CBA Mariuszowi Kamińskiemu. W czerwcu 2014 r. Sejm nie zgodził się na uchylenie immunitetu Kamińskiego; przeciw wnioskowi prokuratury głosowało siedmiu posłów PO, a 16 wstrzymało się od głosu. Z tego powodu umorzono śledztwo ws. Kamińskiego (dziś - wiceprezesa PiS i koordynatora służb specjalnych).

Według prokuratury we wnioskach do sądu i Prokuratora Generalnego o zgodę na działania operacyjne CBA z lat 2007-2009 zamieszczano "nierzetelne informacje". Zarzuty wobec Kamińskiego dotyczyły "doprowadzenia do wdrożenia kontroli operacyjnych bez podstawy faktycznej i prawnej" oraz "doprowadzenia bez podstawy faktycznej i prawnej do zakupu kontrolowanego nieruchomości w Kazimierzu". Działaliśmy legalnie, kierowaliśmy się interesem publicznym - replikowali Kamiński i Kaczmarek.

"Gazeta Wyborcza" twierdziła, że Kamiński mimo "braku prawnych i faktycznych podstaw" miał - w ramach operacja pn. "Krystyna" - zlecać inwigilację otoczenia Jolanty i Aleksandra Kwaśniewskich. Ponadto miał wprowadzać w błąd sądy i Prokuratora Generalnego, informując, że pieniądze na dom w Kazimierzu Kwaśniewscy uzyskali z przestępstwa - a nie miał dowodów ani na to, ani na to, że dom do nich należy. CBA miało się opierać na słowach Józefa Oleksego o plotkach nt. "lewej" willi Kwaśniewskich, nagranych podczas jego rozmowy z Aleksandrem Gudzowatym.

Według "GW" Kamiński zaczął tajną operację, choć nie miał "wiarygodnych informacji o przestępstwie", a "kontrolowany zakup" willi przez agentów CBA przeprowadził, nie mając do tego podstaw, bo dom nie pochodził z przestępstwa. Zakup kontrolowany może dotyczyć tylko np. narkotyków, broni, fałszywych pieniędzy czy kradzionych rzeczy. "Tymczasem agent Tomek kupił legalnie willę za pośrednictwem notariusza, licząc, że pieniądze za nią trafią do Jolanty Kwaśniewskiej. Tak się nie stało" - napisała "GW".

W 2010 r. ówczesny szef CBA Paweł Wojtunik złożył doniesienie o podejrzeniu nadużycia władzy i nielegalności działań operacyjnych CBA w związku z zakupem willi w Kazimierzu w 2009 r. Jak pisała "GW", CBA chciało dowieść, że Kwaśniewscy kupili dom na podstawioną osobę. Agent "Tomek" za nieruchomość wartą 1,6 mln zł miał oferować dwa razy więcej, licząc, że pieniądze trafią do Kwaśniewskich. W lipcu 2009 r. akcja została przerwana, bo pośredniczący w transakcji Jan J. wyjął część należności (1,5 mln zł) z torby, w której był nadajnik mający namierzyć, gdzie pieniądze zostaną zawiezione - pisała "GW". Po publikacji Kamiński mówił, że część tych informacji jest "absolutnie nieprawdziwa".

W 2010 r. katowicka prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie legalności majątku Kwaśniewskich, bo dom w Kazimierzu nigdy nie był ich własnością. PiS chciało powołania sejmowej komisji śledczej do zbadania sprawy majątku Kwaśniewskich.

Zarzuty dotyczą też działań CBA wobec Seredyńskiego, któremu sąd w 2015 r. przyznał 20 tys. zł zadośćuczynienia za bezpodstawne zatrzymanie go w 2009 (żądał od państwa ponad 2,1 mln zł). Apelację złożyli i Seredyński, i prokuratura. On sam mówił w sądzie, że odmówił przyjęcia pieniędzy od udających biznesmenów agentów CBA, w tym Kaczmarka. W końcu po upojeniu go alkoholem w jego mieszkaniu podrzucili mu - jak mówił - 10 tys. euro. Gdy zażądał od nich spisania umowy na taką - jak mu tłumaczyli - "pożyczkę", zgodzili się, ale - jak mówił - "zamiast nich przybyło do mnie CBA, by mnie zatrzymać". Seredyński może wystąpić w procesie Kaczmarka jako oskarżyciel posiłkowy.

W SO trwa tajny proces trzech b. funkcjonariuszy CBA oskarżonych o ujawnienie tajnych informacji. W 2012 r. "GW" i gazeta.pl pisały o możliwym podszywaniu się agentów CBA pod dziennikarzy; ujawniły też zdjęcie "agenta Tomka" nad walizką pieniędzy, które miały służyć sprawie "willi Kwaśniewskich".