Do zamachu doszło w centrum stolicy na przystanku, gdzie strażnicy prezydenta zazwyczaj wsiadają do autobusu, który wiezie ich do pracy. Zamachowiec najprawdopodobniej wysadził się w powietrze wewnątrz pojazdu.
Prezydent Tunezji wprowadził w całym kraju stan wyjątkowy. "Zdecydowałem o stanie wyjątkowym na okres 30 dni. Prócz tego, wprowadzam na całą noc godzinę policyjną" - oświadczył Beji Caid Essebsi.
Na razie nikt nie przyznał się do przeprowadzenia zamachu. W ostatnim czasie w Tunezji dwukrotnie ataków dokonywały grupy związane z tzw. Państwem Islamskim. W czerwcu w strzelaninie na plaży w Susie zginęło 38 osób, a w marcu w ataku w muzeum Bardo 20 osób.
To właśnie z Tunezji pochodzi jedna z największych grup bojowników, którzy wyjeżdżają, by walczyć wraz z fanatykami. Szacuje się, że na front do Syrii i Iraku wyjechało już około 3 tysięcy obywateli Tunezji.